Żeby nie było, no!

Tym razem przed samym wyjazdem do DM sprawdziłam, czy mam wszystkie dokumenty w torebce. Żeby nie było…no! Torebkę zmieniałam, więc poprzerzucałam wszystko, co było mi potrzebne; dokumenty auta miały być w aucie. Wyjazd był zaplanowany z noclegiem,  więc  więcej niż zazwyczaj miałam ze sobą tobołków: między innymi  podręczną walizeczkę,  kosz z jajami (wszak baba ze wsi i to z kurami jestem),  bodum coffee z gorącą kawą w środku;  oprócz tego musiałam jeszcze coś odebrać w jednym miejscu i coś zawieść w drugie, zanim udam się w podróż do celu. Z tego powodu do samochodu kursowałam dwa razy. Szybki rzut oka czy na pewno są dokumenty auta w aucie- są! Uff…można jechać. W punkcie A  odebrałam, co miałam odebrać i już miałam skręcać w kierunku punktu B, gdy przypomniało mi się o kluczach, które nazajutrz miałam udostępnić, a fizycznie było to niemożliwe, gdyż byłabym nieobecna. Jeden telefon i, uzgodnione, że klucze będą czekały w punkcie B. No, ale musiałam się wrócić po nie  do domu… Podjeżdżam, szybko myślę, co zrobiłam z kluczem; kieszeń spodni, torebka…torebka! I tu już coś mnie tknęło, rzut oka na siedzenie z boku, na tylne; w bagażniku, to niemożliwe myślę. Nie ma! Nie klucza, tylko torebki! Klucz leżał sobie przy dźwigni hamulca. A torebkę wypełnioną dokumentami, książką do czytania, portfelem i tysiącem innych rzeczy…zostawiłam w domu. Żeby nie było…no! Zabrałam torebkę i klucze – te, co miałam zostawić- i udałam się do punktu B. Tam zostawiłam to wszystko, co miałam zostawić i gdy już w aucie przygotowywałam się  do dalszej podróży, której celem było centrum DM, podjechał OM i zarządził powrót do domu, celem uzupełnienia  baku w moim aucie. W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że drugi raz się nie wracam, wszak do stacji paliw dojadę, a w drugiej, że co mi tam, może znowu na powrocie skorzystam. No i żeby nie było..oprócz pełnego baku, wyjechałam czyściejszym autem. A co, full serwis na  własnym podwórku 😉 Podróż już była samą przyjemnością.  Muzyka z radia, gorąca kawa i własne myśli… Aż do wjazdu do DM.  O matko, jakiś horror…ale to nic, kiedyś będzie pięknie i szybki dojazd do centrum, gdy skończą z budową…Pod blokiem rodziców jak zwykle brak miejsca do parkowania, dwa razy objechałam osiedle i w końcu  udało się!- uff.  Wytaszczywszy wszystko z auta, stwierdzam, że jednak udało mi się czegoś zapomnieć. Żeby nie było, no! Kluczy od mieszkania rodziców …Ale to mały pikuś, Mam była w domu 🙂

Tak, tak, klucze, dokumenty to moja zmora od lat…Choćbym nie wiem, jak się starała…żeby nie było, no!

I żeby nie było tak już bez zapominania…gdy spokojnie z Mam konwersowałam sobie o tym i owym, zajadając pierogi  faszerowane mięsem z kaczki z kapustą i grzybami, to uzmysłowiłam sobie, że to, co odebrałam w punkcie A leży sobie  na przednim siedzeniu pasażera i kusi złodzieja.  Rad nie rad, musiałam udać się na parking…;(

A w DM, oprócz zadbania o własną zdrowotność, zadbałam o własny wizerunek, czyli postawiłam na głowę i nogi- fryzjer  i nowe buty. Spotkałam się z Przyjaciółką, liczyłam na wspólne  kino, ale  późno już było, więc zostałyśmy w domu. Z korzyścią taką, że Misiek do nas dotarł późną wieczorową porą. To jest  jeden z plusów przeprowadzki -bliżej dziadków.

Mam nadzieję, że dokonałam też trafnego wyboru…

Nie mogłam się oprzeć…to pierwsza powieść dla dorosłych…:)

Ktoś już czytał?

trafny-wybor_j-k-rowlingimages_big9978-83-240-2204-52

 

 

20 myśli na temat “Żeby nie było, no!

