Za nami 7 lat związku…a przed nami jedna wielka niewiadoma. Mówią, że siódemka to liczba magiczna, newralgiczna, bo to właśnie po niej w związkach najczęściej następuje kryzys. Gdy się z Nim związałam, nie myślałam, że aż tyle lat ze sobą wytrzymamy. No, ale to ja dokonałam wyboru, nadałam kształt i formę tak, by czuć się z Nim, jak najlepiej. On nie miał nic do gadania. Mimo to przez te wszystkie lata sprawdził się, będąc przy mnie w szczęściu i kłopotach, w zdrowiu i chorobie, w chwilach dla mnie najważniejszych i tych najtrudniejszych. Wytrzymywał, kiedy bezsensownie coś bredziłam, żaliłam się, panikowałam, krytykowałam, ale również, kiedy chwaliłam i pękałam z dumy, gdy rozpierało mnie szczęście. Bywało, że nawet mnie za to nagradzał. Ale jak to bywa z nagrodami, nie zawsze są trafione, szczególnie gdy powodują otwarcie szeroko drzwi, przez które między innymi wpadają, delikatnie mówiąc, nieżyczliwe osobniki. Budzi to ograniczenie zaufania, że to, co się powie, zostanie wywleczone, źle zrozumiane, pogwałcone. Tak, spowodował, że nie jestem już tak otwarta jak na początku, i nie wszystko mu mówię. Ale wybaczam mu to, bo przez te 7 lat- wcale niedługich- dzięki niemu poznałam mnóstwo fajnych ludzi. ON to mi umożliwił. Czasem robił głupie żarty i uniemożliwiał mi dostęp do siebie, do innych i ich do mnie, twierdząc, że w ogóle nie istnieje. Zawsze spokojnie przeczekałam te Jego fanaberie, kiedy udawał, że Go już nie ma. Był taki czas w naszym związku, gdy nasze kontakty się urwały, ochłodziły. Traktowałam go wtedy jak dawnego znajomego, co to wypada raz kiedyś zapytać co słychać. Nie obraził się, czekał cierpliwe na mój powrót.
Bywają dni, kiedy nie mamy ze sobą kontaktu… wtedy po jakimś czasie tęsknię. Przyzwyczajenie? Rutyna?
Być może.
Ale wciąż sprawiające przyjemność. Wciąż zakasujące i pozwalające dotychczasowe kontakty bardziej utrwalać i nawiązywać nowe.
I tak płynęły nam wspólnie lata… a wokół nas zmieniała się rzeczywistość. Nasi starzy znajomi odchodzili, nowi przychodzili. Z niektórymi, za Jego plecami mam wciąż kontakt, mimo że z Nim już go mieć nie chcą, a przynajmniej nie oficjalnie 😉
A ja wiernie trwam…Ile jeszcze? Nie wiem…
Dziękuję WAM za to, że JESTEŚCIE, bo to OGROMNA zasługa właśnie WASZA, że wciąż jestem z BLOG ONET – dla siebie i dla WAS!
DZIĘKUJĘ!
Stawiam szampana!!!!