Ten pierwszy raz…bez miłości…;)

Jedziemy do DM, ja w charakterze pasażera, ale widzę, że OM zaczyna się wiercić, więc jak to często bywa podczas wspólnych podróży, z jego  ust pada pytanie: Pojedziesz?  No nie powinnam być zaskoczona, ale byłam. Widząc moje wahanie, mówi: Nie będę spał…I już zjeżdża do zatoczki, zatrzymuje samochód i wysiada.  Wysiadam i ja, by się przesiąść, a w myślach: no przecież nie będę pękać 😉 Krótka instrukcja z naciskiem pamiętaj o lewej nodze, a właściwiej o niej zapomnij- i już ruszam. Skupiona, jak chyba nigdy w życiu, a przynajmniej nie pamiętam. OM po swojemu rozmawia przez telefon- normalka. Dość długo, a ja nawet nie zauważyłam kiedy skończył. Gdy w końcu dotarła do mnie cisza z fotela obok, zerkam. I co widzę? Śpi!!!!! No dobra…dam radę! Dowiozłam nas do celu i usłyszałam: Dobrze jechałaś :). No a jak miałam jechać z ponad 30-letnim stażem za kółkiem?  Żaden automat tego nie zmieni!!!

Podobno ci co się przesiadają z manuala do automatu, zakochują się w tym drugim od pierwszej swej jazdy. Ja nie. Zauważam wygodę, ale wierna pozostanę dźwigni zmiany biegów, którą raz czy dwa, szukałam prawą ręką podczas jazdy ;). Tak że tak. Przynajmniej na razie ;).

W DM miałam chwilę czekania, wiec wykorzystałam pogodę, by z książką w ręku posiedzieć sobie na powietrzu, a słoneczko muskało mnie swoimi promieniami. Było bardzo przyjemnie. Szczególnie, że wcześniej przemarzłam, a właściwie moje stopy ( w skarpetkach i trampkach) pomiędzy ogromnymi chłodniami w Makro. Jak się dowiedziałam, poprzestawiali na maksa chłodzenie podczas upałów, i chyba zapomnieli albo nie zauważyli, że pogoda za oknem już całkiem inna.  To się nazywa oszczędność energii…

A u nas sezon na przepalanie otwarty! Ze względu na temperaturę w łazience. Rano po prostu już był hardrock, podczas brania prysznica ;).

Dziś obudziła mnie mżawka, chłód i …oj, jak nigdy nie chciało mi się wstawać. Ani nigdzie jechać. Bo co to za fanaberie, żeby specjalnie i tylko  w jednej sprawie gnać do ŚM. Kombinowałam, żeby nie, ale…Gdyby nie dzisiejsza impreza, okrągły jubileusz, to nie przyszłoby mi do głowy, żeby coś na tej głowie zrobić. Ale wygląd gościa świadczy o szacunku do gospodarza, więc…:). Miałam nadzieję, jednocześnie podszytą strachem, że fryzjer nada moim włosom kształt jakieś fryzury. Do tej pory rosły sobie a muzom ;). I znowu usłyszałam, że mam gęste. No gęste mam, ale i krótkie, króciutkie, ciut jeszcze za… Ale wiecie? Ha! jak miło znowu usiąść na fryzjerskim fotelu ;D I nie chodzi nawet o to, że miłuję to robić, że tęskniłam. Nie! Po prostu, że mogę! Bo móc jest ważne. Szczególnie wtedy, gdy coś niespodziewanie cię ogranicza, zabiera, bo nagle to coś dyktuje warunki.

Jutro kolejne jubileusze. Mniej okrągłe: nasze wspólne 28 lat i o rok mniej z naszą córcią :).  A jeszcze we wsi dożynanie się! ;D

Miłego weekendu! 🙂

 

19 myśli na temat “Ten pierwszy raz…bez miłości…;)

  1. Piękna liczba, do okrągłej już bliziutko 🙂 Gratulacje wielkie!

    (taka dygresja: nigdy nie mogłam pojąć czemu na 50-tą rocznicę jest taka wielka impreza z wręczaniem parze prezentów od wójta czy sołtysa. Jakby to było jakieś wielkie osiągnięcie, że się z kimś „wytrzymało” tyle czasu, jakaś niesamowita, prawie nie do ogarnięcia sprawa. A to chyba powinno być całkiem nietrudne, kiedy dwoje ludzi się kocha…)

    Nie pojmuję też przywiązania do drążka 😉 Gdybym miała kupować auto, to wyłącznie z automatem, a wiem, że jestem z tym w mniejszości. Niech mnie ktoś oświeci co takiego fajnego jest w zmienianiu biegów 😉

    Pozdrawiam serdecznie!

    Polubienie

    1. Dzięki wielkie!!!!:)))
      Żeby tylko wójt, u nas w gazecie podają kto z kim i ile już…:)
      Wspólna 50-tka, hucznie nazwana złotymi godami łączy się też ze zacnym, coby nie powiedzieć słusznym wiekiem jubilatów. A dożyć 70-ki albo i więcej w zdrowiu i szczęściu to nie lada wyczyn, więc jest co świętować, a raczej uhonorować ;). Tym co są ze sobą tyle lat, to wydaje się normalne i naturalne, a pozostali twierdzą, że albo nie dożyją albo się rozejdą…;).

