Nieraz dopada i trzyma dłużej niż zazwyczaj…

Takie dni się zdarzają. Takie, w których prawda w jakiej jestem sytuacji. dotyka bardziej i dłużej trzyma…

Optymistyczna wersja to taka, że remisja jeszcze potrwa 5 lat. Razem byłoby 8, bo drugiego lutego minęło 3 lata od zakończenia  leczenia. To rekordowy czas, bo lekarze nie spotkali się  z dłuższą remisją nowotworu tego typu. Na całym świecie. Prawda jakie to optymistyczne?
A teraz wersja mniej optymistyczna: czyli taka, że w każdej chwili skorupiak może zaatakować. Biorąc pod uwagę limity badań, czas oczekiwania na badania, mogę łatwo przeoczyć moment, kiedy to zrobi. O to przykład: dostałam dziś skierowanie na usg., zarejestrowałam się na pierwszy wolny termin, czyli na koniec maja.
Ech.
Normalnie to ja nie prowadzę ze sobą dywagacji na ten temat. Nie dopuszczam myśli, by głośno przemawiały…
Ważny jest wyznaczony kolejny cel. 
 
Ale….zapomniałam zapakować książkę do torebki i nie miałam pretekstu uciec od rozmowy z  pacjentką, która jak ja czekała pod drzwiami gabinetu lekarskiego. Ona już nie ma szans na pobicie rekordu, bo skorupiak po 5 latach ponownie się ujawnił.
No i nie było mojej pani Doktor, tylko inna na zastępstwie i cała grupa studentów. A oni mieli za zadanie przeprowadzić wywiad. Więc nie ściemniałam, pani doktor również. 
Niby to wszystko  od samego początku wiedziałam, ale…
Tak łatwo zapomnieć.
I pewnie kolejny raz bym zapomniała, gdyby nie dotarła do mnie ta prawda oczywista.
Przecież ja nie dożyje emerytury!
Nawet tej  w wersji wcześniejszej, gdyby nagle rząd zrezygnował z reformy.
Więc po co płacić ZUS?
Hmm …gdyby się ziściła wersja pesymistyczna, to uczący się Misiek dostałby po mnie rentę. W wersji optymistycznej już się nie załapie. 
Więc ten powód odpada, szczególnie że  lata pracy mam wypracowane, więc wystarczy  ponownie się zatrudnić, gdy skorupiak pokaże się na horyzoncie.
No tak,  ubezpieczenie zdrowotne. W końcu latam po lekarzach. I co z tego, jak dobadać się muszę  z własnej kieszeni. Już wiem.  Pracujący mąż zapewni mi ubezpieczenie. 
A moją składkę na ZUS przeznaczę na kontrolne badania. A z tego, co mi zostanie, kupię sobie książkę, ciuch, wydam na kino, teatr  lub ulubione czekoladki. 
Oznajmiłam OM, co następuje.
Nie powiem,  miał nietęgą minę 😉 Ale trudno mu było nie przyznać mi racji.
Ot, cała prawda.
No wkurzyłam się, bynajmniej nie na skorupiaka.
 
Nie pracuję. ZUS płacę.  Mało tego, jeśli nawet bywam na zwolnieniu (ostatnio rok temu) to składkę zdrowotną i tak odprowadzać muszę. No, frajerka jestem i tyle!
 
 
 

 

22 myśli na temat “Nieraz dopada i trzyma dłużej niż zazwyczaj…

  1. no cóż…na takie dywagacje nie ma odpowiedzi, podpowiedzi, pocieszenia, jest tylko nadzieja i wiara…w lepsze…buziaków za to tyle przesyłam, ile płatków leci za oknem z nieba i o jeden więcej…

    Polubienie

  2. U mnie ten czas już minął ale w międzyczasie są inne kłopoty zdrowotne, więc się do tego przyzwyczaiłam ,ze muszę ciągle robić jakieś inne badania. Nie myśl o tym , co ma być i tak będzie, ciesz się każdym dniem , wnusiem i tym ,ze niedługo wiosna. Roksi wiem bo z tym żyje od wielu wielu lat….buziaczki

    Polubienie

    1. Wiem Alinko, wiem. i się cieszę z każdego następnego dnia mimo, że nie jest to dzień tak jak za pierwszym razem przybliżający mnie do dnia w którym można byłoby ogłosić fanfary, bo za drugim razem nie usłyszałam tego cudownego słowa, ze jest możliwość wyleczenia radykalnego.A i tak się cieszę, bo mogłoby być zawsze gorzej, tylko wkurza mnie ta nierówna walka, którą muszę toczyć bynajmniej nie ze skorupiakiem. Przynajmniej na razie.Uff i oby jak najdłużej nie, w końcu kto mi zabroni pobić kolejny rekord?Ja na co dzień nie zawracam sobie tym głowy, żyję nie zwracając uwagi na cień choroby, którego diametralnie pozbyć sie nie mogę.Ściskam.

