„Humor to najlepsza broń”…

Najpierw Tata spowodował, że Mam pół nocy nie spała z niedzieli na poniedziałek. Martwiąc się. O mnie. A mianowicie, przybierając minę stroskanego, zapytany czy coś się stało, oznajmił, że ja bardzo źle wyglądam. A w poniedziałek OM, który nie dodzwoniwszy się do mnie (w samochodzie najczęściej nie słyszę telefonu) zadzwonił do Mam i się zapytał czy jestem, a mama nie wiedząc, że to Misiek mnie przywozi, pomyślała, że gdzieś mnie „zgubił”- czyli coś mi się stało po drodze od auta do mieszkania i o mało co nie dostała zawału 😉

Śmiałam się, że się nakręciła, a co do wyglądu, stwierdziłam, że przy tych okolicznościach raczej kwitnąco wyglądać nie będę.

Bałam się dziś przed gabinetem, że wyniki mogą być kiepskie, bo to był dotychczas najbardziej kiepski czas pomiędzy cyklami. Anemia wciąż ma się dobrze i jej wartość ani drgnie. W sumie mogę się cieszyć, że krwinki nie poleciały w dół. Za to leukocyty w górę. Poza normę. Albo toczy się jakaś infekcja, albo mam…białaczkę. Zważywszy, że leki nowotworowe powodują ich obniżenie, to drugie wcale nie jest abstrakcją. Mimo to, mówiąc o tym Mam obie zaczęłyśmy się śmiać. Moja p. Doktor nie skomentowała, więc nie ma czym się przejmować. Za to na skierowaniu na jutro napisała zlecenie, aby mnie  do poić,  bo kreatynina powyżej normy. Zastrzyku nie wypisała, bo dopatrzono się, że zastrzyk należy się wtedy, gdy wynik płytek jest poniżej normy. Tak że tak.  I nieważne, że mój jest ledwo co powyżej dolnej granicy. Ale z uśmiechem powiedziałam, że przeżyję ten ostatni cykl, na co p. Doktor, że wszystko wskazuje, że tak 😀 Trochę trzęsłam portkami, że mogę nie zostać zakwalifikowana, bo dwie osoby przede mną nie zostały, a „na oko” energii miały sporo więcej. I fakt, one anemii nie miały, za to inne parametry gorsze.

Uśmiecham się do myśli, że to już ostatni cykl, bo wierzę, że TK nic złego nie wypatrzy. Jednego jestem pewna, że w 2017 wkroczę zakończywszy pewien etap 🙂 Co będzie dalej, tego nikt nie wie. Ale teraz nie będę sobie zaprzątać tym głowę. Wszystko ma swój czas 😉

***

Niedawno włączyłam TV-  wcześniej uskuteczniałam pogaduchy z PT i Aliś- i oniemiałam. Jestem dumna z „gorszego sortu”, który z pieśnią na ustach, kolejny raz pokojowo szedł ulicami stolicy. Nie dając się sprowokować pisowcom, którzy obelżywymi okrzykami zakłócali przemarsz.

A teraz przemawia prezes, więc zrobiłam pstryk 😉 Kto ma pilota ten ma władzę ;p

Jestem ciekawa czy lub jak  pamiętacie tę szczególną niedzielę 13 grudnia. Ja wstałam przed 10., bo  Teleranek mogłam sobie odpuścić, ale nie ” W starym kinie”, tak to spałabym do południa, jak…prezes jedynej słusznej partii ;). Włączyłam telewizor a tam „śnieg” zamiast programu. No to za telefon, a tam głucho…Chciałam zadzwonić do Aliś. Taty w domu nie było, bo pojechał do pasieki na wieś- zima była okrutna, śniegu po pas i bał się, że ule mu zasypało. Kiedy wracał niedzielnym rankiem,  w niewielkiej miejscowość czołg wjechał w dom mieszkalny. Gdy wysiadł z samochodu i zapytał się, co się stało, to usłyszał: Panie, nie wie pan?, wojna! No to pognał  na złamanie karku do swoich dziewczyn 🙂

22 myśli na temat “„Humor to najlepsza broń”…

  1. Mam nadzieję, że kolejny rok wejdziesz zdrowa i pełna werwy:) Będzie dobrze!

    13 grudnia roku pamiętnego po raz pierwszy zachorowało mi dziecko i jechałam z nim po północy do szpitala na Wojciecha. Mijając jednostkę wojskową widziałam żołnierzy wskakujących do ciężarówek ale myślałam raczej, że jadą na poligon. A mój tata pojechał nad ranem do lasu wykładać zwierzynie karmę do paśników i … nie dojechał. O szóstej rano, z radia, dowiedzieliśmy się, co się stało.
    Dziś o 17 byłam na Placu Solidarności.

