Co się kryje za słowem „piekielna”…

Bardzo agresywna chemia, która podana bezpośrednio do żyły, zabiłaby każdego.

Piekielna jest również dzisiejsza pogoda, choć cytując pewnego ojca  pewnej babci z książki „Babcie i Aniołowie”, to: lepsza zła pogoda niż żadna albo każda pogoda jest piękna, tyle że inna :D. Lało, lało, lało i wciąż leje gdziekolwiek dziś jestem. Nawet na moment nie przestało. Lepiej jednak tak, nawet bardzo intensywnie, niż słońce, a potem nawałnice burzowe. Ale! Do rzeczy…

Tym razem OM, wpuszczony przez uprzejmego Ochroniarza, który upewnił się, że OM nie ma zamiaru przebywać wraz z autem na terenie szpitalnym dłużej niż kilka minut, dowiózł mnie pod budynek G, pod same drzwi,  i zaraz odjechał do mieszkania, by się zdrzemnąć. Najpierw miałam wizytę u p. Chirurga, a potem miałam czekać na konsylium- wszystko odbywało się w tym samym miejscu, tylko w innych gabinetach. Pan Chirurg od razu mi przypadł do gustu ;). Fajowy! Serio! Od razu było widać i czuć, że  Ześwirowany ;). Objaśnił mi, co i jak: Brzuch mi rozetną jak nigdy przedtem, choć przedtem miałam dwa razy w poprzek ( dzięki temu mam dwoje kochanych dzieciaków) i dwa razy w pionie; to jednak będzie długaśne rozcięcie. Następnie wytną wszystkie guzki jakie tylko zobaczą, zostaną najwyżej takie 3 milimetrowe. Następnie brzuch zaszyją, ale zostawią cztery sączki, przez które wprowadzą bardzo agresywną chemię podgrzaną do 42 stopni.  A potem…a potem mnie wybudzą. Pan Chirurg powiedział, że to jest najnowsza metoda jaką mogą w  tej chwili mi zaproponować. I że można ją powtórzyć. I tego się czepiłam jak rzep, bo jeśli tak, to szanse przeżycia są! ;). Pan Chirurg, jak zobaczył, żem zmutowana to: dzieci zrobiły badania? W odpowiedzi usłyszał, że córcia już po prewencyjnych operacjach. Pokiwał z uznaniem głową i stwierdził, że tak trzeba. Na ten czas. Bo medycyna idzie do przodu. Ja też  w sumie się doczekałam…Na koniec uścisnęliśmy sobie dłonie.

Potem czekałam na przekroczenie progu, by stanąć przed oblicze szanownej komisji. Pytanie tylko po co? A wiem! Po to, by p. Profesor usłyszała przy świadkach, że wiem, iż moja choroba jest nieuleczalna, a leczenie agresywne. Wiem.  To wszystko, bo o reszcie, czyli, co dalej i kiedy, dowiem się w poniedziałek. Albo i nie. W każdym razie w poniedziałek mam być w poradni.

Życie jest nieuleczalną chorobą, często leczoną agresywnie- to cytat z Bani (nie mylić z epem ;p). Dokładnie tak! A tak naprawdę, to jaka to choroba, wiedziałam już w dniu zdiagnozowania- prawie 8 lat temu- a potwierdziły to wyniki hist. Nie położyłam się jednak i nie czekałam na bukwico, tylko robiłam swoje. I dobrze mi szło :D.  Nie jestem niczym zaskoczona. Jestem trochę przerażona, a ściślej mówiąc, będę. Będę, jak będę szła do szpitala. Tak na szybko kalkuluję sobie, że nie mam nic do stracenia – oprócz życia, a do zyskania- czas. A OM już w aucie powiedziałam, że muszę zaryzykować, bo przecież chirurdzy onkolodzy muszą się na kimś doskonalić. Im więcej i częściej będą taką metodę stosować, tym nabiorą większego doświadczenia i pomogą większej liczbie osób.  O!  I to jest moja polityka- logika.
Dzięki za trzymanie kciuków i wysyłanie dobrych myśli. To jeszcze nie koniec, bo najbardziej będą one potrzebne w dniu całej tej piekielnej operacji. Ale na razie można poluzować :). Dziękuję!
Miłego weekendu!  🙂
P.S. Wczoraj nie chcąc się denerwować, nie oglądałam meczu stulecia 😉  a serial o Ludwiku XIV ” Wersal. Prawo krwi”. Krwi było dużo, więc w stresujących momentach (3) przełączałam na mecz, by upewnić się w bezbramkowym wyniku, zobaczyć jak nasz bramkarz pięknie obronił bramkę,  zdenerwować się „setką” (nie wiem którą) Milika i obejrzeć ostatnie półtorej minuty meczu- zamykając oczy przy rzucie wolnym Niemców i z ulgą wysłuchać gwizdka kończącego mecz. Uważam, że stres zminimalizowałam do minimum :D.

