Przeplataniec z łez i uśmiechu…

Czwartkowy dzień w DM spędziłam w mieszkaniu. Nie skusiłam się na wspólny wypad by coś zjeść, ale wykorzystałam Tuśkę, by ze sprawdzonej restauracji kupiła nam sushi, które chodziło już za mną jakiś czas. Tuśka wzięła ze sobą Pańcia, bo ten z kolei miał ochotę na…żurek. Przeszli całe Podzamcze i Stare( nowe ) Miasto, zaglądając do co najmniej dziecięciu restauracji z pytaniem o żurek. Nigdzie. A Pańcio niezłomny w poszukiwaniu żurku, nie chciał niczego w zamian. Dzwoni do mnie czy wiem, gdzie w DM podają żurek, bo nawet w centrum handlowym na stanowisku „Jadło Polskie” czy coś podobnego, żurku nie było. Wygooglała, że jest blisko naszego bloku jakaś restauracja, również w centrum handlowym. Potwierdziłam, że rzuciła mi się w oczy, i że serwują domowe jedzenie. Po dotarciu do restauracji okazało się, że żurek już…wyszedł 😀 Tuśka się załamała, a ja jej poleciłam kupić w butelce, bo prababcia zadeklarowała, że szybko ugotuje. I tak się stało, tyle że nie było w butelce, więc kupiła w proszku…No cóż, tak reklamują w TV, więc chyba od jednego razu Pańciowi się nic nie stanie, a trzeba było go widzieć, jak ten żurek ( podrasowany przez prababcię) wtrząchał- całą dużą miskę, jak dla dorosłego. Z moim wtrząchaniem, jeśli chodzi o sushi było gorzej, bo choć ze smakiem, to niewiele zjadłam. Jednak to był strzał w 10., bo wchodziło mi jak nic ostatnio.

14018043_1237856886225406_168616783_n

W międzyczasie wpadła Aliś i Misiek. PT mogła dopiero po 21. więc umówiłyśmy się, że przyjdzie w niedzielę do szpitala. Pańcio zasnął na dmuchanym materacu ( przez pradziadka i mamę) jeszcze przed 21., co przewidziałam, dlatego przełożyłam spotkanie. Sama padłam niewiele później…

W piątek rano wyruszyłam do kliniki. Nasiedziałam się na Genetyce, że aż zagryzałam wargę, by się nie popłakać. Musiałam wytrzymać, żeby się spotkać z Ulubionym Doktorem i przedstawić moją sytuacje. Umówiłam się na ten termin jak ostatnio byłam u p.Doktor, jeszcze przed doniesieniami medialnymi o refundacji leku o nazwie olaparib. Wprawdzie moja p. Doktor powiedziała, że to tylko na razie doniesienia medialne, ale Ulubiony Doktor potwierdził, że od 1 września rusza refundacja. I mnie ten lek przysługuje z marszu 😉 Plan jest taki, że może już po trzech cyklach podawania chemii przejdę na ten lek, a może będę potrzebować 6 i dopiero go wdrożą, albo będą podawać równocześnie. Wszystko się okaże po trzech cyklach, po których tak na wszelki wypadek mam się pokazać na Genetyce, choć wcześniej Ulubiony Doktor powiedział, że moja p. Doktor będzie poinformowana. Ulubiony Doktor z szerokim uśmiechem stwierdził: Kora wywalczyła. A ja mówię: na pohybel tym wszystkim, co na niej wieszali psy.* Bo ile by nie było, to swój wkład miała, że pan Minister się ugiął. A do Doktora powiedziałam: żeby tak jeszcze marihuanę leczniczą. Na co Ulubiony szeroko się uśmiechnął. I ja z gabinetu wyszłam uśmiechnięta. Prosto do apteki wykupić leki, które mają mnie zabezpieczyć podczas chemii…No i jak dodarłam do mieszkania, to już sobie pofolgowałam z łzami, jak zadzwonił OM…i połknęłam tabletkę przeciwbólową. Chyba dla proformy. Ale dałam radę spędzić czas w Pizzy Hut i zjeść dwa kawałki pizzy. Pańcio zgodził się na zupę ogórkową, która tak naprawdę była brokułowa 😀 Niestety, mimo że dzielnie się z nią zmagał, to jednak poległ i najadł się pieczywem czosnkowym. Bo Pańcio jest z tych niewielu dzieci, co to nie lubią zupy pomidorowej ( była w karcie) i…pizzy jako pizzy, bo brzegi, czyli samo ciasto już je ;D

