Jak cię widzą, tak…i

Według z góry ustalonego scenariusza i wdrożenia do niego poprawek, OM w niedzielę zawiózł mnie do DM. Z prędkością światła, mimo znacznego ruchu na drodze. (Większe natężenie wraz z korkami było z naprzeciwka, ludziska wracali znad morza do domów) Po drodze jeszcze zahaczyliśmy w ŚM o dwa sklepy, coby wybrać drzwi do toalety na dole. Szybko poszło, wyszliśmy tylko z klamką 😉 U Dziadków był akurat Misiek (konsultacja pracy inżynierskiej), więc ustalono, że to On odwiezie mnie do domu. On albo Tuśka, która raniutko w poniedziałek gnała do swojego szpitala i mogła wracać przez DM.

Do szpitala wybrałam się taksówką. Pan kierowca był jakiś mrukliwy, okutany w kurtkę, gdy na dworze ciepło choć pochmurno, bo po deszczu, a co gorsza, w aucie nie była włączona klimatyzacja, no, chyba że za nią uzna się 2 cm uchylonego okna od strony kierowcy. Przy moich drzwiach przycisk od okna nie działał.

Milczę, jak nie ja…

W poczekalni przed gabinetem sporo ludzi, wizyty na ustaloną godzinę, więc przede mną tylko dwie osoby. I co z tego, jeśli wszystkie siedziska zajęte, więc kucam z niemożności. Nie pierwszy raz zdrowe osoby, towarzyszące swym bliskim rozsiadają się wokół nich, rozprawiając wesoło lub czytając sobie prasę. W przewadze faceci. Nie przyjdzie im do głowy ustąpienie miejsca.

Milczę, jak nie ja…

Pan Doktor wesoło do mnie, po co ja tu przyszłam. Bo kazali- odpowiadam- eee tam- słyszę. I mówię, że chcę się pozbyć wszów, bo mnie gryzą. ( To tak w nawiązaniu do pisemnej rozmowy z Banią). Doktor się zaśmiał: swędzi? Swędzi, a podrapać się nie można bo haczą. Poszło ekspresowo. Wyniku hist. wciąż nie ma- cud by się stał, gdyby był.

Nie komentuję, bo po co.

Zamawiam taksówkę, tym razem kierowca młodszy, a taksówka wypachniona z odpowiednią temperaturą. Zmieniam plany i proszę do jednego z centrum handlowego- wszak w środę Dzień Dziecka. Się też traktuję jak dziecko, więc zakupy dla się i dla Pańcia. Jestem trzy krótkie przystanki tramwajowe od mieszkania, wiec postanawiam wrócić tramwajem. Czas najwyższy, bo nie najlepiej się czuję, luster unikam…W tramwaju zaraz po skasowaniu biletu, czuję jakąś dłoń na ramieniu- to pan ( w moim wieku może ciut młodszy) zaprasza, żebym usiadła na jego miejscu. Dziękuję z wdzięcznością i kompletnie się nie przejmuję tym,  co mam wymalowane na twarzy, ani tym, że starsze osoby ode mnie stoją. W końcu naprzeciwko mnie siedzi ze słuchawkami w uszach i z telefonem w ręku młoda dziewczyna.

W mieszkaniu padam na łóżko…

Wracam z Miśkiem. Po drodze dopadają nas macki burzy; na szczęście oprócz błysków, silnego wiatru i deszczu oraz spadku temperatury z 30 na 19 stopni, nic groźnego się nie dzieje. A deszcz potrzebny! Dziesięć kilometrów przed domem dzwoni Tuśka, że jeszcze siedzi w szpitalu, ale dziś wraca. Ostrzegam przed pogodą.

Powietrze rześkie, więc wykorzystuję i otwieram na oścież okno w sypialni…Dzwoni Tata, czy szczęśliwie dotarliśmy, potem dzwoni jeszcze raz czy Misiek już wyjechał, bo wypadki na drodze…Obdzwaniam dzieci: Misiek już u siebie, a Tuśka właśnie podjeżdża pod swój dom…Mogę spokojnie zamknąć oczy i odpłynąć…Nie mam siły nawet na oglądanie czegokolwiek, a co dopiero na czytanie…A nowe zamówione książki właśnie przyszły. W tym kolejne tomisko 800 stronicowe w twardej okładce, najgłośniejsza amerykańska powieść roku: Hanya Yanagihara, małe życie.  A SHANTARAM  (wspominałam w jakimś poście) – polecam!

