Im bliżej, tym gorzej…

Trzytygodniowy proces dochodzenia do formy, kiedy ta na początku leci na łeb i szyję w kierunku studni bez dna, wydaje się za krótki…I jest. Im bliżej kolejnego wlewu, fizyczność ulega poprawie – na szczęście- ale psychika siada na samą myśl, że trzeba pojechać do DM. W wiadomym celu…Im bliżej, tym gorzej…

W czwartek miałam wizytę Doktora. Z ZUS-u. Pan Orzecznik, starszy pan, nie przedstawiając się ani z imienia, ani z nazwiska, tym bardziej nie powiedziawszy nic na temat swojej specjalizacji, poświecił swą uwagę zgodności dokumentów z oryginałami. Potem wziął słuchawki i mnie zbadał. Skomentował biust. Medycznie, żeby nie było 😉 Na koniec oznajmił, że świadczenie dostanę na okres renty, a renty przedłużyć on nie jest w stanie, więc potem mogę składać oba wnioski jednocześnie. I się pożegnał. A ja w ryk. Nie pytajcie mnie, dlaczego i po co, bo nie wiem. Łzy leciały bo tak chciały… Jak widać na  obrazku- marny mój stan  psychiczny…

Potem było lepiej, bo najpierw przyszła LP i gadałyśmy o wszystkim i niczym, a potem był Pańcio 🙂 W lepszym nastroju poszłam na górę się położyć, z zamiarem spokojnego snu, bo w piątek o świcie pobudka i wyjazd do DM. Wprawdzie Misiek zapowiedział się, że przyjedzie późno, ale kiedy sen nie przychodził, a zrobiło się już naprawdę późno, bo po 23. wzięłam telefon do ręki by zadzwonić i sprawdzić, gdzie się ten mój syn podziewa. Nie odebrał, co trochę mnie zaniepokoiło…Za to ja odebrałam całkiem niepotrzebnie wiadomość na Messengerze. Od jakiegoś czasu mam wyłączone powiadomienia (powiedzmy, że z powodu niemożności ich wyciszenia) przez 24h. Dzwoniąc, zauważyłam, że są dwie: pierwsza od Bliskiego z pięknymi widokami krajobrazu, który mijał w czasie swojej podróży, i druga…I do tej drugiej odniosę się w kilku słowach…

Setki razy już powtarzałam, że czytanie ze zrozumieniem ma sens. Nadinterpretacja tekstu często prowadzi na manowce, a tam ugór i pokrzywy 😉 Jeśli czegoś nie kumasz, nie łapiesz, to zapytaj- proste. Problem, gdy odbiorca jest osobą przewrażliwioną na swoim punkcie, nietolerującą jakiejkolwiek kontry, do tego co akurat głosi, robi, etc…Kiedy wszystko jest piękne, kiedy zachwycamy się jej mądrościami, zdolnościami,  talentami i działaniami wszelakimi „achami” „ochami”- których wręcz się domaga- wtedy poświęca nam swoją uważność, o której tak pięknie potrafi mówić. W innym przypadku, owa uważność skupia się na niej samej i na doznaniu potencjalnych własnych krzywdach (biciu i nękaniu psychicznym), próbując oskarżoną o to osobę wmanipulować w poczucie winy. I ma w doopie, że ta osoba akurat przechodzi ciężki czas i czego jej potrzeba, to spokoju, zrozumienia i odrobiny empatii. A jeśli ma faktycznie wątpliwości co do  intencji, wystarczy zapytać! A nie grać na emocjach…Ja pytam. No cóż, nie zawsze dostaję odpowiedź. W każdym razie, późnym czwartkowym wieczorem, Ktoś swoim tekstem obudził we mnie jeża, którego sam już wcześniej u mnie sobie wyhodował przez absurdalne oskarżenia, z których nigdy się nie wycofał- od tego czasu nasze relacje już nie były takie jak wcześniej- i zwyczajnie wnerwił. Na szczęście przyszedł SMS od Miśka, że jest już blisko…

Jest mi przykro, bo to największe moje ostatnie ROZCZAROWANIE. I tyle w temacie…A piszę o tym dlatego, by zaznaczyć, że zawsze warto zapytać, co autor- szczególnie kiedy jest dość bliską osobą- miał na myśli, jeśli mamy jakieś wątpliwości, zamiast tworzyć nową, własną  historię…Bo nie tylko można się okrutnie pomylić, ale wiele stracić…

Zasnęłam dopiero jak Misiek się pojawił. Zła, że dałam sobie zatruć głowę.

