Tej rocznicy nie świętuję…

Wczoraj minęło 8 lat, kiedy to wyszłam z gabinetu na Genetyce z wiadomością, że mam dorodnego guza. A miała to być kolejna, zwykła wizyta kontrolna.

Podobno są trzy rodzaje kłamstwa: przepowiadanie pogody, komunikat dyplomatyczny i…statystyka.

Statystycznie rzecz biorąc, miałam 5% szansy, że przeżyję 5 lat. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale uważałam, że mnie to nie dotyczy i nastawiłam się na pobicie rekordu. Niedawno przeczytałam, że w USA zrobiono badania, gdzie wykazano, iż najdłuższe przeżycie z „moim” skorupiakiem sięga 10 lat…Długość przeżycia w międzyczasie się wydłużyła i to jest budujące. Bo czas odgrywa ogromną rolę, choćby w kwestii rozwoju medycyny, a co za tym idzie, nowych metod czy leków. Trzydzieści sześć lat temu, kiedy zdiagnozowano nowotwór (ten sam) u mojej babci od strony Mam, babcia nie miała żadnych szans-  był już zbyt zaawansowany- i zmarła po kilku miesiącach. Z jednej strony był straszak, czyli historia mojej babci, z drugiej historia miriam -Basi blogerki, dzielnie walczącej ze skorupiakiem przez osiem lat. Zachorowałam prawie rok po odejściu Basi, i będąc na spacerze w lesie, wykrzyczałam w niebo (obiecałam Basi), że zrobię wszystko, by żyć dłużej, by innym pokazać, że się da! Niektórzy moi czytelnicy pamiętają Basię i jej blog (jest w linkach na „moich ścieżkach”). Pięknie pokazywała, jak można żyć z chorobą, nie dając się zamknąć do szuflady  z napisem: jestem trędowata bo chora na raka i nie wiele już mogę. Niestety, ludzka natura jest dziwna i nie toleruje „inności”. Nawet zaprzyjaźnione blogerki, które Basię poznały w realu, nagle zaczęły wątpić w jej chorobę, podejrzewając jakąś manipulację, bo przecież chory na raka tak się nie zachowuje: nie żyje tak kolorowo, nie śmieje się, nie tańczy, nie zwiedza świat…etc. To była paskudna nagonka- nie chcę do tego wracać.

Chcę tylko napisać, że chory, niezależnie od rodzaju choroby, ma prawo do życia po swojemu, i nikt nie ma prawa mu niczego nakazywać, zakazywać, pouczać. Bo nikt nie siedzi w czyjeś skórze, nie doświadcza tego wszystkiego, więc nie wie, jak to jest żyć z lokatorem, który jest wrogiem. Zanim kogoś ocenisz, zaszufladkujesz- pomyśl! Każdy ma w sobie inną wrażliwość i umiejętność radzenia sobie, każdy ma inny organizm, który lepiej lub gorzej radzi sobie ze skutkami leczenia. Nie porównuj, bo ktoś tam w rodzinie też chorował, więc wiesz lepiej…! Nie wiesz. Bądź! Trwaj! Uśmiechaj się jak najwięcej, bo osoba chora właśnie tego potrzebuje. OBECNOŚCI. Dobrego słowa. Normalności. Nie oceny swoich zachowań, nawet jeśli wydawałby się najgłupsze- w końcu chory nie ma nic do stracenia, oprócz życia- tylko wsparcia.

Myślę, że większość chorych nie wymaga specjalnego traktowania. No może większej uważności, bo stres niczemu nie służy. Ale czy da się przeżyć życie bez stresu? Tego zwykłego, dotyczącego życia codziennego,  relacji międzyludzkich?  Jak mi p. Doktor po zakończeniu leczenia  zaleciła unikanie stresu, to sobie pomyślałam, że to jest niewykonalne. I niestety miałam rację. Ale! Wykonywalne jest unikanie, odseparowanie się od ludzi, którzy swoją złą energią ten stres wywołują.