34 myśli na temat “Co się kryje za słowem „piekielna”…

  1. „że nie mam nic do stracenia – oprócz życia, a do zyskania- czas.” – Za ile dasz prawo do używania? Bo piękne!

    Zycie i tak kiedyś stracimy, za to CZAS jest bezcenny 😀

    Polubienie

  2. Z tą redukcją stresu meczowego to coś nie teges – skoro wszystkie emocjonujące momenty obejrzane 😉
    Podejście OM do operacji uderzająco wręcz racjonalne (oni chyba już tak mają). W prawdzie na pierwszy rzut oka trochę bezduszne (jak to „muszą się na kimś doskonalić” ?) ale z drugiej strony, może właśnie takie „techniczne” podejście pozwala Jemu oswoić lub maskować strach.
    Życzę wypoczynku w te ocalałe 2 z 4 dni wolnego 😉

    Polubienie

    1. Teges teges, bo 3 minuty stresu, to nie to samo, co 90 minut ;D
      OM nie jest bezduszny, to ja tak powiedziałam do niego (może niestylistycznie wyszło, jak to u mnie ) ;p
      A strach w nim jest na sam widok szpitala- niedobrze mu się robi i gada bezsensu. To eliminuję ten strach, nie ciągając, kiedy nie muszę.
      Postaram się wypocząć, wyspać i w ogóle…tyle że w domu huk roboty, co to niby nie gęś, więc się nie wytopi, ale…
      dzięki 🙂

      Polubienie

  3. Wiedziałam, że uda Ci się zakwalifikować do tego leczenia. A skoro ten etap pokonałaś, to i następny przejdziesz z pozytywnym skutkiem. Jeszcze się tego CZASU nacelebrujesz!
    Miłego, bezdeszczowego weekendu! Ściskam Cię mocno!!! Buźka:)))

    Polubienie

  4. Nadal leje i wieje.Brrr…
    Roksana, podziwia Cię. Podziwiąm Twoją odwagę, twój rozsądek i w pewnym sensie poczucie humoru. Przy takim nastawieniu będzie dobrze, ba, będzie nawet bardzo dobrze. Serdecznosci.

    Polubienie

    1. Dziękuję 🙂
      Inaczej się nie da. Jest zadanie, to je wykonuje i skupiam się na nim, inaczej bym zwariowała. Nastawienie zawsze mam dobre, mimo swojej wiedzy na temat, bo dopóki człowiek w grze…
      Nie jestem typem żartownisia, ale lubię się uśmiechać i szukać pozytywów w każdej sytuacji. I przede wszystkim doceniam, nie mając o nic pretensji do losu…
      Serdecznie pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  5. A kiedy dokaldnie ta operacja wiadomo? bede mocno trzymac kciuki i przesylac moc pozytywnych mysli 🙂 MUSI byc dobrze, bo innej opcji nie ma 🙂 jestem z Tobą 🙂
    P.S. Parasol + deszcz + drobne zakupy (na pieszo) to jest najgorsza rzecz ktora znam, a dzis musialam to przezyc, bo inaczej bym obiadu nie zjadła…ale u mnie dzis na przemian raz zachmurzenie i deszcz a za chwile slonce i niebieskie prawie niebo

    Polubienie

    1. Nie wiadomo, ale mam nadzieję, że w końcu ( w poniedziałek) się dowiem.
      Dziękuję:***
      No to miałaś pogodę w kratę. U mnie dziś od rana świeci słońce, więc obudziło mnie walenie na dachu 😉
      Buźka.