W przychodni byłam już o 8.30. I spędziłam w niej ponad cztery godziny, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. Moja p. Doktor na urlopie, więc lekarz zastępujący przyszedł dopiero o 11.30 z oddziału. Na dodatek z każdym dyskusyjnym wynikiem wychodził z gabinetu i gdzieś się chyba konsultował, więc trwało to i trwało. W końcu przyszła moja kolej i mogłam odetchnąć z ulgą, otrzymując wyniki kwalifikujące mnie na drugą chemię. Wyszłam stamtąd z bonusem okropnego bólu głowy. Misiek, który w samochodzie już na mnie czekał (ponad półtorej godziny, bo zadzwoniłam po niego, jak tylko pojawił się lekarz), zawiózł mnie najpierw do apteki, a potem do Mam. Tam znowu sobie ryknęłam. Tym razem chyba ze zmęczenia…Dostałam placek po węgiersku i kawę, a potem się położyłam. Po dwóch godzinach przyszedł Misiek i pojechaliśmy do domu. W drodze złapała mnie telefonicznie PT- zupełnie zapomniałam do niej zadzwonić, bo się umawiałyśmy na spotkanie. Ale w planach było, że u Mam będę około 11. a nie 14. Wrrrr…I że to OM po mnie przyjedzie, a nie Misiek, który musiał wracać tego samego dnia do DM.

Dziś odpoczywam i zbieram się w sobie. Psychicznie…Na kolejną walkę sama ze sobą…Na samą myśl o jutrzejszym wyjeździe…

Jestem Wam wdzięczna za każde dobre słowo i trzymanie kciuków. Specjalnie użyłam słowa „wdzięczna”, bo jestem ciekawa, czy się oburzacie, jeśli ktoś za coś jest Wam wdzięczny, czy wręcz przeciwnie, uważacie wdzięczność za rzecz dodatnią. Normalną. Bez podtekstów. Szczególnie jeśli to uczucie towarzyszy  wobec dość bliskich osób i vice versa, konkretnie za coś. Czy raczej działa na Was jak płachta na byka, źle się kojarząc. Tylko, czy wdzięczność może się źle kojarzyć? Tak, można nie potrzebować wdzięczności, ale to już chyba inna bajka i nie ma co się oburzać na kogoś, jeśli taką wdzięczność czuje…Tak myślę 🙂 Ale może ja gooopia jestem 😉  Ja czuję dużą wdzięczność, do losu również…A że czasami mnie rozczaruje…to inna sprawa 😉

 

 

 

20 myśli na temat “Im bliżej, tym gorzej…

  1. Ha! to nie wiedziałam, że słowo „wdzieczna” może mieć w ogóle negatywny wydxwięk, ale dobrze wiedzieć na przyszłość- bo sama go niejednokrotnie używam wobec osób, do których odczuwam wdzieczność- za jakąś pomoc, przysługę itd.

    Polubienie

    1. Niektórzy bywają przewrażliwieni i doszukują się jakiegoś dna…np. że zostaną ocenieni iż to, co robią dla innych to robią dla wdzięczności li tylko…Zupełnie niesłusznie, bo wdzięczność to naturalne uczucie, szczególnie do kogoś z kim ma się bliskie relacje.

      Polubienie

  2. Kochana, wdzięczność to takie fajne słowo, pozytywne z ogromną dozą emocji.Tych dobrych. Wydaje mi się ze jest w tym słowie ukryta radość,że inni są i myślą, czasami działają. Pokazuje,że nie jesteśmy sami.Nie przejmuj się ( wiem,ze może boleć, takie rozczarowanie druga osoba,naszym wyobrażeniem) ale są ludzie,dla których narzekanie i podkreślanie Ja,jest sensem istnienia.
    Odpoczywaj.najwazniejsze teraz jest Twoje samopoczucie.buziaki

    Polubienie

    1. Uśmiecham się do Twoich słów, bo są mi bliskie w odczuciach 🙂
      I dlatego przykre jest, gdy ktoś moją wdzięczność płynącą z serca bierze za złą monetę…
      Buziaki 🙂

      Polubienie

    1. Mnie też!
      Ale niektórym brzmi „fałszywą” nutą…

      Dzięki!!! Każdy zapas się przyda, bo już mi się niedobrze robi, a jeszcze nie wyjechałam nawet…ech…
      Uściski 🙂

      Polubienie

  3. Hm, chyba lubię to słowo, tzn nie mam nic przeciw.Choć czasem jest zbędne zupełnie, bo sytuacja nie wymaga wdzięczności, po prostu jest taka jaka ma być 🙂