Od wznowy (prawie dwa lata) zwolniłam. Czasem mam wrażenie, że jestem inną osobą- tak troszeczkę 😉 Na pewno mniej radosną i mniej spontaniczną, którą uwierają ograniczenia, jakie serwuje mi- jeszcze- wciąż leczenie, a nie sam skorupiak. (Nie)pogodzoną tak do końca, z kolejnym, czwartym wyautowaniem; na kolejny czas życia obok. Mój organizm, niestety, bardzo źle znosi leczenie. A teraz jeszcze jestem świeżo po dwóch operacjach, z trwającym bólem. (Przeciwbólowe pomagają na tyle, że eliminują ten ból, który odczuwam, nie poruszając się, ale nie eliminują tego, który dokucza w momentach zmieniania pozycji, czyli pochodzący z innego źródła). Obawiam się, jak mój organizm zniesie chemię, którą otrzymam już za tydzień w poniedziałek. Mam większego stracha niż kiedykolwiek wcześniej. Już podczas trzeciej organizm się buntował i miałam potworne nerwobóle, nie mówiąc o morfologii, która zleciała na łeb i szyję… i nastroju, który dzięki lekom, był nie tyle wisielczy, ile beznadziejny.

No cóż, będę walczyć nie tylko ze skorupiakiem, ale i ze sobą! Mam w końcu doświadczenie, czyli wprawę 😉

*****************************

Długi weekend, spędzam rodzinnie i  z Bliskimi. (Nie zatruły go nawet pewne słowa skierowane do mnie, choć je wciąż trawię i jest mi niedobrze ;)). LP patrząc na mnie oczami Shreka, pytając się, czy to będzie wyglądało tak,  jak poprzednio, po potwierdzeniu, powiedziała stanowczo: DAMY RADĘ!   Jak najdłużej zwlekałam  ze szczegółową informacją, bo LP bardzo to przeżywa i chciałam odwlec ten moment…

Pańcio będący u nas w sobotę, pyta: Babcia, mogę spać u Ciebie? Możesz, ale będziesz spać w pokoju wujcia? Będę. Czekał, aż odwiozę gości i przyjdę dać buziaka na dobranoc 🙂 I spał do 7. rano, następnie przytuptał  na wpół z przymkniętymi oczkami do mojego łóżka, wtulił się we mnie i zasnął. Spaliśmy do 10. 🙂 Po czym moje chłopaki (Pańcio i OM) zrobili sobie i mnie śniadanie i wraz z kawą przynieśli mi do łóżka 😀 OM chciał mnie zmusić bym poszukała jakiegoś miejsca (najlepiej góry) na wyjazd, natychmiast. Chciałabym wyjechać, nawet bardzo, ale…Moja fizyczność mocno mnie ogranicza, i leżenie w hotelowym łóżku jakoś mnie nie kusi. Wolę dom. (Chociaż jest jedno cudne miejsce na Mazurach- niestety, nie ma wolny miejsc w tym terminie). Zresztą Mam zostaje do czwartku, Tuśka ma urlop, nie mówiąc już o Pańciu, z którym w miarę normalnie mogę- jeszcze- spędzać czas. I przeraża mnie jakaś dłuższa podróż. OM zrozumiał.

TV pokazało apel matki, by rodzice nie pozwalali swoim dzieciom na jazdę rolkami, deskorolkami czy rowerem bez kasku (jej córka miała wypadek i leży w śpiączce). Od razu napisałam do Miśka: Synek, kup sobie kask na rower. W odpowiedzi: Już dziadek do mnie dzwonił i kazał :D; I dobrze, bo się martwimy. Przesłał się na rowerze z tekstem: Mam trąbkę dla bezpieczeństwa też :); Super! Ale kask musi być:); Kupię jutro 🙂

No!

