Od czego by tu zacząć…no od POGODY! 😉 Moja Przyjaciółka, która już od środy ze mną była i towarzyszyła mi w przygotowaniach, miała po dziurki w nosie i po kokardkę rozmów na ten temat. A właściwie jednego wielkiego monologu z mojej strony 😉 Jednak jak ja się odczepiłam od tematu, to Ona do niego powracała, łapiąc się na tym, że to się po prostu udziela…Poznałam wszystkie portale pogodowe, a Meteo na TVN leciało na okrągło…Prognozy zmieniały się z dnia na dzień – sobota miała być dniem bez deszczu, potem z deszczem przelotnym, jak również burzowa- dzień przed zapowiedzieli, że w całej Polsce nikt suchą nogą w tym dniu nie przejdzie… Chyba tak na pocieszenie, ale co nam po nim, przecież cała Polska nie bierze ślubu w tym dniu, tylko Tuśka 😉 Jednak zważywszy na to, co się działo w innych regionach kraju, to my możemy mówić o dużym szczęściu… Obudziłam się o 5 rano, nie wiem po jakiego grzyba, po to tylko chyba by się zdenerwować, no bo obudził mnie….deszcz! Ale spojrzałam w górę ( okno dachowe) i zobaczyłam cień…Pomyślałam sobie, że nie jest źle, deszczyk raczej siąpi niż leje, przeleci i poleci sobie dalej. I tak było…Wiedźmy- czyli Wy dałyście radę i przegoniłyście go w diabły ;))) Wciąż było pochmurno, ale przynajmniej nie padało, kiedy Młody ze swoją rodziną po Młodą przyjechał. Na błogosławieństwie ( chwilę przed, dobrze, że orkiestra grała długo) myślałam, że ducha wyzionę, bo jak ich tak już zobaczyłam razem, w całym rynsztunku, to mi mowę i tlenu zabrakło;) Ale dałam radę!!! Zresztą od czego są Przyjaciele, ja zaczęłam płakać, a Przyjaciółka za mnie skończyła 😉 W końcu matka po raz pierwszy porządnie umalowana była, kasę wydała, szkoda było, żeby makijaż popłynął 😉
Błogosławieństwo odbyło się więc bez sensacji 😉 Ale uwierzcie, to chyba najbardziej wzruszający moment…I nie bardzo go nawet pamiętam.
Dzieci uklękły na wyszywanym ręczniku, a my znakiem krzyża po kolei ich pobłogosławiliśmy…
Młodzi dostali – od nas rodziców- dwie ikony, które zabrali ze sobą do cerkwi..
A potem, zanim wsiedli do samochodu, to na schodach domu, jak te gwiazdy pozowali, grajki grali, aparaty trzaskały, ktoś tam coś kręcił…a sąsiedzi na płotach wisieli 😉
Radośnie, wesoło, z uśmiechem, Tuśka definitywnie opuszczała swój rodzinny dom…To wszystko wiem ze zdjęć i z opowieści…Bo ja niewiele widziałam. No w szoku cały czas byłam…
A mogło się to wszystko w ten sposób odbyć, bo nie padało …;) Nawet kałuż po porannym deszczu nie było…
I wiecie co, ciąg dalszy nastąpi …;)
Będzie o cerkwi i o koronach, bo o to się pytacie najbardziej..
*****
Chciałam wkleić stronkę z suknią ślubną, ale blog zastrajkował ;), spróbuję przy następnym poście…
czemu czytam i sie wzruszam… nie wiem:P
PolubieniePolubienie
Ja też nie wiem, ale teraz wiesz co Cię czeka 😉
PolubieniePolubienie
za wieeeeeele lat:P
PolubieniePolubienie
To jako matka, ale wcześniej jako Panna Młoda 😉
PolubieniePolubienie
no nie wiem czy wczesniej:D
PolubieniePolubienie
A co zmieniliście plany? o ile pamiętam ślub miał być…
PolubieniePolubienie
niby nie, tylko ze nam na razie tak dobrze:)
PolubieniePolubienie
Wiele par rezygnuje lub odkłada na później zaślubiny gdy wcześniej tworzy już rodzinę…Dlatego radzę nie zwlekać z planami, bo gdy czasu dużo upłynie, to i motywacje słabną 😉
PolubieniePolubienie
Czytam z wypiekami na twarzy. Serce bije jakby w bęben uderzać mogło. Rozumiem Cię. Mam córke, która również może powiedzieć: Mamo, wychodzę za mąż. A matczyne serce chciałoby, aby wszystko było jak trzeba. Nawet z tą pogodą, która ponoć ma przepowiadać przyszłe życie małżonków, ale przede wszystkim od niej zależy, czy wszystko, co zaplanowane w ceremonii, wyjdzie jak trzeba. Oj, jak Cię rozumiem. Dobrze,że masz to za sobą. Czekam z niecierpliwością na ciag dalszy.