      No toś mi zabiła ćwieka. Bo nie wiem co jest fajnego w drążku, ale wiem, że bez niego, to jazda jest cholernie nudna 🙂 Dlatego też nie przepadam za autostradami, choć doceniam komfort jazdy, to cholernie się nudzę i nawet prędkość mi tego nie rekompensuje. No nuuuuuda i już. A jak już się włączy tempomat, to nic tylko ziewać 😉

      Serdeczności 🙂

      Polubienie

  2. cały czas namawiam panią Krysię-Fryzjerkę na trwałą albo choćby falowane… 😉
    z dźwignią biegów jest jak z pilotem: kto trzyma, ten rządzi 😀

    Polubienie

    1. O taaak…ja to na pilota mówię „berło” i „insygnia władzy” 🙂

      Gdy ja pierwszy raz w życiu usiadłam do automata…gadałam do siebie jak katarynka „nie potrzebujesz sprzęgła” , „zostaw sprzęgło”. Dodatkowo skrzyżowałam nogi; znaczy się lewa za prawą. Po kilkudziesięciu kilometrach zakochałam się 🙂
      Teraz mój brat ma dwa auta z automatami i zdarzało mi się po przesiadce już do swojego auta…zdechnąć na światłach bo zapominałam o sprzęgle.
      Na dziś dzień dla mnie to już rybka jakie auto-byle do przodu frrrruuu 😀

      ps.szczęśliwe związki chyba jednak się trafiają. Mój wujcio i ciocia za nie długo świętować będą okrągłe 60 lat razem! Wujcio mówi do małżonki „Moja Pani” a ciocia do wujka „Badziewiaku” …kupa śmiechu przy ich rozmówkach 😀

      ps.2. Gratuluję Roksano!!!! 😀 😀 😀

      Polubienie

      1. Wczoraj przed położeniem się spać przyniosłam pilota z dołu do sypialni. Nie mam pojęcia po co ;DDD Dziś -a raczej już wczoraj- rano OM go namiętnie szukał, jakoś wpadł, że spał razem z nami 😉

        No ja ze sprzęgłem nie miałam kłopotów, noga nawet nie drgnęła. Jechałam eSką, więc żadna rewelacja, czekałam aż w jadę do miasta. Owszem, ok, choć jak napisałam ręka ze dwa razy szukała drążka a serce nawet nie drgnęło ;).
        Mój Tato ma już drugiego automata, ale już po tym pierwszym powiedział, że nie wróci do manualnej skrzyni biegów. Zdradził po prawie 50 latach jazdy. 😉 No mnie się automat kojarzy z wiekiem ;D Ale tak serio, tak jak napisałam Ken: nuda, nuda, nuda.

        Moi rodzice w zeszłym roku obchodzili 50 wspólnych lat. Teście też zdążyli przeżyć wspólnie tyle lat, ale już niewiele więcej…
        Jasne, ze jest mnóstwo szczęśliwych związków, tyle że niekoniecznie z tak długim stażem.

        Dzięki!!!:DDD

        Polubienie

  3. Na temat auta się nie wypowiadam, bo choć mam prawo jazdy, to nie korzystam z niego – taki mój feler.
    Masz rację – MÓC jest ważne.
    Gratuluję jubileuszy!!! Wszystkiego najlepszego:)))

    Polubienie

  4. Tak się przyzwyczaiłam do automatu, że trudno mi się czasami przestawić na manuala. Ani tata, ani Mat i Becik nie mają już manualnych skrzyni, ale z kolei Dima czy Nastya owszem, a że często mnie wykorzystują podczas jakichś wycieczek i czasami prowadzę ich samochody, to za każdym razem huczę od samego początku, żeby w końcu zmienili samochody;)

    Polubienie

    1. No nie wierze
      , ze sie jeszcze nie posłuchali…;)

      Zarzekać się nie będę, że nigdy. Ale myślę, że przez to iż ja do miasta zawsze muszę pokonać jakąś trasę, to takim automatem jazda staje się monotonna 😉

      Polubienie

  5. Lubię automat! Tyle lat temu- jak Wasza Rocznica jeździłam Merckiem automatem- to byyła jazda.
    Moi Rodzice parę lat temu obchodzili 60-tkę i był medal od p. Prezydenta RP:}! i trochę kasy (ale najgorsze było to, żeby pamiętać i rozliczyć się z Urz. Skarb bo w tym Ich wieku to można zapomnieć o tym prezencie)?}
    Pozdrawiam i życzę kolejnych wspólnych szczęśliwych lat!!!

    Polubienie

    1. Ja rozumiem tych co lubią, ba, nawet rozumiem, że wygodniej 🙂
      Oj, to Rodzice znaleźli się wśród tych szczęśliwców, którzy osiągnęli razem piękny wiek 🙂 Nie każdemu jest dane, i to z różnych przyczyn. Uhonorowani, ale państwo dając jednocześnie coś tam dla siebie zabiera 😉
      Dziękuję serdecznie!!!!

      Polubienie

Dodaj komentarz