Mój pierwszy raz…

Zawsze jest ten pierwszy raz.

Ja go popełniłam przeżywszy prawie pół wieku.
I to zupełnie przypadkiem.
Ledwo otworzywszy wczoraj oczy, włączyłam  laptopa i zrobiłam sobie prezent w postaci książki. Gdy zeszłam na dół, czekały na mnie różowe róże, czekoladki i mężowskie buziaki. W planach był jakiś obiad na mieście o niesprecyzowanej godzinie, bo OM  nieopatrznie w tym dniu umówił się do dentysty. Normalnie to każde z nas dojechałoby do miasta własnym pojazdem, ale …
Po pierwsze sypnęło śniegiem…
Po drugie moje auto wziął do DM Misiek, a ja mam  Jego, które ze względu na to, że jakiś czas stało w warsztacie naprawczym, wciąż ma letnie opony.
Po trzecie, najważniejsze, wymyśliłam sobie, że czas, w którym OM będzie cierpiał na fotelu dentystycznym, ja spędzę w galerii na zakupach.
Niestety, już a właściwie dopiero w samochodzie, gdy dojeżdżaliśmy do Średniego Miasta, OM poinformował mnie, że na fotelu z otwartą paszczęką, to On posiedzi bite dwie godziny, a potem musi jeszcze coś załatwić, a to załatwianie  zajmie mu co najmniej drugie tyle. Szczęka mi opadła, bo co ja będę robić w galerii przez 4 bite godziny? I już zła, że nie pojechałam osobno, o odpowiedniej godzinie. Ale…
Wpadłam na genialny pomysł- pójdę do kina. 
Koniecznie na  ” W ciemności” , o ile podpasują mi godziny. A jak nie, to na jakiś inny. Byle dostać bilet, wszak święto i pewnie panowie swe panie zapraszają na seanse, albo panie połączone w grupki tłumnie udają się na relaks w kinie.
Uzgodniłam z OM, co następuje, że wyślę SMS-a, o której się seans kończy, tak by miał rozeznanie i spokojnie swe sprawy załatwiał.
Podwieziona pod galerię, swe kroki skierowałam  prosto do kinowej kasy. Stwierdziłam, że pójdę najpierw do kina, a potem  spokojnie posnuję się między sklepowymi półkami i wieszakami, bo przecież nie znam dokładnie godziny, o której OM się po mnie zjawi. 
Najpierw uderzyły mnie pustki przed kasami. Potem to, że miałam tylko jeden film do wyboru i nie było to   ” W ciemności „. Na następne seanse musiałabym czekać ponad dwie godziny, więc bez sensu. Za późno by się pokończyły.  Kupiłam bilet. Miałam jeszcze pół godziny czasu, więc poszłam rzucić okiem na wystawy i na prasę w kiosku.
Wróciłam. Kupiłam kubek kawy z mlekiem bez cukru i…rzutem na taśmę prażone migdały. Schowałam je do torebki, bo przecież ja w kinie niczego nie chrupię, by nie przeszkadzać innym. Podeszłam pod drzwi sali kinowej… pusto…Pan, otworzył przede mną wrota, przedarł bilet…i gestem  oraz miłym słowem zaprosił do środka..
– Sama będę ?  
– Na to wygląda, że ma pani osobisty seans..
Na mojej twarzy pokazał się banan…no nie, ale jaja-  pomyślałam. 
Rozsiadłam się w ostatnim rzędzie na środkowym fotelu, tak by nie mieć nikogo za plecami (to pierwsza myśl, gdy kupowałam bilet) i mieć ogląd na całą salę, wyłączyłam komórkę i …po półgodzinie ją włączyłam i wyciągnęłam migdały, chrupiąc je ostentacyjnie. Byłam wciąż sama!
Pikanterii dodał drobny szczegół, że na ekranie leciał SPONSORING.
Kto był, to wie, co mam na myśli.
Ale…choć nie chcę pisać recenzji, to dzieląc filmy na trzy grupy: obejrzenia w kinie, w domu, nieoglądanie w ogóle- ten klasyfikuję do  obejrzenia w domu. 
Ale na pewno obejrzenia, jeśli ktoś ma ochotę na  odrobinę refleksji i świetną w swej roli Binoche.
A swoją drogą…
Zważywszy, że byłam sama, samiuteńka, nie licząc tego, że raz zajrzał do mnie pan bileter i sprawdził, czy wciąż oglądam, to w sumie czułam się prawie jak w domu 😉
Cóż mogę napisać jeszcze…poza tym …
Że nie żałuję swojego pierwszego razu  😉