    1. Pełno…ja weszłam z klapkami na oczach , konkretnie mając tę pozycję zakupić, ale konta okiem widziałam inne, które najchętniej też bym zabrała ze sobą do domu 😉
      Moje dzieci na Harrym wychowane, szczególnie Misiek, zaczął go czytać mając 9 lat, wraz z Harrym dorastał 😉 Gdy nie mogli doczekać się tłumaczenia, kupowałam książkę w wersji oryginalnej, a potem w języku polskim…

      Polubienie

  1. jakoś mnie nie ciągnie do tek książki. za wiele reklamy wokoł niej. no i jeśli napisana językiem harrego pottera. nie przebrnęłam nawet przez pierwszy tom. no nie dla mnie takie ksiązki czarodziejskie. pozdrawiam:)

    Polubienie

    1. A wiesz, że ja nie przepadam za fantastyką, horrorami, itp ani w literaturze, ani w filmie…Jednak Pottera przeczytałam ( bo pochłaniały go moje dzieci), tylko na filmie zatrzymałam się po 3 części 🙂 I Zmierzch- najpierw obejrzałam film, a potem przeczytałam 3 tomy, bo film mnie zauroczył, co wcale nie spowodowało, że nagle zaczęłam się zaczytywać w tego typu literaturze czy też oglądać takie filmy – nie, bo nie lubię i już! Ale Zmierzch i Harry jest wyjątkiem potwierdzającym regułę ;P Serdeczności 🙂

      Polubienie

  2. No, popatrz a ja myślałam, że tylko ja tak mam. Rzadko się zdarza, żebym czegoś nie zapomniała. Książkę zamówiłam sobie jako prezent pod choinkę.
    Jestem ciekawa Twojej opinii. Serdeczności.

    Polubienie

    1. Ja w ciągu dnia często korzystam z auta, poruszam się nim w obrębie swojej miejscowości i nie zabieram ze sobą dokumentów, torebki …nie mam takiego nawyku…więc gdy jadę dalej różnie to bywa, najczęściej o czymś zapomnę… Mam nadzieję, że do świąt zdążę przeczytać gdyż w kolejce stoi jako 5, gdyby nie to, że 4 przed nią są z biblioteki, to bym już ją czytała…Ściskam 🙂

      Polubienie

  3. Hehe. Nieźle, zakręcona jesteś ;). Ale powiem Ci, że też tak miałem kiedyś, zanim nie kupiłem sobie małej torby na ramię dla siebie. Do jednej kieszeni komórka, do drugiej portfel z dokumentami od auta, potem klucze… Ale tak już bywa z naszą pamięcią zawodną ;). A po książkę chyba nie sięgnę… Jakoś mnie Rowling nie pociąga, chociaż nie powiem, z połowę Sagi o Czarodzieju przeczytałem ;).

    Polubienie

    1. No właśnie, masz jedną torbę…i to jest ułatwienie 😉 Ja mam ich wiele, ale niekoniecznie lubię je ze sobą zawsze zabierać. Po okolicy, o ile nie jadę do sklepu, na pocztę, do urzędu, to zostawiam w domu… Rowling uważam za pewien fenomenem- to jeśli chodzi o ilość czytelników i harrymanię – oraz pisarkę o lekkim piórze, dlatego bardzo jestem ciekawa jak się będzie czytało jej pierwszą dorosłą książkę- niektórzy mówią, że jednym tchem…

      Polubienie

  4. Ja na szczescie (odpukac) zawsze mam przy sobie dokuamnty i klucze, tak mnie jakoś zycoie nauczylo 🙂
    ksiazki jeszcze nie czytałam, czy przeczytam? nie wiem
    P.S. chyba nie mam cie wsrod znjaomych na lubimyczytac…masz tam konto?

    Polubienie

  5. Primo – mimo że nie zdarza mi się często zapominać kluczy i dokumentów, to mam coś, co nazywam urazem klucznika. Nie znoszę otwierać i zamykać drzwi. Ten trzask, zgrzyt mi nie odpowiadają. Takie mam delikatne ucho:P
    A co do książki – czytałam, mnie się podobała. Jest trochę przekleństw, jest wiara w młodych ludzi, ale jest też śmierć i wiele innych wątków. Książkę czyta się przede wszystkim szybko.

    Polubienie

    1. A ja z kolei mam zbyt frasobliwe podejście do zamykania drzwi na klucz, jakoś tak mi się wydaje, ze jak mieszkam na wsi to wokół sami-swoi 😉 OM zamyka, a ja zbieram cięgi nie tylko od Niego, ale „zapominam” z wygody( latać i wszystkim otwierać- trafia mnie), swój klucz gdzieś posiałam, a drugi wypadł mi w aucie i pod ziemię się zapadł…Ech, zamki mogłyby się otwierać i zamykać na głos na ten przykład…

      No właśnie- słyszałam, że czyta się szybko:) mam nadzieję, ze i mnie się spodoba…

      Polubienie

    1. Dziękuję bardzo 🙂 to mnie wrobiłeś, bo już kiedyś się spowiadałam, a i przez 8 lat pisaniny niejedno odkryłam ;)Potrzebuję czasu by się jakoś z tym zmierzyć….

      Polubienie

Dodaj komentarz