PolubieniePolubienie
Wprawdzie nie patrzyliśmy na pogodę pod kątem przepowiedni jakie to życie czeka Małżonków, ale to prawda, ze mogła ciut pokrzyżować plany..Wczoraj Tuśka stwierdziła, że pogoda tak naprawdę dopisała i wcale nie musiała być ładniejsza…A cały stres chyba ja wzięłam na siebie, a w dniu ślubu, to nic ważniejsze nie było niż ONI…pogoda zeszła na dalszy plan 😉 Brak deszczu w newralgicznych momentach po prostu pozwalał spokojnie cieszyć się ich widokiem :)Wiesz, bardzo mi miło, że dostarczam Wam tu wzruszeń, że mogę się nimi podzielić. Dla każdej matki, szczególnie dla matki córki- to piękny i bardzo wzruszający moment, dzień, czas… Sama się przekonasz:))Zresztą my( kobiety) już tak mamy, ze się wzruszamy na ślubach:))) Pozdrawiam ciepło:)
PolubieniePolubienie
Aż się rozmarzyłam, fajnie tak czytać 🙂 A jeszcze te zdjęcia no boskieeee :))))) Zaraz odpiszę na maila ;*
PolubieniePolubienie
Cieszę, ze Ci się podobały, bo mnie baaaaardzo 🙂 wszak to moje dzieci są :))))
PolubieniePolubienie
Relacji i wspomnień ze ślubu nie zabraknie Ci na pewno do jego pierwszej rocznicy 😉
PolubieniePolubienie
Hihihi, no cos Ty pewnie będę wspominać długo i namiętnie, ale Wam tu już niedługo dam odetchnąć innym powietrzem 😉
PolubieniePolubienie
Ach wzruszyłam się czytając. To musi być dziwne uczucie wydawać córę..a ja nie mam córki ( i już mieć nie będę) tylko samych synów::))Czyli będę pewnie Teściową dla synowych..i za pewnie znając zycie nazwą mnie wredną::))Buziaki
PolubieniePolubienie
Ty i wredna??? hehehe, koń by się uśmiał ;), ale to fakt, teściowe synowych mają bardziej przechlapane, więc wszystko przede mną 😉 A uczucie cudowne, dziwne jest to,że dziś pracownica do mnie powiedziała,że klucze zostawił zięć…jaki zięć? hihihi zdjęcia poszły…
PolubieniePolubienie
Wiedziałam, że zdolna z Ciebie dziewczyka ;-))) Dziękuję, odpiszę i pouzupełniam zaległości. Buziaczki
PolubieniePolubienie
:)))Kto jak kto, ale Ty wierzysz w ludzi 😉 buzia.