A teraz prezentacja z poleceniem, czyli moje przeczytane ostatnio tomiszcza:

13900371_1233322873345474_3774401546681240487_n (1)

Książkę na wierzchu, polecam szczególnie mieszkańcom mojego DM i jego miłośnikom 🙂

23 myśli na temat “Tej rocznicy nie świętuję…

  1. Kochana, napisałaś wszystko to, co jest w mojej głowie od dawna. Nie lubię rezygnować z życia tylko dlatego, że jestem naznaczona chorobą. Walczę ze swoimi ograniczeniami i zazwyczaj udaje mi się zrobić nawet krok więcej niż założyłam. Od jakiegoś czasu przestałam się też przejmować ocenianiem mnie, na siłę wpychaniem w pewne ramy. Jak napisałaś…nie mamy nic do stracenia…oprócz życia, które chcę przeżyć na swój sposób.

    Trzymam niezmiennie kciuki. Wiem, że dasz radę! 🙂

    Polubienie

    1. Nie mieszkałabym na wsi, gdybym się przejmowała ocenami obcych mi ludzi…Zresztą wiele takich ocen dociera do mnie z dużym opóźnieniem 😉 Ale, kiedyś prosto w oczy usłyszałam od pewnej starszej pani, że mnie to już dawno nie powinno być. Serio. Widocznie mój żywot, kłócił jej się z poglądem, że rak= śmierć. A ja tu już sobie żyję kilkanaście lat 😉 No to wykrzyczała szczerze;)

      Każdy powinien żyć po swojemu. Ostatnio OM mi powiedział, że on to by się już dawno załamał jakby musiał tyle przejść. A ja mu na to, że wcale nie, że dopiero jak człowiek staje w szranki to dopiero może się sprawdzić, więc nie ma co gdybać.

      Obie damy radę! Trzymam i ja, więc niech moc będzie z nami !
      Ściskam 🙂

      Polubienie

  2. No coz samo sedno.Wszystkie moje mysli,zawarte w Twoim poscie.Tez mialam wyjechac chociaz na 3,4 dni.Wole jednak bezpieczenstwo w domu.Pozdrowka serdeczne

    Polubienie

    1. Osoby chore mają po prostu podobne odczucia i spostrzeżenia na temat choroby i chorowania.

      Ja trochę jestem zła na siebie, że się nie przemogę. Ale z bólem, który dokucza przy zmianie pozycji, za dużo nie zwojuję. Wczoraj jeszcze potworny ból głowy związany ze skokiem dolnego ciśnienia. Opanowany po długim czasie i wizytą PT, która wracając z nad morza wraz synem ,nadrobiła 180 km, żeby przyjechać 🙂
      I takie chwile cieszą 🙂
      Uściski 🙂

      Polubienie

  3. TAKA POLSKA TRADYCJA.
    4 października 2007

    PRAWIE 4 LATA TEMU ZACZĘŁAM PISAĆ TEN BLOG DLA TYCH, ZWŁASZCZA W POLSCE, KTÓRYCH LOS DOTKNĄŁ TAK JAK MNIE. ŻYJĄC W MENTALNIE TROCHĘ BARDZIEJ CYWILIZOWANYM KRAJU, UCZYŁAM SIĘ, JAK ŻYĆ Z RAKIEM, JAK NIE POPADAĆ W DEPRESJĘ, JAK ROZMAWIAĆ O TYM Z INNYMI, MÓWIĆ O SWOICH SŁABOŚCIACH, NIE CHOWAĆ SIĘ W KĄCIE Z ZASMARKANYM NOSEM.

    PISAŁAM, ŻARTOWAŁAM, POKAZYWAŁAM, SKOCZYŁAM ZE SPADOCHRONEM TUŻ PO CHEMII, ŻEBY ROZWESELIĆ WSZYSTKICH TYCH, O KTÓRYCH POLSKA „TRADYCJA” MÓWIŁA: ACH TO RAK, TO JUŻ KONIEC.