Dziś mój ostatni dzień…nawet nie potrafię ubrać w słowo…

* Trafiało mnie, jak czytałam, że nie dam, bo taka Kora to ma. Nie dawaj, ale nie zaglądaj do portfela. Darczyńca ma prawo do swoich zasad, bo przecież nie jest możliwością wszystkim pomóc. Zawsze trzeba dokonać wyboru. Ale publiczna nagonka, hejt jaki się przy tej okazji wylał- to szambo w czystej postaci. Inni swoimi wypowiedziami, wpisami, może nie błotem, ale zimnym kubłem wody potraktowali. Smutne to.

Teraz mam nadzieję, że za sprawą byłego posła SLD coś się ruszy w sprawie leczniczej marihuany. Bo cobyśmy nie mówili, to osoby znane mają większe przebicie niż zwykły Kowalski. I dobrze, że głośno o tym mówią. Dla siebie, ale przy okazji dla innych. I czy coś jest w tym złego?

Nigdy nie zrozumiem bełkotu różnych ludzi, którzy to się wypowiadają o uzależnieniu od…Że to jest narkotyk ble, ble, ble…Przecież byłby wydawany na receptę, tylko w medycznych przypadkach. W kraju, w którym na każdym kroku można spotkać legalny sklep z dopalaczami! Śmieszy mnie to, ale bardziej wkurza, to upośledzenie niektórych. Szczególnie tych, co o tym decydują. U naszych sąsiadów, w Czechach i Niemczech, marihuana lecznicza jest dostępna. Dlaczego nie może być u nas? Nie pojmuję tego! Dlaczego polscy pacjenci muszą mieć zawsze pod górkę? Może w końcu ktoś się opamięta. Pan Minister zdobył u mnie maleńki plus, byłby większy, gdyby zalegalizował w pełni z szybkim dostępem. Oczywiście tylko dla chorych. Specjaliści wypowiadający się, uważają, że państwo mogłoby mieć własne, rządowe plantacje pod kontrolą, jak to jest w niektórych krajach. Czysty zysk. Wystarczy decyzja. Podobno w sejmie leżą trzy projekty ustawy w temacie. Wszystko w rękach rządzących…

 

26 myśli na temat “Przeplataniec z łez i uśmiechu…

  1. Cieszę się, że kolejny lek wszedł do obrotu. Choć jak patrzę jak trzeba walczyć o takie rzeczy robi mi się niedobrze!
    Mam nadzieję, że będziesz mogła skorzystać z niego jak najszybciej!
    Ściskam mocno!

    Polubienie

    1. Wciąż gonimy Europę i Świat…a wszystko rozchodzi się o kasę.
      Pseudo eksperci podkomisji Macierewicza zarabiają miesięcznie tyle, ile kosztuje miesięczna kuracja. Jest ich dwudziestu czy nawet więcej. Przykłady można mnożyć, gdzie kasa znika…
      Też mam taką nadzieję, bo to będzie oznaczać, że jest remisja.
      Ściskam i ja 🙂

      Polubienie

  2. Narobiłaś mi ochoty na zupę, właściwie to na jakąkolwiek. Lubię wszystkie, a tak rzadko je ostatnio jemy. Hm… wcale? Muszę to zmienić, bo włączyła mi się tęsknota za porządną gęstą pomidorówką.

    Do września już przysłowiowy rzut beretem. A co maryśki – nie brakuje ludzi, którym jeży się włos na grzywie na samo hasło „marihuana”, uszy się zamykają, przez co odcina się dopływ tlenu do mózgu… a dalej to już nie muszę mówić. Nie przekonasz takiego, nie przemówisz do rozsądku. Narkotyk i tyle, sodomia i gomoria.

    Polubienie

    1. Mnie czekają dni zupowe, bo jedynie w takiej postaci jakiś pokarm będę mogła w siebie wrzucić…hmm co nie znaczy, że nie wyrzucić 😉

      Czasem takie farmazony mówią, że ręce opadają. Dlaczego nie posłuchają lekarzy, którzy stosują i się na tym znają?
      Wydawałoby się, że wystarczy na szali położyć efekty działania i ewentualne skutki uboczne i powinno być wszystko jasne.