PolubieniePolubienie
Och no, zaczytuję się i po cichu (no, teraz to już głośno) myślę sobie, że ja też bym już chciała…!! niechby nawet lał deszcz… ;P
PolubieniePolubienie
:))) Zobaczysz, ani się obejrzysz a juz będziesz Narzeczoną, a później żona 🙂
PolubieniePolubienie
I u mnie nic innego na wszystkich możliwych programach i stronkach, jak tylko pogodynki, i parasole białe w pogotowiu… Na szczęście niebo atramentem się zasnuło, zagrzmiało i okna diamentowymi kroplami obmyło, gdy pani wisażystka mój makijaż kończyła, natomiast Olę w barwach weselnych, już słoneczko z za chmurek podziwiało… :))) Nie padało!!! Przez oba dni!!! Było cudnie – cieplutko, ale nie za gorąco…:))) U mnie wspomnienia też jak z filmu, jak przez mgłę, jakby wszystko działo się obok… Przeżycie dla matki niesamowite, wzruszenie ogromne… Ja pękłam, gdy młodzi do ołtarza szli, no ale dałam radę… „siary” nie było no i makijaż się ostał… ;)Cieszę się Roksanko, że łączy nas podobne wzruszenie, przeżywanie i wspomnienie takich cudownych, niezapomnianych i wyjątkowych szczególnie dla matki chwil, no i jeszcze ta sama data… :)))
PolubieniePolubienie
Och Luneczko, to niesamowite, że w tym samym czasie przeżywałyśmy to samo :)))Pięknie było :))) Niech teraz Młodym się tak pięknie układa jak w dniu ich ślubu!!!! Ech….Na @ odpiszę ciut później :****
PolubieniePolubienie
Matczyne serce ze wzruszeniem przeżywa ślub dziecka …a zarazem radością :)Wróciłam z urlopu, z przyjemnością przeczytam wcześniejsze posty.Pozdrawiam pięknie całą Rodzinkę 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękujemy:)) Mam nadzieję, że urlop udany był… :))) Pozdrawiam ciepło:)
PolubieniePolubienie
Nic dziwnego, że nic nie pamiętasz! W takich chwilach człowiek jest rozemocjonowany, w szoku i w ogóle;) Pozdrawiam sobotnio! http://www.domini88.blog.onet.pl
PolubieniePolubienie
Witaj Domini, tak masz rację 🙂 Pozdrawiam niedzielnie 😉
PolubieniePolubienie
Wszystko sie udalo to najwazniejsze…i wcale sie nie dzieiwe ze bylas wzwruszona i w ciaglym szoku 🙂 :*
PolubieniePolubienie
Ja również się nie dziwię, bo gdy emocje sięgają szczytu…;) Bużka:*
PolubieniePolubienie
Ja wiem jedno – jeśli będę brała ślub to bez żadnych błogosławieństw :))) Mojej mamie się to bardzo nie podoba i ufff… bo mnie tez nie :))
PolubieniePolubienie
Mnie się też wydawało,ze bez tego można byłoby się obejść, teraz wiem, ze nie…
PolubieniePolubienie
Ale nie, bo musieliście (np z powodu tradycji), czy dlatego, ze ostatecznie Ci się podobało?W naszym wypadku na pewno nie będzie tego elementu. Wszyscy bylibyśmy skrępowani
PolubieniePolubienie
Ostatecznie!- bo takiego wzruszenia chyba nic do tej pory mi nie dostarczyło jak ta chwila 🙂
PolubieniePolubienie
Oj to my nie jesteśmy skore do wzruszeń, ani trochę. Mojej mamy nie widziałam nigdy płaczącej. Ja ryczę bez przerwy, ale nie z powodu wzruszenia 🙂 Takze to nie w naszym stylu zupełnie 😉
PolubieniePolubienie
No coś Ty..nie ryczysz oglądając film, czytając jakaś książkę ??? Na ślubach innych? ech ja mam zawsze mokre oczy, nawet jak czasem jakiś reportaż w TV oglądam i komuś się krzywda dzieje…ech…Czasem to jestem nawet zła o to na siebie….
PolubieniePolubienie
Kiedy czytam czy coś oglądam zdarza się, ze chce mi się płakać, ale nie pozwalam sobie na to. Raz czy dwa na czyimś ślubie też tak było – ale nie, nie pozwalam sobie na takie płakanie ze wzruszenia. Bardzo tego nie lubię 🙂 Nie umiem Ci wytłumaczyć,dlaczego tak jest, ze mimo ze beksa ze mnie to w takich sytuacjach staram się nie okazywać emocji.
PolubieniePolubienie
To nie pytam dlaczego, bo sama nie wiesz….Ale chyba czasem warto się nie powstrzymywać…
PolubieniePolubienie
A ja jednak będę 🙂 Po prostu to jest chyba dla mnie taki płacz bez powodu :)) Skoro jest dobrze, to nie płaczę 🙂 Tylko się cieszę 🙂 Płaczę jak mi smutno. Nie lubię wzruszeń chyba po prostu
PolubieniePolubienie
Wzruszać się publicznie to tak jakby odsłonić siebie, swoją słabość…Nie wiem czy ktokolwiek to lubi, ale myślę, że to duży komfort móc się nie powstrzymywać, nic na siłę…:)
PolubieniePolubienie
Wybacz, że nadal ciągnę wątek 🙂 Chciałam tylko jeszcze dodać, że to po prostu nie jest w stylu naszej rodziny 🙂
PolubieniePolubienie
:))) No to dbajcie o ten własny styl :))))
PolubieniePolubienie