    TO NIE KONIEC, TO NIE JEST PRAWDA !!!! MOŻESZ JECHAĆ NA WYCIECZKĘ, POJECHAĆ W GÓRY, SPEŁNIĆ SWOJE MARZENIA !! NIE SŁUCHAJ POCHYLONYCH NAD TOBĄ ZAMARŁYCH ZE STRACHU TWARZY. ŻYJ, JAK TYLKO MOŻESZ , ŻYJ NAJLEPIEJ, ZACHWYCAJ SIĘ KAŻDYM PROMYCZKIEM, KAŻDYM LISTKIEM, BO SĄ WIELE PIEKNIEJSZE, NIŻ DURNE PROGRAMY W TW, PRZED KTÓRYMI LEŻYSZ I PŁACZESZ, ŻE UMIERASZ !!!

    O, POLSKA NINAWIŚCI ! DALAŚ SIĘ WZNIEŚĆ TAK WYSOKO. KRÓLUJESZ WSZĘDZIE. NIE MA JUŻ NASZEGO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO BEZ NIENAWIŚCI. NIE MA SĄSIADÓW POPIJAJĄCYCH RAZEM KAWĘ, NIE MA PRZYJAŹNIĄCYCH SIĘ DZIECI MIĘDZY BLOKAMI NA TRZEPAKACH. NIE MA UKOCHANYCH NAUCZYCIELI.

    JEST NIENAWIŚĆ I UDOWADNIANIE TEJ NIENAWIŚCI.

    TAK TEŻ JEST NA BLOGACH.NIE MA DAWNYCH PRZYJAŹNI I WSPÓLNYCH PODRÓŻY. NIE MA WSPÓLNYCH DUSKUSJI NA TEMAT FILMU. WSZĘDZIE SĄ PODPISUJĄCY SIĘ OBŚLIZGŁYM NICKIEM ANONIMOWI SZUBRAWCY, MAJĄCY NAJWIĘKSZĄ WIEDZĘ NA KAŻDY TEMAT. NAJLEPIEJ ZNAJĄ SIĘ NA WSZYSTKIM, NAJLEPIEJ OŚMIESZAJĄ, NAJLEPIEJ WYGWIZDUJĄ, NAJLEPIEJ ZŁORZECZĄ. ROZWALAJĄ KAŻDĄ PRZYJAŹŃ, ROZDEPTUJĄ KAŻDE ZDANIE. TUPIĄ NOGAMI ALBO PLUJĄ NA WSZYSTKO UDAJĄC WIELKICH PANÓW Z CYGARAMI KUBAŃSKIMI W WYDĘTYCH POGARDLIWIE OBŚLINIONYCH WARGACH.

    POTEM SPOKOJNIE KŁADĄ SIĘ SPAĆ MRUCZĄC Z ZADOWOLENIA, ŻE TEN, KTÓREMU DOWALIŁ, JUTRO JUŻ NA PEWNO ZAMKNIE TEGO SWOJEGO BLOGA. JUŻ ZA DŁUGO SIĘ TAM WYMĄDRZA.

    I TAK POZAMYKAŁY SIĘ BLOGI, NAJCIEKAWSZE, MĄDRE, CZYTANE PASJAMI. ODESZŁY LAWENDY, KRASNALE, YAVY I AMELIE, WIELE WIELE,ODESZŁO DOBRYCH BLOGÓW. i ODEJDZIE JESZCZE WIELE. BO ONET RZUCIL PERŁY PRZED WIEPRZE, A NAD WIEPRZAMI NIE ZAPANOWAŁ.

    ZOSTAŃCIE W POKOJU I POZWÓLCIE MI W POKOJU ODEJŚĆ. CHCIAŁABYM PRZED ŚMIERCIĄ JESZCZE DUŻO SIĘ UŚMIECHAĆ.

    DZIĘKUJĘ PRAWDZIWYM PRZYJACIOŁOM.