39 myśli na temat “Mój pierwszy raz…

  1. Mnie to wcale nie dziwi;-) W moim mieście kino jest jedno, nawet ostatnio odremontowane i unowocześnione. Filmy grają takie same jak wszędzie – czyli co wchodzi na ekran to u nas już jest. No i wielokrotnie, powtarzam wielokrotnie zdarzyło mi się pójść do kina i albo oglądać film w 2 osoby, czasami 4, albo rezygnować by dać pracownikom wolne;-) Kiedyś mieli limit – minimum 5 osób więc czasami wydzwanialiśmy po znajomych żeby doszli by można było pooglądać. Teraz – nawet dla 1 osoby grają. W weekendy jest ciut lepiej, ale szału nima. Ostatnio kino trzeszczało w szwach na filmie… zapomniałam tytułu, taki świąteczny o miłości. Filmy bardziej ambitne hmmm … no wiadomo;-) Nie wiem czy ludzie nie chodzą do kina czy też nadal jeżdżą do Poznania o tam wygodniej… a może kasy albo ambicji brak. Nie wiem;-)

    Polubienie

    1. Moje Średnie Miasto to miasto wojewódzkie, kiedyś samodzielne teraz wespół z innym. Może godzina nietypowa, dzień, nie wiem. Ale sam fakt, że puścili dla jednej osoby, po prostu mnie ujął 🙂 Z drugiej strony powód pewnie jest taki, ze dziś repertuar jest dość bogaty, szybko wchodzą nowe filmy i nie sposób być na wszystkim ze względu na czas , ale i kasę. Pewnie w weekendy wygląda to inaczej, jak również w pierwsze dni grania na ekranie. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nigdy nie byłam w sali kinowej tylko w towarzystwie z którym przyszłam, owszem zdarzały się niepełne sale, ale te kilkanaście osób jak nie więcej zawsze było. No i jeszcze jedno..piractwo w necie, czyli ściąganie sobie filmów na całkiem mały ekran, tez powoduje to, że gro ludzi nie chodzi, jak ma za darmo. Również sporo filmów można w krótkim czasie po ich premierach filmowych obejrzeć na Canale lub HBO…Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  2. A mnie się wydaje, że każdy kto chciał coś obejrzeć w kinie, to poszedł tam w środę, bo chyba są jeszcze „Środy z Orange”. Wtedy przy kasach jest taki tłok,,jakby co za darmo dawali 🙂

    Polubienie

    1. Ja raz byłam we wtorek i zdziwiona, że płacę mniej niż zwykle, a okazało się, że w ŚM we wtorki mają zniżki na bilety. Nie wiem, czy w innych miastach tak jest, a o środach nic nie słyszałam 😉

      Polubienie

  3. Mnie też się coś podobnego przytrafiło.Zięć kilka lat temu wszystkim swoim kobietkom tzn.moja córka,ja ,swatowa,moja siostra z córką i jego siostra zostałyśmy zaproszona w Dniu Kobiet do kina do ŚM na godz. 22,00 żeby nie było tłoku i można było gdzie zaparkować.Liczebność była taka jaka liczba nas czyli 6 Pań i ON jeden.Na dodatek szukałyśmy miejsc zgodnych z biletem.Pozdrawiam i miłego dnia

    Polubienie

    1. Kochana, ja tez usiadłam zgodnie z biletem :))))) Jak widać nie zawsze to co nam się wydaje oczywiste( że każdy wpadnie na taki pomysł) takim jest 😉 Ja nawet nigdy nie byłam w takiej sytuacji, by na sali być tylko ze swoim towarzystwem, więc wiesz…no czułam się na początku ciut oszołomiona ;)Pozdrawiam wraz ze słoneczną niedzielą 🙂

      Polubienie

    1. Przed Tobą Haniu i nie taki diabeł straszny, a wręcz odwrotnie. I powiem tak, że repertuar też trafiony jeśli chodzi o samotne w samotności oglądanie ;)Uściski.