      Polubienie

  3. Hej! Wtorek przeżyłam, ale nie mogę powiedzieć, że był to dzień „bezkolizyjny”, bo ja ostatnio jakaś roztrzepana jestem, przez co ciągle mam jakieś problemy. Jeżeli chodzi o twojego posta… Cóż, patrząc na to, co się w ogóle w naszym kraju wyprawia, przypuszczam, że wielu tej emerytury może nie dożyć. To, o czym piszesz, jawi mi się jako ta surowa i brutalna rzeczywistość, którą czasem sobie uświadamiamy. Miło jest żyć ze świadomością, że „ma się sporo czasu”, ale jeżeli ktoś, lub coś nam ten czas kradnie, przychodzą nam do głowy różne przemyślenia. Ja oczywiście Tobie życzę z całego serca, żeby skorupiak w ogóle już się nie ujawnił i żeby każdy Twój dzień był radosny. Trzymam za Ciebie kciuki. 🙂

    Polubienie

    1. Tak naprawdę to nikt nie wie ile tego czasu ma. Ale żyjąc z przewlekłą chorobą, której na dzień dzisiejszy nie ma szans wyleczyć, a jedynie zaleczyć, to jednak od czasu do czasu dopadają myśli typu: ile jeszcze…? Myślę, ze to nieuniknione. Dziękuję 🙂 Bużka.

      Polubienie

    1. To tak nie działa, nie w każdym przypadku i typie. Fanfary były gdy po raz pierwszy zachorowałam, wtedy te 5 lat miało znaczenie i to, ze po 9 zachorowałam kolejny raz, to nie była wznowa tylko nowa choroba, niestety w tym przypadku bez możliwości radykalnego wyleczenia.Ale zawsze pozostaje nadzieja 🙂

      Polubienie

  4. A miało być przyjazne państwo… Cuda – wianki!!! Płacimy składki, a jak przyjdzie do konieczności skorzystania ze służby zdrowia, to terminy są tak odległe, że szkoda gadać. Kiedyś straciłam głos i leczenie było nieskuteczne, więc dostałam skierowanie na rehabilitację.Termin wyznaczono mi za… osiem miesięcy. Na pytanie jak mam pracować (w szkole) w tej sytuacji, pan doktor z uśmiechem powiedział, że na pewno jakos sobie poradzę. Czasem zabić to za mało! Zdrówka życzę i pobicia wszelkich rekordów!!!

    Polubienie

    1. Paradoksalnie na PET-a, tomograf, rezonans zawsze czekam krótko,a na zwykłe usg termin jakiś kosmiczny…Nie rozumiem tego. Na to wszystko brak słów. No ja się cały czas szykuję na pobicie wszelkich rekordów!Dziękuję!!!!

      Polubienie

  5. Sytuacja w naszym państwie pozostawia dużo do życzenia. Jesteś chora, robisz badania a na swoją kolejkę trzeba czekać miesiącami. I nawet nie wiem co powiedzieć, my jesteśmy na początku tej drogi. Mam nadzieję, że myśli te już Cię opuściły 🙂 Ściskam gorąco.

    Polubienie

    1. Jestem mistrzynią w odganianiu złych myśli. Inaczej bym zwariowała i życie sobie tylko marnowała 😉 Ściskam :)Ty tez wiesz jakie jest ważne pozytywne myślenie i tego będziemy się trzymać!

      Polubienie

  6. taka bezradnosc wybija mnie z rownowagi, ale to male pocieszenie. po prostu wszystko bedzie dobrze , pouklada sie…widzisz znowu puste slowa, ciezko sie znalezc gdy ktos jest w takiej sytuacji…trzymam za ciebie i ciesze sie kazda pozytywna informacja, przesylam pozytywna energie.

    Polubienie

    1. Wiem, słowa nie zawsze mają sprawczą moc, ale wyrażają to, że ktoś jest obok. A to bardzo ważne…nie zawsze da się zaczarować rzeczywistość, ale można sprawić, ze jest ona o niebo znośniejsza. Dziękuję!

      Polubienie

    1. Banalne ale prawdziwe. Stres jest morderczy i potrafi skrócić czas…Uczę sie nie martwić codziennością, ale lepiej mi wychodzi niemartwienie się skorupiakiem. Przynajmniej w tej chwili, dość długiej chwili…Uścisk.,

      Polubienie

Dodaj komentarz