      Polubienie

  6. Witaj. Jestem i będę – to odpowiedź, do poprzedniego posta. 🙂 Odpocznij i nabieraj sił, remontem się nie przejmuj, nie zając, nie ucieknie. 🙂 Pozytywnych myśli o czasie, który jest przed Tobą. Pozdrawiam i dalej trzymam kciuki – przynajmniej w domu, bo jutro i w niedzielę 12 godzin w pracy i pukania w klawiaturę. 🙂 🙂 🙂

    Polubienie

    1. O ranciu, to owocnego pukania, długich przerw dla higieny i niech ten pracowity czas jak najszybciej Ci zleci.

      I dziękuję!!!:)

      Remont już tylko na zewnątrz trwa, ale dom wciąż jeszcze do końca nieogarnięty. Się nie przejmuję, ale staram się coś tam porobić, bo mi włazi w oczy 😉

      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  7. że też człowiek nie może mieć w brzuchu suwaczka takiego jak do spodni – cyk, brzuszek otwarty, pan doktor zobaczy co tam nie gra, zrobi porządek, cyk, zasunie i gotowe. Może w przyszłości tak właśnie będzie.

    Polubienie

              1. Ano trza puszczać innom dziurom bo podobno jak jest nadmiar…to zbiera się właśnie w główce i ma się (sorry za słownictwo pisane)…posrane myśli 😛
                Wychodzi na to; że mnie się te wiaterki faktycznie zbierajOM w główce 😛

                Polubienie

          1. Czytałam dziś wywiad z jednym doktorem od gazów i … WYPSZCZANIE a nie wstrzymywanie jest wskazane. Bo to nie tylko mogą wybuchnąć, ale i nastrój nasz spaskudzić. 🙂

            Polubienie

  8. Terapia brzmi bArdzo „konkretnie” i niech tak konkretnie sie rozprawi z wrogiem 🙂 p.s. Ale dlaczego nieuleczalna? Skąd pewność ze nie da sie choróbska ostatecznie pokonać?

    Polubienie

    1. Hmm…
      Zawsze przy diagnozie a raczej po badaniu hist. lekarz wie, czy dany skorupiak ( kilka składowych) kwalifikuje się do radykalnego wyleczenia; są na to szanse, czy nie. To daje mu wiedza na temat danego skorupiaka i metod leczenia, dostępnych na całym świecie. Dlatego często lekarze walczą „tylko” o…wydłużenie przeżycia, i są w tym coraz lepsi, co potwierdzają statystyki.
      Każdy nowotwór można pokonać, ale to zależy od stopnia zaawansowania.

      Polubienie

      1. Kurcze…ale prawdą też jest, że medycyna czasami nie potrafi wytłumaczyć „cudów”. Czasem coś beznadziejnego daje się wyleczyć i odwrotnie, coś niby błahego staje się „gwoździem”.

        Bardzo mnie ucieszyła wieść o nowych metodach leczenia…jednak szanse są! Skoro chcą tego spróbować to znaczy że nie zapisali Cię Roksano na straty!

        Buuuziaaakiiii !!!! 😀

        Polubienie

  9. Roksano.pierwsze sysze o takiej metodzie.Mnie chirurg nie chcial operowac mam maly wszczep.Po badanisch (tomograf, Pet,kolonoskopii .przeswietleniach ….uznal ze nie ma potrzeby.Konsylim w 2014 uznalo ze 9 chemii wystarczy .Chodzilam na badania kontrolne Po roku wzrost markerow.jakies male ognisko ……..i skutek wznowa i 12 chemii jeszcze 2 w lipcu .Co dalej? Znowu badania i………….Pozdrawiam i naprawde podziwiam za hart ducha

    Polubienie

    1. To na podstawie badań lekarze zadecydowali, żeby skierować mnie na HIPEC- to tak się nazywa. Po tym będzie też chemia dożylna- niestety. U mnie podstawa to 2008 operacja i 6 cykli; wznowa w 2014 i 6 cykli a teraz kolejna wznowa, ale też guz na esicy i dlatego operacja, no i leczenie dopiero przede mną.
      Renatko, masz szanse na pozbycie się gada raz a dobrze! Pamiętaj o tym! Moja sytuacja jest trochę inna; ja byłam, jestem tego świadoma. Co nie znaczy, że nie liczę iż doczekam się skutecznego leku:))
      Ściskam Cię serdecznie:)

      Polubienie

  10. Co Wy tam wiecie o meczowym stresie; burza zabrała nam transmisję od samego początku na dłuuuugie 12 minut! To jest dopiero masakra! Niby włączyłam online z internetów ale obraz był bardzo kiepski z piłką „niewidką”włącznie…pewnie serwery się zapchały heh.

    Polubienie

Dodaj komentarz