      Polubienie

  4. Ja już jakiś czas temu (czyt. jakieś 10 lat temu) poszłam sama do kina – rodzice szli na inny film, ktory ja już widziałam, a czekaliśmy na to aż ktoś tam pozałatwia swoje sprawy. No i też byłam niemal sama – oprócz mnie chyba tylko jedna para była na sali :)Fajnie było, podobało mi się. Tak się zastanawiam – dlaczego nie chodzę sama do kina? :PCzyli Sponsoring warto obejrzeć jednak? Bo różne opinie słszałam

    Polubienie

    1. Kochana, na samotne wyjście to ja nie raz miałam ochotę, a raczej na film na który nie chciałam czekać aż będzie dostępny innymi środkami ((tv, dvd ), a nikt nie miał czasu wybrać się ze mną. I pewnie ten pierwszy raz popełniłabym już dawno, ale do kina to ja muszę dojechać i zarezerwować sobie sporo czasu. A tu po prostu nadarzyła się okazja, tyle, ze myślałam , ze wybór będę miała większy.A teraz czy warto czy nie. Ja mówię, ze tak ,ale…Ale nie dla tych, którzy oczekują zgrabnie opowiedzianej pikantnej historii, o tym jak młode studentki sprzedają swoje ciało..I nie dla tych którzy skupią się tylko na scenach intymnych, albo te sceny swoją obscenicznością ich przerażą, albo zniesmaczą. Film pokazuje temat oczami czterdziestoletniej kobiety, i to jest sedno tego filmu… skłania do przemyśleń…Nie pokazuje tematu w banalny sposób, jakieś historii od a do z.

      Polubienie

      1. Ten opis jeszcze bardziej mnie zainteresował :)Tylko kurcze, drogie to kino jest i przyznam, że to jest chyba najczęstszym demotywatorem dla mnie ostatnio..

        Polubienie

        1. No tanie nie jest, szczególnie gdy z budżetu domowego trzeba zapłacić za dwie osoby. I pojawia się dylemat co wybrać…Ale w multikinach są jakieś promocje, dni w których jest taniej…trzeba się po prostu dowiedzieć i zrezygnować z weekendów, premier bo wtedy jest chyba najdrożej…

          Polubienie

  5. Powinnaś poczuć się naprawdę wyjątkowo :). Ja miałam podobną przygodę, ale bez happy endu :).To już co prawda odbyło się około 15 lat temu, ale otrzymawszy pozwolenie od rodziców, coby wybrać się pierwszy raz do kina sam na sam z moim chłopakiem, a ówcześnie moim mężem, korzystając z tego bonusu wybraliśmy się na pierwszy lepszy film, oprócz nas była jeszcze jedna para. Pani w kasie grzecznie sprzedała nam bilety, inna pani wpuściła do sali kinowej, tylko po to by po chwili poinformować nas, że dla 4 osób nie opłaca się odpalać całego sprzętu i niestety musimy udać się do kasy po zwrot pieniążków. Także można wyciągnąć wnioski, że polska technika poszła bardzo do przodu i opłaca się wyemitować film dla jednej osoby, albo można pozostać przy tezie, co to jednak dla wyjątkowych osób robi się „wszystko” :D. Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Jaką by tezę nie przyjąć to fakt, że nikt mnie z sali nie wyprosił jest faktem :))) No i to, że oglądanie bez jakiegokolwiek towarzystwa jest nawet przyjemne 😉 Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  6. Kojarzę ten film, choć jakoś nie spieszy mi się, żeby go oglądnąć. A w kinie sama byłam na „Masce” i na „Królu lwie”. Sama, czyli bez towarzysza, bo sama w pustej sali nie byłam nigdy :)))

    Polubienie

      1. Wtedy miałam 12-13 lat i bardzo chciałam na te filmy pójść. Dziś, myślę, też nie miałabym obiekcji, żeby iść sama – przecież idę tam, żeby oglądać, a nie przytulać się do chłopa ;)))

        Polubienie

        1. ja tam uważam, ze w towarzystwie lepiej -mimo wszystko. Ale jeśli zdarzy się taka sytuacja, to nie warto z kina rezygnować tylko dla tego, że nie ma się z kim pójść. Zdecydowanie idzie się obejrzeć film, a nie do kina w pewnym słowa tego znaczeniu 😉