22 myśli na temat “Jak cię widzą, tak…i

  1. O ustępowaniu miejsca to można by książkę napisać. Albo ze trzy- w tomach. Każdy ma swoje racje, ale generalnie irytuje mnie wymuszanie ustepowania przez kobiety w ciazy i osoby starsze, a to dlatego, ze niejedna osoba mlodsza albo nie w ciazy, ale chora może tego miejsca bardziej potrzebowac niż starsza pani czy kobieta z brzuszkiem.

    Polubienie

    1. To prawda, dlatego w miejscach komunikacji miejskiej trudno oceniać…Chociaż o dziewczynie z naprzeciwka trudno powiedzieć, że siedziała, raczej pozycję miała ” rozwaloną” ;P

      Jednak uważam, że zdrowi panowie w sile wieku powinni ustąpić każdej kobiecie…O!

      Co innego w poczekalniach u lekarzy. Osoby towarzyszące, często zajmują miejsca pacjentom. Często jest tak, że dalej, gdzieś w głębi korytarza są wolne miejsca, ale oni twardo przy gabinetach. I to jest wkurzające! Żadna z nich nie kwapi się by ustąpić miejsca, nawet wiedząc, że jak na zdjęcie szwów, to operacja była niedawno.
      Wiesz, ja myślę, że za mało empatii i wyczucia jest w ludziach.

      Polubienie

      1. Cóż… kiedys kultura panów była nieco inna, na wyższym poziomie. Pamietam jeszcze w liceum, że koledzy ustępowali nam miejsca choćby na ławkach szkolnego korytarza. Ostatnio duzo jeżdżę pociagiem do Wagrowca i cóż… teraz każdy słuchawki w uszach i jesli istniałaby potrzeba ustąpienia miejsca to… wzrok w drugą strone, żeby udawć, ze się nie widzi…

        Co do poczekalni- no sto procent racji niestety. Kiedy ostatnio byłam na tym nieszczęsnym usg piersi, to ja samotnie czekalam w poczekalni,a Krzychu z Patrykiem wybyli na spacer, właśnie po to by nie robic niepotrzebnych tłumów na korytarzu, za to jedna kobieta z dzieckiem była w obstawie mężą, rodziców i koleżanki albo siostry. Przez to jeden starszy pan musial usiąść na parapecie, mimo, ze widniał napi, by nie siadać, ale w sumie co miał zrobić.

        Polubienie

      2. zbaraniałam po wejściu do tramwaju. Tramwaj nie zdążył ruszyć, a ruszył się młodzieniec ustępując mi miejsca. Nie wiem, czy z powodu mojej starości, czy z powodu kuli 😉 Dopiero zdecydowana reakcja Babci (Adoptowanej) sprawiła, żem usiadła – z wrażenia też 😀

        Polubienie

        1. To co powinno wywoływać normalne reakcje, wywołuje zbaranienie -;D
          Efekt braku kindersztuby, za to odwracanie głowy i spuszczenie oczu- wytrenowane do perfekcji. Na szczęście, czasem ktoś nas zaskoczy 🙂 Miło.

          Polubienie

  2. Kawał mi się taki przypomniał:
    Siedzi młodzieniec w autobusie, a nad nim wisi dziadek, który nie wytrzymuje i pyta, czy młody człowiek mógłby ustąpić miejsca. Młodzieniaszek na to butnie, że takich jak dziadek powinni utylizować już, tabletkę jakąś wymyślić i podawać, żeby świata nie zaśmiecali. Dziadek tylko kiwa głową i mówi, że on pewnie już czasów wynalezienia tabletki nie doczeka, ale młodzieniec i owszem.
    W sumie nieśmieszny 🙂

    Polubienie

  3. Zamawiaj taksówkę z zastrzeżeniem, by była z klimą. Dzielna jesteś dziewczyna, że nie każesz się wozić, prowadzać, siedzieć koło siebie i czekać. Taki typ, mam tak samo. Bolało ściąganie wszów? Mnie zawsze boli jak cholera!

