Gdzie baba nie może…

…tam chłopa pośle 😉

W czwartek minął miesiąc mojego czekania na wyniki TK. Przez ponad trzy tygodnie, wydzwaniałam codziennie (bez weekendów ) przed godziną 14., i codziennie słyszałam, że badanie ma status: nieopisane. Mogłabym napisać, że do nieopisania były również  moje emocje z tym związane, ale to nieprawda. Wprawdzie nieprawdą byłoby także to, że ze spokojem czy też  z rezygnacją przyjmowałam fakt, że pacjent musi tak długo czekać na opis badania.  Wcale mi to nie wisiało, oj nie. Jednak dużo łatwiej mi było przyjąć zaistniałą sytuację, i tak naprawdę być w zawieszeniu, bo tak czy siak: w tym czasie nie podjęłabym decyzji o dalszym leczeniu. Potrzebowałam odpoczynku i nabrania sił, więc nie uruchomiałam prywatnych ścieżek przyspieszenia. Jednak, gdy w czwartek po raz kolejny raz usłyszałam „starą śpiewkę”, to  wiedziałam już, że przyszedł czas na wzięcie sprawy w swoje ręce! Od poniedziałku, bo jakby co, to po co sobie psuć humor na weekend 😉

W piątek rano OM oznajmił mi, że jedzie do DM, nawet zapytał się mnie, czy nie pojadę z nim. W pierwszej chwili byłam na tak, bo moja myśl powędrowała w kierunku pewnej (wcale nie starej ) BABY,  ale…W skrócie mogę tylko napisać, że skorupiak ograbił mnie ze  spontaniczności. A gdyby nawet wynik był (jakimś cudem), to i tak nie zdążyłabym do mojej p. Doktor. Jednak poprosiłam OM, żeby udał się do pracowni TK i swoją osobą wywarł nacisk… 😉 A nuż, komuś się zrobi głupio…;D

Zadzwonił do mnie, jak jedną nogą byłam już za drzwiami, a LP czekała na mnie w samochodzie, by wywieźć nas do lasu. Odebrałam, nastawiona, że usłyszę, to co zawsze: jeszcze nieopisane, ale…

Czy możesz swobodnie rozmawiać?  Tak– odpowiadam i cofam się do środka, słyszę- Usiądź, proszę. Głos ma taki, że  automatycznie siadam na krześle w kuchni, a strach mi ściska gardło, bo moje myśli już krążą daleko ode mnie, że coś się stało: Miśkowi, Rodzicom… Jakoś udaje mi się zapytać: Czy coś się stało???!!!  I słyszę, że ma wynik. Próbuje mi czytać, ale po słowach: jednoznacznych cech nie dostrzega się, przerywam i pytam się, czy według niego jest dobrze, czy źle. Raczej  dobrze. Głos jednak  ma wciąż taki, że nie wiem, czy do końca tak jest. Niby czuję ulgę, ale radości za grosz. Potem się okazało, że OM sam nie doczytał do końca (opis dość długi, co wiedziałam, bo się dopytałam). Dopiero wieczorem miałam w ręku i przed oczami, to, na co tak długo czekałam.

Bitwa wygrana– pomyślałam i powiedziałam na głos do Tuśki i OM. Na więcej mnie nie było stać…

Powinnam się cieszyć, a jedynie poczułam ulgę, Ulgę, że mogę odpocząć.

Na weekend przyjechała do mnie PT ze swoją córką, więc czas spędzony na pogaduchach, wspólnym pichceniu, wspólnym cieszeniu się swoją obecnością. W niedzielę, wczesnym wieczorem przywiozły mnie do DM, bym dziś (poniedziałek) mogła skonsultować wynik z moją p. Doktor i dowiedzieć się co dalej, choć to nie było dla mnie wielką tajemnicą. Tak jak przewidziałam, dla mojej p.Doktor słowo w opisie nie dostrzega się, nie jest jednoznaczne, z nie stwierdza się. Oprócz tego, sporo tych niejasności  jest w opisie, więc z gabinetu wyszłam ze skierowaniem na PET, markery. Markery już zrobiłam (o wyniku się dowiem, jak przyjdę z wynikiem PET-a), byłam też na Genetyce umówić się na wizytę i badania. Idąc do taksówki, nie odmówiłam sobie kupna jagodzianki, ale nie odważyłam się jeść publicznie ;))

Postanowiłam nie podjeżdżać pod sam blok, tylko wysiąść wcześniej, bo miałam ochotę na spacer po osiedlu. A, że było to koło centrum handlowego, to usłyszałam: po szpitalu teraz czas na odreagowanie- i zobaczyłam szeroko uśmiechającego  się do mnie taksówkarza. Facet pomyślał sobie, że pewnie mam ochotę na zakupy. aA dlaczego nie– pomyślałam ja- kupię sobie kilka nowych piżam. Kupiłam, ale dwie pary spodni i jedną bluzkę. Zmachałam się przy tym tak, jakbym co najmniej umyła największe okno w domu. No, ale tych spodni, to przymierzyłam 6 par 🙂 Mimo to, z bananem na ustach i jagodzianką w torbie ruszyłam do Mam, by w końcu wypić kawę, zjeść drożdżówkę, napisać na blogu i czekać na OM podjadając truskawki.

Po drodze do domu chcę zakupić jeszcze sobie coś lekkiego i zwiewnego na głowę. Przyda się. Po drodze zajedziemy umówić się na PET-a. To już czwarty w ostatnich sześciu latach, nie zliczę, ile było TK, rtg,…Jest szansa, że zanim zeżre mnie skorupiak, to zacznę pięknie promieniować. Bynajmniej nie własną urodą ;D

Podsumowuję, jakbyście się pogubili…

Wojna wciąż trwa, ale mamy zawieszenie broni. Na jak długo?

Nie wiem. Może tylko do czasu wyniku PET-a, może dłużej…

Cuda się zdarzają, o czym mi przypomniała pewna Młoda i Roztargniona Lekarka 🙂 Wierzę w cuda, tylko łatwiej mi jest uwierzyć, że to innym się przytrafiają.

To, że wygrałam bitwę, to cudem nie jest. To medycyna- agresywna chemia- zmusiła skorupiaka do wycofania się. Czy tylko się przyczaił, czy dostał porządnie w łeb i nie jest w stanie grasować- to pokaże kolejne badanie. Bo, że jest, to nie ulega wątpliwości. Nie mam ich już siódmy rok…

No i w tej chwili mam dylemat czy warto kupić sobie odżywkę do rzęs. Czytałam opinie, że jest skuteczna, do tanich nie należy, szkopuł w tym, że kuracja trwa pół roku…

19 myśli na temat “Gdzie baba nie może…

  1. Jedz publicznie jagodzianki i scieszaj gawiedź! To raz. Dwa – ja ze swoim wilkiem będę żyła do końca swych dni. I co z tego? Żyj, Kochana!

    Polubienie

    1. Z mojej gęby w jagodowym wydaniu, to największy ubaw miałam chyba ja sama ;D
      Żyję, a teraz moją największą zmorą jest: KATAR! Jak ja nienawidzę drania! Tyle zapachów wkoło! 🙂

      Polubienie

    2. Podobno jagody są nie niewskazane w przypadku nowotworów.Chociaż to i tak nieporównywalnie mniejszy problem od „lekarstw” onkologicznych.

      Polubienie

  2. P.S. Pamiętaj, że my, lekarze, uwielbiamy się asekurować = nie stwierdza się. I żyj dalej! Naprawdę mam jeszcze jeden projekt! Proszę, dożyj go. Potem będę miała następny… 😉

    Polubienie

    1. Kochana, znając Twoje talenty, to ja niejeden Twój projekt przeżyję ;D
      P.S. Mam zamiar pobić rekord, może nie światowy, ale taki, który sobie postanowiłam kilka lat temu.

      Polubienie

  3. Kolejna bitwa wygrana, więc spójrz na to tak – Nie przegrałam żadnej bitwy, więc wojnę też wygram! Słuchaj naszej bardzo młodej „Starej Baby”, bo przemawia przez Nią podwójne doświadczenie – lekarza i pacjenta i wiedz, że wszyscy Twoi „czytacze” wspierają Cię ze wszystkich sił, przynajmniej mentalnie:)

    Polubienie

    1. Dzięki 🙂
      A co do posłuchu,
      uważasz, że naszej „Baby” można się nie posłuchać? :))))

      Bywam zła na siebie, że wychodzi ze mnie człek małej wiary i bez nadziei, i marudzę. Wychodzi ze mnie realistka, każdym porem 😉 Ale to nie oznacza, że się poddaję 🙂

      Wsparcie jest bardzo ważne i ogromnie miłe :)))

      Polubienie

      1. Wieści o „zawieszeniu broni” bardzo, bardzo cieszą. 🙂 🙂 🙂
        Zaś co do okresowego irytowania się własnym marudzeniem (na tematy dowolne) – jak ja to dobrze znam… o wiele za dobrze, kurczę blade. 😦 Oj, chyba znowu marudzę… tfu!
        Ale włączyłam terapię Moniką – wg zaleceń wiadomo, czyich. 🙂

        Polubienie

  4. publiczne jedzenie jagodzianki jest u Was potępiane przez społeczeństwo? u nas wracające z porannych zakupów baby swobodnie jedzą na przystanku drożdżówki z serem a potem dyskretnie zasłaniając dłonią usta czyszczą protezy
    ;)))))
    mocno ściskam!

    Polubienie

    1. Zakazu( jeszcze) nie ma! :)) Ale sama widzisz, jako ta, co nie ma ( jeszcze) protezy, to się nie kwalifikuję na publiczne jedzenie drożdżówek ;D Szczególnie gdy całkiem niedyskretnie, obnosiłam się z nią na własnej gębie ;D

      Uściski :))) I życzę szybkiego powrotu do zdrowia!

      Polubienie

  5. Tak miało być, więc tak jest! Wiesz, ja mam intuicję. Kiedyś zachorowało dziecko, dziewczynka.Nie znałam jej. Pamiętam straszne poruszenie w pokoju nauczycielskim, szeptane słowa, smutne miny. Ja tam byłam nowa, więc nikt ze mną o tej chorobie nie rozmawiał, a ja sobie wtedy dosłownie tak pomyślałam: „Dlaczego oni tak się martwią? Przecież ona wyzdrowieje.” Potem los nas połączył – przez sześć lat uczyłam ją w domu, bo na czas leczenia miała nauczanie indywidualne. Dziś panna ma 25 lat i rok temu skończyła studia na 4+ ! I w kilku innych przypadkach intuicja mnie nie zawiodła. Myśląc o Tobie też wiem, że będziesz zdrowa.Więc nie masz wyboru:) serdeczności:)))

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~maskakropka2 Anuluj pisanie odpowiedzi