          Polubienie

          1. Kiedy mnie właśnie o to chodzi :))) Jeśli trafi mi się jakiś film, który będę strasznie chciała zobaczyć w kinie, a nie będzie miał kto ze mną iść, pójdę sama :)))

            Polubienie

  7. WitajCiekawy traf z tym kinem 🙂 słyszałam także negatywne opinie o filmie, sama jeszcze nie widziałam.Co do świętowania- każdy sposób jest dobry, ja w tym dniu kocham dostawać tulipany, całą masę, ogrom :)Pozdrawiam na miły weekend 🙂

    Polubienie

    1. Film może się podobać lub nie. W zależności kto czego po filmie oczekuje. Mnie akurat ujęło to w jaki sposób temat, zupełnie jakby oczywisty przedstawiła reżyserka. Tulipany też lubię i to w ilościach hurtowych. Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  8. Nigdy nie bylam sama w kinie. Zreszta na filmie – tylko dla dzieci chodze regularnie z dziecmi – bylam …pare lat temu. Czyli- wszystko przede mna. Pozdrawiam!

    Polubienie

  9. Zastanawia mnie tylko, dlaczego miałaś kontrolę pana biletera w trakcie 😉 Uwielbiam chodziś do kina sama, wcześnie rano, kiedy na sali tylko kilka osób – a po wyjściu z kina jeszcze cały dzień przede mną. Być całkiem samiutką na sali zdarzyło mi się tylko raz. Całkiem niedawno – w styczniu chyba. Ale jakoś nie mogłam się oddać rozkoszy chrupania, odbierania SMSków i wykładania nóg na wolne fotele przede mną… ponieważ był to mroczny thriller i cała drżałam z przestrachu. Ale też w ostatnim rzędzie! 😉

    Polubienie

    1. :)) tel włączyłam tylko po to by wiedzieć która godzina, a i tak nie spojrzałam… chrupanie załatwiłam wciągu 5 minut zasłodziwszy się niemiłosiernie, ale miałam gorzką kawę. A bileter być może zajrzał, bo nie stał ciągiem pod drzwiami i był ciekaw czy jeszcze tam jestem. Wszak mógł mi repertuar nie pod pasować 😉 Dowiedziałam się , że na to co chciałam iść grają już tylko o 9 rano i gdybym mieszkała w mieście pewnie bym skorzystała, a tak, no nie bardzo chce mi się zrywać bladym świtem by do kina dojechać, choć jazda nie trwa długo, ale bez przesady ;)Wyspać sie lubię 🙂

      Polubienie

  10. Wcale się nie dziwię, ja tez bym czuła się fajnie gdyby dla mnie jednej puścili film…Juz byłam w kinie , oprócz mnie była tylko jedna para…pozdrowienia..

    Polubienie

  11. Tak, Binoche jest w tym filmie cudowna! Ja za to filmy, które mnie poruszają – a „Sponsoring” poruszył – wolę oglądać w kinie. W domu zawsze mnie coś rozprasza: a to herbatka, a to kot, a to SMS, sprawdzenia maila, cokolwiek. W kinie natomiast zagłębiam się w historię i jakby wybywam ze świata wokół. A już kiedy jestem sama, to w ogóle poezja.

    Polubienie

    1. Poezja 🙂 Dlatego pięknie się złożyło, że ten film obejrzałam w kinie gdy nikt mi nie przeszkadzał. Ja swój podział traktuję dość swoiście , gdyż zawsze biorę poprawkę na przeszkadzającą publiczność…czyli siorpanie, chrupanie, gadanie i śmiech. Jedynie w komediach mi to nie przeszkadza. A w domu, potrafię się wyłączyć totalnie. Ale są filmy, które potrzebują dużego formatu i klimatu kina…mam tu na myśli przede wszystkim odbiór obrazu…Wczoraj byliśmy z OM na ” W ciemności” i obejrzeliśmy go sami na sali- chyba zaczynam się uzależniać od „prywatnych’ seansów :)Ten film jak dla jest kinowy.

      Polubienie

      1. Ja zwykle chodzę na filmy, na których jestem prawie sama, więc kwestia rozpraszania mnie niemal nie istnieje, bo otaczają mnie ci, którzy idą na film, a nie na colę i popcorn.

        Polubienie

Dodaj komentarz