      Polubienie

  3. Oczywiście, że powinna być zalegalizowana. Ci którzy są przeciwni mają klapki na oczach i do tego nie potrafią wyobrazić sobie cierpienia drugiego człowieka, któremu własnie to może pomóc.

    Polubienie

  4. Jak ja bym te Sushi…niczym dzik w sosnę albo Reksio szynkę albo Korka czipsy cebulowe albo nie wiem co 😀
    Moi znajomi z pracy często kupują maści z maryśką w Czechach na różniste bóle.
    Bardzo sobie chwalą; a my nadal 100 lat za murzynami!

    Polubienie

    1. :DD
      No dobre było. Nigdy nie ryzykuję i nie kupuję w niesprawdzonej lub gotowców. A tam świeżutko szykują pod zamówienie.

      A ta maść jest bez recepty? W każdej aptece? Kurczę muszę o tym pomyśleć.
      Nas czeka emigracja…a;bo kombinowanie z narażeniem się na pobyt za kratkami…

      Polubienie

      1. Czytałam wywiad i z niego się dowiedziałam, że w Czechach olej na bazie konopi jest bez recepty. A PT, przed chwilą mi powiedziała, że kupiła maść na Słowacji, ale raczej dla draki, bo było napisane, że na bazie marihuany j myślała, że to jakieś jaja ;D

        Polubienie

        1. Ano wcale nie jaja a prawdziwna Maryśka! 😀

          Sushi mnie się lepiej/łatwiej robi niż gołąbki, których nie cierpię robić 😛
          Tylko problem z produktami; w sklepach stacjonarnych algi są dupne…wolę zamówić w internetach 🙂

          Polubienie

  5. Maść w Czechach dostępna jest w aptekach bez recepty i kosztuje w przeliczeniu max. 50 zł.
    Jak ze skutecznością? …przypadkiem mój brat się pochwalił że takową posiada; od dziś będę miziać bolący kręgosłup mojej mamuś…zobaczymy z jakim skutkiem 😀 Albo przestanie boleć albo będzie na haju :D:D:D

    ….hmm…a może wylizać to pudełko?

    Polubienie

  6. Z olejem z leczniczą maryśką jest więcej zachodu. Dostępna jest tylko na receptę od polskiego lub czeskiego lekarza. Polski lekarz raczej jej nie wystawi…bo u nas to nie legalne. A do czeskiego lekarza trochę dłuższa droga ale możliwa! Z NFZ trzeba mieć „druk” , który daje możliwość leczenia poza granicami kraju. Przy chorobach przewlekłych i częstym podróżowaniu nie powinno być problemu z otrzymaniem takiego dokumentu.
    Mając ten dokument … udajemy się do czeskiego lekarza z historią choroby. Mowa oczywiście o schorzeniach „ciężkich”, bo przecie żaden lekarz na świecie nie zaleci takiego oleju na katar.

    Ceny niestety nie znam.

    Polubienie

  7. Wiosną byłam na spotkaniu z Korą. Przyszły tłumy. ona sama była bardzo mila, rozmawiała z ludźmi, została, żeby podpisać płyty, choć widać było po niej duże zmęczenia. A co do leczniczej marihuany, też uważam brak rejestracji za bzdurny. Od morfiny, kodeiny ludzie jeszcze skuteczniej się uzależniają, a można ją kupić. ta ostatnia jest składnikiem wielu lekarst bez recepty.

    Polubienie

    1. Ludzie z boku widzą tylko kasę jaką zarabia w programie muzycznym, a nie przyjdzie im do głowy, ile zdrowia ją to kosztuje. Lek tak drogi, który najpierw kosztował 210 tys. miesięcznie a potem staniał do około 25 tys, brany do końca życia, to koszt niewyobrażalny, więc ja wcale się nie dziwię, że zwróciła się o pomoc, żeby mieć poczucie bezpieczeństwa kontynuacji.
      Coś podobno już się rusza w sejmie, są obietnice ze strony rządowej. Chwała osobom publicznym, że mówią o swoich chorobach. Oni mają większe przebicie, a korzystają z tego pozostali pacjenci.

      Polubienie

Dodaj komentarz