Klient jak ten intruz, wciąż czegoś chce…

Pojechałam do miasteczka, żeby w banku  zlikwidować rachunek, bo tak naprawdę nie korzystałam z niego.  Z tego  rachunku, z tego banku. Bank jak bank ani duży, ani mały. Kilka stanowisk, kilka pań obsługujących. Kiedy weszłam, nikogo z klientów nie było. Po prawej stronie kilka pracownic banku zebrało się w kupie i o czymś dyskutowało. Mnie interesowała lewa strona, gdzie mieściły się kasy. Trzy. W dwóch z nich, poza informacją, że kasa nieczynna, nikogo nie było. W trzeciej siedziała pani i rozmawiała przez telefon, a   tabliczka stojąca na blacie  informowała, że: kasa chwilowo nieczynna.  Stanęłam w przepisowej odległości i czekałam, aż pani skończy. Minutę, drugą, trzecią…i pewnie nie byłoby to nic dziwnego, ale pani pytlowała w swoich prywatnych sprawach. Trudno było tego nie usłyszeć. Gdy się wylewnie pożegnała- pewnie z kimś sobie bliskim- poprosiła mnie i w końcu się moją sprawą  zajęła. 

No cóż,  mimo sloganów, klient  wciąż bliskim dla urzędnika nie jest…
 
Ostatnio  z Tuśką byłyśmy w sklepie ze skorupami i ozdobami do domu. Sklep urządzony w taki sposób, że na wszystkich ścianach  stały szklane regały, a w środku kilka stołów i na nich pięknie ułożony towar.  Mnóstwo  różnorakiego towaru i tak naprawdę trudno się było połapać, bo np. kieliszki  stały w kilku miejscach.  Szukałyśmy szklanych świeczników w kształcie kielicha. W zasięgu wzroku i ręki były trzy, ale różnych gabarytów. Tuśka chciała dwa takie same, więc zapytałyśmy panią, a ona na to odpowiedziała: trzeba szukać;  i nie ruszyła się  za stolika z kasą.
Popatrzyłyśmy się na siebie z dezaprobatą i wytężyłyśmy wzrok.
– Są!  Tam na szklanym regale, na samej górze- krzyknęłam odkrywczo po jakieś chwili- czy mogłaby  pani  je nam pokazać?
– Ja paniom tego nie ściągnę.
– Nieeee- dziwie się- to co kobieta w ciąży ma się tam wdrapywać albo ja?
Pani popatrzyła na nas dziwnie, ale ruszyła się z miejsca.
Nie kupiłyśmy, bo okazało się, że każdy z  8 świeczników  był inny…Ale wyraziłyśmy chęć zakupu, gdy przyjdzie  nowy towar; pani łaskawie wzięła od Tuśki telefon.
Potem  jeszcze raz córcia była w tym sklepie. Chyba za wazonem i wyszła z degustowana, bo ponownie pani nie chciała skądś tam go wyciągnąć. Nie wiem, czy kompozycję by sobie popsuła, czy za ciężka  dla niej to praca. Nie mam pojęcia, czy to pracownica, czy właścicielka, ale dała się poznać jako  osoba beznadziejna, jeśli chodzi o obsługę klienta.
Ja wiem, że coraz częściej  ludzie narzekają, że ekspedientki są teraz natrętne, że atakują  jak tylko przekroczy się próg sklepu. Ale chyba wolę nadmierne nadskakiwanie; najwyżej z uśmiechem grzecznie  powiem, że  nie potrzebuję pomocy. Ale co myśleć wtedy, gdy ją potrzebuję i jestem olewana, mimo że jestem jedyną osobą w sklepie lub przy biurku urzędnika? 
 

24 myśli na temat “Klient jak ten intruz, wciąż czegoś chce…

  1. Zapewne to była pracownica (anie parownica jak napisałaś…:D:D:D). Trzeba by właściciela sklepu poinformować jak bardzo jego personelowi zależy na jego zyskach.

    Polubienie

    1. Siedzę i rechoczę…z tej parownicy i nie wiem czy poprawić czy zostawić; DDDD…Poprawię, ale przy okazji…;)Tuśka tez tak powiedziała, że przydałoby się!

      Polubienie

  2. na pewno pracownica, wlascicielka raczej by sie tak nie zachowala. mnie mimo wszystko bardziej denerwuja natretne sprzedawczynie, nie mozna sie rozejrzec bo chodzi i gada, a moze to a moze tamto… jesli wchodze do sklepu w konkretnej sprawie to biore co potrzebuje i koniec, a ze w drogerii pani mi probuje wcisnac zelki haribo „w naprawde dobrej cenie”, szczegolnie, ze jestem z Patrykiem na rekach i nie mam czasu i sily na pierdoly

    Polubienie

    1. Pewnie tak…Tak, ekspedientki bywają irytujące, czasem stanowczo trzeba dać do zrozumienia, ze nic więcej nie potrzebujemy. Ale ekspedientka, która zachwala towar i chce go sprzedać to wie na czym jej praca polega, a taka która nie ma ochoty podać towar, to chyba nie wie skąd sie biorą pieniądze na jej wypłatę 😉

      Polubienie

  3. Jeżeli spotkałabym się z taką obsługą w sklepie, to nie ma zmiłuj. Usłyszałaby kobieta, co o tym myślę. Urzędy to inna sprawa. Oni jawne olewanie petenta mają we krwi :/

    Polubienie

    1. Obie z Tuśką byłyśmy już zmęczone, głodne i nie miałyśmy siły na awanturę i chyba szok odebrał nam mowę 😉 Mimo, że chodziło nam po głowie, że powinnyśmy zwrócić jej uwagę. Co do urzędów, mam takie samo zdanie, choć muszę przyznać, ze zmienia się na lepsze.

      Polubienie

    1. Logika na to wskazuje, ale już mieliśmy większe bezrobocie niż to obecne i przypadki niesolidnej pracy odczułam na własnej skórze pracodawcy;( Oby się coś zmieniło…nie żebym od razu kryzys chciała 😉 Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  4. Ekspedientki ekspedientkami, ale mnie to irytuje strasznie podejście pielęgniarek siedzących w przychodni przy rejestracji. Jak mam tam iść to normalnie aż mi się odechciewa :/Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Też to przerabiałam…i zgrzytałam zębami. Wydawałoby się, że po pielęgniarkach choćby więcej empatii można się spodziewać, a tu figa…Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz