Czy dobrze mieć sąsiada?

Jasne, że tak…

…On wiosną się uśmiechnie,
Jesienią zagada,
A zimą ci pomoże…

….Pożyczy ci zapałki, 
Pół masła, kilo soli,
Wysłucha twoich zwierzeń…

                                                                 Śpiewały Alibabki…

Tyle że sąsiad sąsiadowi nierówny 😉

Nasza działka, na której stoi nasz dom jest dość duża, ale niestety długa i wąska. Co za tym idzie, od frontu do chodnika  ulicznego  dzieli nas kilka  metrów, i kilkanaście z tyłu do ogrodzenia oddzielającego naszą działkę od działki  . Ogrodzenie  jest z siatki ( naszej) o długości prawie stu metrów. Zanim się wybudowaliśmy i przez kolejne kilka lat,  po sąsiedzku, wzdłuż naszej działki było zasiewane zboże. Do czasu jak zmarł prawowity właściciel i jednocześnie ojciec sąsiada, który wraz z rodziną zamieszkiwał u niego i przejął po nim ojcowiznę. Od tego momentu zamiast zboża, sąsiad posadził drzewa. Dla sprecyzowania:  mój dom i zabudowania gospodarcze, ogród ( czyli cała nasza działka) nie graniczą w żaden sposób z ogrodem sąsiada, ani z jego zabudowaniami- te graniczą z działką teściowej, ale to już inna inszość- tylko kiedyś z polem, a teraz wyrośniętym na nim laskiem.  Nie mam nic przeciwko drzewom, ba! nawet  się  cieszę, że mam mini las pod nosem i…oknami…No właśnie, że pod nosem to ok., ale pod oknami to już nie…do końca…A wystarczyłoby zacząć sadzenie  około 10 metrów dalej (nie głębiej tylko wzdłuż) i byłaby pełnia szczęścia ;).  Pomijam już sam fakt, że drzewa są posadzone zbyt blisko ogrodzenia (niecałe 0,5m) i już przekroczyły ustawowe 4m (?) wysokości i zasłaniają mi słońce, a niektóre swoimi gałęziami wchodzą na moją działkę. Poniosłam już koszty, bo zgniłe liście,  połamane gałęzie zalegające na dachu budynku gospodarczego spowodowały szybsze jego zużycie, a co za tym idzie wymianę na nowy, jak również przeniesienie kolektorów słonecznych na inną część dachu, gdy przestały wystarczająco spełniać swoje funkcje, gdyż drzewa skutecznie ograniczały dostęp promieni słonecznych. Ale to wszystko nie spowodowało żadnych naszych reakcji przeciwko sąsiadowi. Ani w słowach, ani w czynach. Choć nie ukrywam, że myślałam już o tym, że będziemy interweniować, jeśli mój taras zostanie pozbawiony całkowicie słońca…Mnie po prostu szkoda jest drzew, jestem przeciwniczką ich wycinania a zwolenniczką sadzenia jak najwięcej, więc nie chciałabym  robić „awantury” z ich powodu. Jednak sąsiad zrobił coś, co spowodowało, że weszliśmy na ścieżkę wojenną.

Wczesną jesienią zauważyliśmy (trudno nie zauważyć czegoś pod własnymi oknami), że pod naszą siatką od strony sąsiada  rośnie góra składowanych śmieci z gałęzi, liści, mchu, chwastów itp.  to wszystko oparte o siatkę). Pomijając już, że to wyglądu nie ma, to na dodatek gnijąc, kumuluje wszelkie robactwa pełzające i latające. Zrobiliśmy zdjęcia, OM miał się tym zająć, ale no właśnie, ważniejsze mieliśmy sprawy na głowie.

Jakiś czas temu OM poprosił sąsiada, by usunął to  spod naszego ogrodzenia i spod naszych okien…Reakcji nie było.

Kilka dni temu OM  ponownie spotkał sąsiada i zwrócił mu uwagę na zaistniały problem, sugerując mu, że to wygląda na złośliwe działanie z jego strony. Sąsiad nawet się nie tłumaczył, tylko wypalił: tak, to jest na złość, i ja swoje prawa znam..

Po takiej odpowiedzi nie ma dyskusji, więc OM poinformował tylko, że daje mu dwa  tygodnie na usunięcie tego „swoistego kompostownika”  przepis mówi 8m od granicy działki), który wraz z wiosną rozrósł się wzdłuż i wszerz, i uprzedził, że jeśli tego nie zrobi, to podejmie kroki prawne.

Na sąsiedzie nie zrobiło to żadnego wrażenia, ani przypomnienie mu, że jego znajomość prawa jest ułomna, ani przypomnienie mu jak się ośmieszył, gdy kilkanaście lat temu nasłał na nas urzędników, twierdząc, że wybudowaliśmy budynki gospodarcze zbyt blisko granicy, a geodeci udokumentowali, że to sąsiad ze swoją uprawą wszedł na nasz teren.  Zresztą  na końcu  naszej działki- wedle kamienia granicznego-  rosną drzewa sąsiada :). To skutek tego, że  sadził je blisko ogrodzenia, pewnie sądząc, że nasze ogrodzenie na całej swej długości jest na granicy działek ;).

Dlaczego wcześniej nie interweniowaliśmy? No cóż, z sąsiadem trudno dojść do jakiegoś porozumienia, a my raczej ani złośliwi, ani czepliwi nie jesteśmy.  No i szanujemy  drzewa, w myśl: nie będzie nas będzie las 🙂  Ale wszystko ma swoje granice…”Kompostownikiem” po prostu przegiął…

„Nareszcie się porozumieli. Doszli do wniosku, że są wrogami. „

Taa…dobrze jest mieć sąsiada, ale przyjaźnie nastawionego, a nie złośliwego…;) Bo nasz sąsiad ma jeden cel: robienie na złość wbrew jakiejkolwiek logice.

24 myśli na temat “Czy dobrze mieć sąsiada?

  1. Nie wygląda to najlepiej. Bezinteresownie złośliwy sąsiad to chyba jedno z największych nieszczęść. Jedyną radą jest żelazna konsekwencja i trzymanie się przepisów w egzekwowaniu swoich praw, ale i tak nie można mieć pewności, że jego złośliwość nie będzie eskalowała. I pomyśleć, że człowiek wyprowadza się na wieś, żeby mieć spokój.
    Mam nadzieję, że Wasz problem rozwiąże się pomyślnie dla Was.
    Spokoju życzę:)

    Polubienie

    1. Właśnie przed tą eskalacją żeśmy unikali konfrontacji, wiedząc, że sąsiada jest na wiele stać. Na razie jeszcze podejmiemy próbę po prośbie, choć już w charakterze urzędowym, może ( choć wątpię) to odniesie pozytywny skutek.
      Dziękuję.
      Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  2. mieliśmy takich sąsiadów przy poradni. To, że mieliśmy, nie oznacza, że się wyprowadzili albo nie żyją. Po prostu, przy kolejnym ognisku, który usiłował spalić garaże i zderatyzować okolicę, zaprosiłam panów policjantów. Było to rok temu. I jak na razie spokój.

    Polubienie

    1. :)) no ja autentycznie jakiegoś podpalenia się boję/bałam, tudzież zatrucia naszego ptactwa lub innych działań. Sąsiad to były ormowiec, a co gorsze miał w przeszłości” epizody ćwiczeń” na własnej rodzinie. Wiesz co mam na myśli.

      Polubienie

    1. Czyli pouczenie przez mundurowych przyniosło skutek 🙂

      Sąsiad raczej unika formalnego powitania, wszak dobrze nam nie życzy ;D Na szczęście widuję go rzadko.

      Polubienie

  3. Widzę, że wszędzie znajdzie się czarna owca. My mamy taką rodzinkę – jedyni których każdy chętnie by się pozbył, pozostali sąsiedzi super. Są tacy ludzie, którzy nie docenią dobrej woli i jeśli im odpuścisz raz czy drugi, uznają to raczej za słabość, niż umiłowanie zgody sąsiedzkiej.

    Polubienie

    1. Masz rację, mamy słabość by nie wszczynać awantury z nie do końca przewidywalnym sąsiadem, z góry wiedząc, że słowa nic nie wskórają. Ale to błąd, bo należy reagować, bo święty spokój jest pozorny.

      Polubienie

  4. Witaj
    Ludzie dobrego serca są wciąż wykorzystywani. Grzeczność nie zawsze idzie w parze z zasadami sąsiedzkimi.
    Nie wolno przekraczać granic, ani norm społecznych.
    Nie daj się, interweniuj !
    Pozdrawiam najserdeczniej 😉

    Polubienie

    1. Interweniować będziemy, choć czasu i chęci nie ma, ale jest mus, bo nie można sobie pozwolić na to, by sąsiad tak jawnie i bezczelnie łamał wszystkie normy.
      Pozdrawiam ciepło:)

      Polubienie

  5. Ja swojego dziś po 16-tej pożegnam… w strugach deszczu… jeśli nie przestanie padać…
    rozmawiałam już z moim Ślubnym, by wyszedł Mu naprzeciw…. „a życie toczy się dalej…”
    Uściski, M.

    Polubienie

    1. Przykro mi Małgoś…
      pamiętam,
      to już niedługo piąta rocznica…
      Ściskam i myślę o Tobie.
      P.S.
      cieszę się, że się od czasu do czasu odzywasz.

      Polubienie

Dodaj komentarz