    Polubienie

    1. Tak, czasem nie trzeba nic mówić, mimo że człek wdzięczny jest, bo uczucia trudno się pozbyć. Tak bywa w relacjach naprawdę bliskich sobie osób, że wiemy iż w każdej sytuacji możemy liczyć na pomoc. Inaczej jest kiedy sie jej nie spodziewamy ( nie wymagamy) a ją otrzymujemy. Dotyczy to tez okazywania życzliwości i solidarności.:)

      Polubienie

  4. Nigdy niczego nie zrobiłam po to, żeby zasłużyć na wdzięczność, więc gdy ktoś mówi, że jest mi wdzięczny, to czuję się zażenowana. Jeśli coś się dla kogoś robi to znaczy, że tak trzeba i już.
    Serdeczności i dużo sił na najbliższe dni!

    Polubienie

    1. I nigdy nikomu ani za coś ( losowi) nie byłaś wdzięczna? Mówiąc o wdzięczności nigdy nie pomyślałam, że ktoś coś robi dla mnie tylko z jej powodu. Wdzięczność kryje w sobie ogrom emocji – tych dobrych. To słowo mnie się dobrze kojarzy. Może dlatego – jak to moja PT powiedziała- mam szczęście do dobrych ludzi., którym do głowy by nie przyszło, że ich posądzam o to, ze robią coś tylko dla wdzięczności. nawet, jeśli o niej mówię 🙂
      Wiem, że niektórym kojarzy się ona z rewanżem na zasadzie ja dla ciebie ty dla mnie. Ale – według mnie- mogą tak pomyśleć osoby tylko sobie tak naprawdę obce.

      Buziaki, jeszcze niskażone chemią , ale już spod kroplówki 😉

      Polubienie

      1. Oj, wiele, wiele razy byłam wdzięczna komuś (losowi też) za coś! Mam to szczęście, że spotykam na swojej drodze dobrych, życzliwych mi ludzi, na których mogę liczyć, więc i okazji do wyrażania wdzięczności było niemało. Nigdy nie miałam z tym problemu.Natomiast przyjmowanie wyrazów wdzięczności nigdy mi nie wychodzi.
        Masz rację, że to są wielkie emocje i ja sobie chyba nie do końca z nimi radzę, bo kiedy ktoś mi okazuje wdzięczność, czuję się skrępowana i zażenowana, nie bardzo wiem, co powiedzieć i jak się zachować. Tak mam w życiu prywatnym, tak miałam w czasie pracy zawodowej.
        Trzymaj się dzielnie! Mam nadzieję, że tym razem lepiej zniesiesz skutki tego leczniczego paskudztwa.
        Buziaki:))))

        Polubienie

  5. Ja poprostu jak moge pomagam .W rozny sposob.Nie oczekuje wdziecznosci ani jak to sie mowi „czegos za cos”.Jest mi milo jak ktos podziekuje.czuje wdziecznosc np.do przyjaciol ,ktorych mam garstke ale sprawdzonych .Wiedza kiedy mnie trzeba wesprzec…slowem czy tez kupnem np.lekarstwa .Nie musze sie za to rewanzowac.Sa to moje Anioly tu na ziemi.Jestem im za to wdzieczna .Pozdrawiam

    Polubienie

  6. Chyba przy wpisywaniu komentarza dwa dni temu nie opublikowałam go bo go nie widzę.
    Pisałam, że mam bardzo bliską koleżankę /znamy się jeszcze ze szkoły podstawowej/ która jest w tej samej sytuacji co Ty.
    Rozmawiam z nią codziennie przez telefon a także odwiedzam ją często. Uważam to za coś normalnego, bo jest mi bardzo bliska i cierpi fizycznie i psychicznie.
    Twoje cierpienie też więc rozumiem i myslę o Tobie często.
    Trzymaj się i nie poddawaj.
    🙂

    Polubienie

    1. Dziękuję 🙂
      Wsparcie i zrozumienie otoczenia jest bardzo ważne, bo dodaje skrzydeł do walki i pozwala przetrwać trudne chwile, których jest sporo…
      Nie jest łatwo, a każdy z nas -chory- ma różną wrażliwość, ona się też zmienia za sprawą świadomości i etapu choroby…
      Trzymam się w ryzach, również dla bliskich by nie cierpieli więcej niż muszą z tego powodu, że choruję…Dla nich też muszę być silna.
      Twojej Koleżance życzę dużo sił do walki i oczywiście wygranej!
      Serdeczności 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do roksanna Anuluj pisanie odpowiedzi