    Polubienie

    1. Podejrzewam, że była, tylko kierowca ciepłolubny albo oszczędny 😉

      Dopóki mogę, to nie angażuję nikogo, wystarczy jak ja się nasiedzę i nasłucham… Sam fakt, że obawiałam się samodzielnej jazdy do DM już mnie deprymował- pewnie dałabym radę, ale byłoby to zbyt męczące.

      Nie bolało. Pan Doktor mnie zagadał 🙂

      Polubienie

  4. Tak mi się przypomniało,jak kiedyś przy pomocy swego nieletniego wówczas syna,wdrapałam się o dwóch kulach do tramwaju. Wszystkie miejsca były zajęte, a najbliżej drzwi siedział młodzian że słuchawkami na uszach i znudzoną miną na obliczu. Moje dziecko grzecznie zapytało czy młody człowiek nie zechciałby ustąpić mi miejsca. Młodzian spojrzał na mnie, jednocześnie z namaszczeniem przeżuwając gumę i stwierdził pełnym i pewnym głosem, że jak ktoś jest kaleką,to powinien taryfami jeździć. Po czym spokojnie zaczął obserwować przez okno miejski krajobraz. Miejsca ustąpił mi pan około sześćdziesiątki.
    Serdeczności (jeszcze bawarskie)!

    Polubienie

    1. No właśnie, tak nawiązując do kawału tanyi: młodemu człowiekowi nie przyjdzie do głowy, że może i jemu się kiedyś noga powinie i, że kiedyś będzie stary…
      Brak wychowania, za to nad wyraz rozwinięta arogancja.

      Uściski 🙂

      Polubienie

  5. Trafiłam onegdaj z cierpiącą mocno córcią na SOR (Lutycka). Wszystkie miejsca zajęte, z jednym chorym czasem trzy osoby w różnym wieku i każdy musi siedzieć.
    Nic dziwnego skoro czekać trzeba kilka godzin. Po co jednak ciągnąć za sobą całą rodzinę? Głośno jak w ulu z powodu rozmów, córcia słaniająca się na nogach i ja, która stanie znosi gorzej jak chodzenie. Jakoś stoimy. Zwalnia się jedno miejsce pod gabinetem, chcę żeby młoda usiadła, a ona walczy ze mną, że ja i zapiera się jak osioł. siedzimy na zmianę. Pod gabinetem cztery krzesła, trzy z nich zajęte przez małżeństwo i ich płaszcze. Zaledwie kilka metrów od wieszaka. Wychodzi lekarz i prosi panią do gabinetu, wstają oboje, córka siada na jednym ze zwolnionych miejsc.
    Po chwili pani wychodzi idą do krzeseł, pani siada, pan stoi i mamroce pod nosem, że młody koniecznie musi siedzieć, podczas gdy stary stoi.
    Płaszcze nadal „siedzą” zajmując jedno miejsce. A tramwaje? Temat rzeka. W zasadzie jestem osobą ustępującą miejsca częściej niż młodzież. Dlatego też, skoro ktoś taki się znajdzie, należy skorzystać i podziękować, zamiast osłupieć w ciężkim szoku jak Bania. Bo drugi raz nieprędko może się załapać;)

    Polubienie

    1. Możemy sobie rękę podać z tym staniem: mam tak od zawsze, że wolę chodzić i biegać niż stać.
      Ja bym zwróciła uwagę, co do płaszczy…
      I powiem Ci, że jeśli spotka mnie znowu podobna sytuacja, to zwrócę uwagę osobom towarzyszącym. Bo to jest nagminne!

      Komunikacją miejską jeżdżę może dwa- trzy razy w roku, więc przeważnie stoję albo siadam jak jest dużo wolnych miejsc. Ani wiek ani wygląd nie wymusza, by ustąpić mi miejsca 😉 Tym razem ( pewnie z powodu tego, że okulary przeciwsłoneczne miałam w torebce a nie na nosie) było inaczej.

      Bania i tak ma szczęście, bo oprócz rekwizytów jest kobietą w pięknym wieku. Gdyby była młodym młodzieńcem o kuli/kulach ( jak swojego czasu Misiek, który tramwajem dojeżdżał do liceum), to by nikt na jej widok się nie zrywał ;P

      Polubienie

Dodaj komentarz