    Polubienie

    1. Oczywiście, że się nie gniewam.
      Sama wracam do bloga Basi…w różnych momentach,.

      W listopadzie minie 9 lat, a słowa wciąż aktualne…Może jedynie na blogach się uspokoiło ( wiele jest zahasłowanych), Onet też już zmienił taktykę i nie promuje już tak blogów. Wtedy rzucał psoty na pierwszą stronę, ale wiele było promowanych w specjalnym okienku. Myślę, ze w blogerach obudziła się zawiść z tego powodu, ale wtedy właśnie powstał konkurs na najlepsze blogi i…rozpętało się piekło…Sama w tym czasie rzadko pisałam a jeszcze rzadziej byłam na zaprzyjaźnionych blogach. Po śmierci Basi, wiele osób blogujących po jakimś czasie zrezygnowało, ta nagonka w jakimś sensie się do tego przyczyniła. Smutne to…

      Polubienie

  4. Ja ogólnie uwazam, że nikt nie ma prawa nikogo oceniac- nie tylko w kontekście raka, ale tak genenrlanie- bo to,ze w danej sytuacji/ zdarzeniu jeden sie zachowa tak a nie inaczej, nie znaczy, że jest to normą i wszyscy tak musza.

    Ty dla wielu jesteś nie nadzieją a faktem- faktem, że da się walczyć i jednoczesnie cieszyć z życia. NIgdy chyba tego nie pisałam, ale teraz jets najlepszy moemnt- bardzo Cię podziwiam. Za siłę. Za optymizm i wiarę w lepsze jutro.

    Polubienie

    1. Wystarczy odrobina zrozumienia i tolerancji. Z drugiej strony, chyba nikt nie jest wolny od oceniania innych, tylko można to robić tak, by nie szkodzić…

      Dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie:*
      Staram się jak mogę, cieszyć tym co wciąż oferuje mi los.

      Polubienie

  5. Wiesz, gdyby mi się czasem przyplątało, dzięki Tobie potrafiłabym się z tym wziąć za bary 🙂
    A jeśli chciałabyś jeszcze knigę tej wagi, to polecam Nowy Jork :))

    Polubienie

    1. Tfu, tfu, i stukam w niemalowane drewno…
      Po to piszę w miarę o wszystkim, żeby innym też skrzydła nie opadały, a nawet jeśli, to żeby potrafił je podnieść do lotu 🙂

      U Ciebie jest ta kniga w recenzjach? zaraz zobaczę, a jak nie to wygooglam.

      Polubienie

  6. Witam. Nikt nie ma prawa osądzać, ani Ciebie, ani kogoś innego, jak się zachowuje, gdy walczy, czy gdy ma okresy emisji. Każdy zachowuje się tak, jak potrzebuje w danej chwili, nie musi wcale obnosić się ze zbolałą miną. Są dni lepsze i gorsze, ale siadanie na czterech literach w kącie i biadolenie, to nic nie daje, tylko dołuje.
    Mnie, po pół roku, od śmierci Męża chciano zlinczować, bo śmiałam zapisać się na kurs prawa jazdy, który ukończyłam. Teraz jeżdżę autkiem, jestem samodzielna i chodzę z wysoko podniesioną głową, bo nie kwękałam, jak mi źle, nie obnosiłam się z moim bólem.

    Polubienie

    1. Niedawno powiedziałam swojej PT, że to ona nauczyła mnie zrozumienia i nieoceniania nietypowych zachowań. Niechcąco.
      Kiedy umierał jej tata( dawno temu)- chorował na alzheimera długie lata- akurat całą rodziną byli u nas. Nie zerwała się i nie wróciła od razu do DM- wszystko załatwiał brat jej męża. Wyjechali na drugi dzień…
      Gdyby ktoś opowiedział mi to o obcej osobie, zapewne zareagowałabym jakimś komentarzem. Wtedy. Ale znałam PT, znałam jej sytuację rodzinną, wiedziałam, co czuje i co przezywa i ma prawo to robić na swój sposób. Rozumiałam ją doskonale. I od tamtego czasu, uważam, że jeśli ktoś postępuje inaczej niż inni tego oczekują, to ma do tego prawo i nie nam oceniać, bo nie znamy powodów. Przecież nikogo nie krzywdzi…