    Ściskam Cię mocno i trzymam kciuki. Szczególnie mocno w czwartek, tak?

    Polubienie

    1. Tak. I w piątek.
      Dziękuję. Buziaki.

      P.S.
      Dla mnie największym przerażeniem była noc pacyfikacji Dany- z okna patrzyłam na to, co się dzieje. Przecież tam pracowały prawie same kobiety.

      Polubienie

  2. Tego dnia nie miałam jak pamiętać, tylko słyszało się (lata później) o słynnym braku Teleranka 😉

    Też by mnie strach obleciał, gdybym po pytaniu o czyjeś zdrowie zobaczyła dziwną minę zapytanego… Nie dziwię się Twojej mamie.

    Niech następny etap będzie etapem pełnym energii. Niech się skończy złe, męczące i smutne, i niech będzie tylko dobrze.

    Polubienie

  3. Ja tylko pamiętam jak moja babcia zasłaniała w popłochu okna. Obserwowała przez szybkę drzwi kogoś, kto biegł ulicą. Byłam malutka ale czułam że w domu u babci wieje grozą.

    Polubienie

    1. A my z kolei jadąc do babci na wieś zapominaliśmy o tym, że jest stan wojenny, bo tam życie toczyło się w miarę normalnie. Niestety już na rogatkach DM stali żołnierze i kontrolowali auta wjeżdżające.

      Polubienie

  4. Dasz radę… Bo jak nie my, to kto? 🙂

    Pamiętam potworny strach… Nawet mniej o siebie, bardziej o znajomych strajkujących na Wydziale, z którymi się pożegnałam poprzedniego dnia w południe, bo mnie ze strajku wykopali zaprzyjaźnieni studenci AM ze stetoskopem – początki zapalenia płuc… Strajkowa służba zaopatrzeniowa działała w tych mrozach od 5:00 rano, bo tak było najbezpieczniej, zomowcy się pojawiali dopiero koło 6:00, a 100+ strajkujących trzeba było wykarmić. No i tak się dla mnie skończyło codzienne marznięcie…
    Dla najbliższego przyjaciela ze studiów skończyło się dużo gorzej, bo więzieniem, a potem paszportem bez prawa powrotu. 😦 Tomek został wtedy najmłodszym więźniem politycznym we Wrocławiu, miał 22 lata…

    Polubienie

      1. No popatrz, a ja miewałam wątpliwą przyjemność ze służbami wyłącznie na świeżym powietrzu 😀 , na żadne przesłuchania nikt mnie nigdy nie ciągał – pewnie te płuca mnie w jakimś sensie uratowały, bo zmusiły do leżenia w betach w kluczowym momencie.

        Za to wtedy sporo się nauczyłam z dziedziny… chyba „zdrowia publicznego”? Czyli „jak zachować w zdrowiu i jakiej-takiej kondycji tłum stłoczony przez wiele dni na niewielkiej powierzchni i w bardzo kiepskich warunkach sanitarnych, bo inaczej będzie się z tego tłumu miało wyłącznie i dosłownie kupę gówna (vel zbiorową sraczkę przy 2 oczkach WC), a nie pożytek”. Ergo, „uczestnictwo w wydarzeniach” sprowadzało się w wymiarze praktycznym, oprócz porannego marznięcia, do strofowania wielkich chłopów i mało ogarniętych panienek, że jak jeszcze raz nie umyją rąk albo położą żarcie byle gdzie, to im nogi pourywam do samej szyi. 🙂 🙂 🙂

        Polubienie

  5. Jestem z rocznika 89, więc oczywiście nie mogę nic napisać na ten temat. Stan wojenny znam tylko z filmów, dokumentów, opowieści i lekcji historii, na szczęcie nieprzekłamanej…

    Polubienie

    1. Dolaczam do zyczen ,oby juz bylo tylko lepiej.
      A 13 grudnia …….przyjelam z lekkim szokiem .Myslalam ze to wojna. mialam 31 lat.przezylam i ogolnie nie bylo az tak zle .Mowie o sobie .Pozdrawiam serdecznie Was obie!

      Polubienie

  6. no to życzę Ci, żeby wszystko poszło jak najlepiej, a „wojny” za bardzo nie pamiętam. Byłam do tego stopnia ogarnięta bladym strachem…bo dzieci małe , jutro niepewne, ludzie giną….

    Polubienie

    1. W dużym mieście odczuwało się bardziej, naocznie…

      idzie, idzie…taką mam nadzieję, bo na razie to mi okropnie niedobrze- ale wszystko mija…

      Uściski 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~Sofi Anuluj pisanie odpowiedzi