Musiała być bardzo zdeterminowana, bo któregoś dnia nie wróciła na noc. Nikt nie zauważył jej zniknięcia, nikt nie tęsknił, nikt nie szukał. A ona wcale nie chciała wracać, bo uwiła sobie nowe, samodzielne gniazdko. Nie tak komfortowe, jak to, w którym spędziła dotychczasowe całe swoje dorosłe życie, za to z całodobowym dostępem do artykułów zbożowych. Zresztą droga powrotu najczęściej była zamknięta. Instynkt, jaki w sobie poczuła, był silniejszy niż rozsądek, dlatego w tajemnicy przed całym światem, nie zważając na porę roku, na trudy i niebezpieczeństwo, postanowiła zostać…matką. To się nazywa mieć nieodparty instynkt macierzyński 😉
Foto relacja tutaj.
Mam ochotę protestować i w ramach protestu …nie chorować!
Wszystkim zalecam, by tak zaprotestowali.
Może wtedy lekarze i aptekarze zauważyliby, że bez pacjentów ich zawody nie mają racji bytu.
Wiem, to nierealne, ale o ile wtedy byłoby piękniejsze życie 🙂
Ryzyko tylko, że sporo krótsze…;)
Ale, że we mnie ochota na protest mocno się zakorzeniła- bo przecież nie może tak być, że lekarze mogą, aptekarze mogą , a pacjent nie- to wymyśliłam, że w aptece nie będę kupowała nic innego poza lekami na receptę, oczywiście tymi prawidłowo wypisanymi.
A, że chorować nie zamierzam…;)
A za oknem jakaś taka podróbka Zimy przyszła. Taka, co to w półkroku przystanęła i nie wie, czy zagościć się na dobre, czy też dalej iść.
Mamy więc lekki mrozik i niewielki śnieżek 😉