      A żałobę każdy przeżywa indywidualnie i nic nam do tego. Ty po pół roku zrobiłaś prawo jazdy- nie rozumiem co w tym złego?- a moja znajoma ( pisałam o tym na blogu) była już z innym mężczyzną- szczęśliwa- i jest z nim do dziś.

      Polubienie

  7. Wiesz, w ogóle nie dajesz odczuć, że prowadzisz jakieś życie obok i to jest chyba coś, co chciałabym usłyszeć, gdyby kiedyś trafiło mnie.
    Uśmiecham się do Ciebie bardzo, bardzo radośnie, Roksanno :))

    Polubienie

  8. Każdy żyje jak umie. W zdrowiu i w chorobie.I o ile tym swoim sposobem na życie nikomu nie robi krzywdy, to wszystko jest ok. Każdy z nas ma inną wrażliwość i swój sposób radzenia sobie ze stresem. Mnie choroba mobilizuje do walki, moją kuzynkę wpędza w straszne doły.Każdy żyje jak umie. (Te słowa to tytuł książki. Zapożyczyłam je sobie na okoliczność dyskusji oceniających postępowanie bliźnich.)
    Serdecznie Cię pozdrawiam z Posejneli!

    Polubienie

    1. Czyżbyś była w przepięknych okolicznościach Podlasia? Ach…:D

      Tak, wszystko co napisałaś to oczywista prawda.

      Przepięknej pogody życzę!
      Uściski 🙂

      Polubienie

  9. Ludzie nieraz są tak bezczelni, że chyba tylko porządny soczysty liść byłby dobrym komentarzem na ich mądrości. Wiem, że nie trudno się nie przejmować, ale na takich chyba nie ma sposobu – prócz solidnego opie…lu i odcięcia się.

    Jestem zbulwersowana Twoją przedostatnią notką. Normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy myślę ile takich patałachów jak ten pielęgniarz pracuje w placówkach medycznych. Po co, po jaką cholerę? Za karę wybrali sobie ten zawód, pokutę jakąś mają? Wrrr!

    Polubienie

    1. O tak, najlepiej się odciąć, od tych, którzy nie pomyślą, co mówią lub piszą. Słowa potrafią mocno dokuczyć, zapaść głęboko w duszę i zatruć…Nawet te irracjonalne…

      Osiem lat temu, lecząc się w onkologicznym szpitalu, trafiłam na fantastyczny personel. Ale, pacjentki, które już dłuższy czas się leczyły, opowiedziały mi, że jedna z pielęgniarek taka fantastyczna kiedyś nie była. Po zwróceniu jej uwagi raz czy drugi, o 180 stopni zmiana zachowania. Pani ta, wcześniej pracowała w miejskim szpitalu na SOR-ze mając do czynienia z różnymi pacjentami, i stąd ta jej obcesowość- nie jakaś tragiczna, ale się odznaczała od pozostałych. Jak widać można zmienić swoje podejście do pacjenta.
      Pielęgniarki mają do czynienia z różnymi chorobami i pacjentami, ale zawsze powinny mieć odrobinę empatii do osoby cierpiącej, ale przede wszystkim szacunek. Dlatego ta praca jest specyficzna, nie dla każdego.

      Polubienie

  10. Twój tekst bardzo mnie wzruszył, tyle w nim ciepła i dobrej energii, która wprost od ciebie emanuje. Ładnie napisałaś, żeby nie oceniać i nie dziwić się. Bo to niby oczywiste, ale dla niektórych trudne. Serdecznie Cię pozdrawiam.

    Polubienie

Dodaj komentarz