Dopóki dopóty…

Zanim  skończył  się wtorkowy dzień, zanim sama pomyślałam- dwie Kochane Dziewczyny zaczęły działać!  Efekt: badanie w przyszłym tygodniu 🙂 Oraz moja przeogromna wdzięczność, że dane było mi Je poznać. Bo choć ścieszam się -jak to Bania prawi- że udało się przyspieszyć, to jednak bardziej ucieszona jestem tym, że SĄ! CUDOWNE i WIELKIE! W całej swej okazałości:) Środowy poranek zaczął się uśmiechem, zanim na dobre otworzyłam oczy- niech żyją internety i dobre człowieki! Bliskie Osoby! Bo człowiek jest silny, gdy ma przy sobie bliskich i dobrych ludzi.

Środa zleciała, zanim się obejrzałam. Wyjazd do ŚR zajął mi mniej czasu, niż się spodziewałam. Opłaciłam parking przed ZUS-em na dwie godziny, a w budynku byłam dwie minuty. Zanim zdążyłam wziąć numerek, pani porwała mnie do swojego okienka, wcześniej wypytawszy się, po co przyszłam. Myślałam,  że to „stójkowa” od informowania i kierowania ruchem, a tu niespodzianka. Wyszłam z uśmiechem na ustach i załatwioną sprawą w trymiga 🙂 Nie miałam zamiaru zajeżdżać do ogrodniczego, ale zanim wyjechałam z miasta, to zmieniłam zdanie. Nie co do zakupu nasion- siać nic już nie będę- ale co do kwiatów. Kupiłam pelargonie i nawet je posadziłam (do dwóch skrzynek), zanim LP zjawiła się na kawę. Usłyszała wersję okrojoną- wiem, jestem okropna! Ale! No ryczałaby mi, a ja pewnie z Nią…a tu taki piękny dzień, ptaszki świergoliły, słoneczko świeciło i kwiatki oczy cieszyły…Po co to psuć snuciem bajd o skorupiaku…Zanim wyszła, przyjechał Pańcio na rowerze. Nie sam, z Tuśką jako obstawą. I został na noc…W międzyczasie rozmowa przez telefon z Rodzinną. Ściemniać nie mogłam przecież, wiem, że zdaje sobie sprawę, iż sprawa jest poważna, ale nie wiem, czy nie pomyślała sobie, czy ja zdaję sobie- jakoś tak lekko zrelacjonowałam. Bo było mi lekko- paradoksalnie.

Zapomniałam napisać, że we wtorek po raz pierwszy w tym roku poczułam zapach skoszonej trawy- znamienne, że na terenie szpitala. Tak, zdaję sobie sprawę, że wiosna, lato…upłynie pod jego patronatem…:(

Pańcio zapytany, czy śpi sam, czy z babcią- wybrał drugą opcję. W wannie podczas łowienia ryb, zjadł kolację. Tak, wiem, że to niepoprawność, ale jeśli Tuśka przez Babcię była karmiona w windzie czy tramwaju, to ja mogę karmić Wnuka w wannie 😉

Zanim oboje zasnęliśmy, były przytulanki i odpowiedzi na tysiąc dwieście pytań. Wiadomo, kto pytał, a kto odpowiadał 🙂 Przeleciała mi myśl, że za chwilę kolejny bój ze skorupiakiem, który ponownie mnie ograniczy, więc zanim…będę każdy dzień wyciskać jak cytrynę, którą co rano z wodą i miodem piję.

Dziś ze snu wyrwał nas budzik w telefonie. Kto dzwoni? – pyta się Pańcio podnosząc głowę z nad poduszki. Nikt, to budzik– odpowiadam- musimy wstawać do przedszkola. Pańcio zarzuca mi rękę na szyję i się wtula: To wstajemy Babcia, wstajemy – z uśmiechem mówi mi do ucha. Dzisiejszy dzień też rozpoczął się uśmiechem. I wciąż on tkwi na mojej twarzy, po przeczytaniu różnych wiadomości.

Przede mną 800 stron Shantaram Gregora Davida Robertsa. Czytał ktoś? Miałam w tym miesiącu nie kupować, a doczytać te, co mam. Ale! Za Bani słowami ubranymi w Jej melodię, powtórzę: śpieszę się żyć!  Czytać też!

 

17 myśli na temat “Dopóki dopóty…

  1. „Spieszę się żyć” – takie krótkie zdanie, a niesie ze sobą tak wielki ładunek emocjonalny. Oby takich dni jak dzisiejszy było jak najwięcej, pełnych szczęścia, przyjaznych ludzi wokół, słońca i miłych zapachów – nie tylko skoszonej trawy, ale co tylko lubisz.

    Polubienie

    1. Tak sobie dziś pomyślałam wdychając słodki zapach kwitnącej wiśni (no chyba, że to czereśnia- po owocach ją poznam ), że taką woń ma…nadzieja…
      Dziękuję 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz