Gdzie można najszybciej, najintensywniej poczuć zapach zbliżających się świąt? W kuchni rzecz jasna 🙂 A gdy kucharek sześć…nie no, najwyżej trzy, a właściwie dwie, bo ja mogę się zaliczyć tylko jako podkuchenna do prac mało skomplikowanych, takich jak lepienie pierogów- to robota w rękach się pali 😉 Nawet jeśli te ilości są gastronomiczne , no ale w końcu do wigilijnego stołu zasiądzie 13 osób… Dlatego główne kucharki już w ten weekend zarządziły kulinarne przygotowania do świąt. A ja z przyjemnością w nich uczestniczyłam, zupełnie zostawiając własny dom odłogiem…Nawet przywiozłam z miasta ( na wieś )choinkę, cudną jodłę coby zupełnie legalnie w domu stanęła i cudu innego dokonałam, bo kupiłam 4 krzesła (miękkie) do kuchni, żeby wygodniej nam było i nie zabrakło siedliska przy świątecznym stole. Cudu- bo idźcie i kupcie cokolwiek z mebli, nie czekając na dostawę przynajmniej kilka tygodni. Powodzenia 😉 No a mnie się udało:) i jeszcze stargowałam, o! Dlatego mając miękko pod czterema literami i wspomagana kieliszeczkiem ( nie jednym ) domowej nalewki z aronii lepiłam intensywnie, jak również i podjadałam z równym zapałem. Pierogi z grzybami i kapustą z naciskiem na grzyby, to moje ulubione danie jest. Ale odkryłam dzięki cioci coś równie pysznego, a przy okazji jarskiego. Może to nie żadna Ameryka, ale sprzedam Wam przepis na pyszne jarskie kotleciki. Nie pytajcie mnie o żadne proporcje, bo chyba nawet sama wykonawczyni ich nie zna, wszystko tak mniej więcej na oko 😉
Składniki :
Jajka na twardo drobniutko pokrojone
Pieczarki surowe również jak najdrobniej
Żółty ser starty
Troszkę cebuli podsmażonej
Jajko surowe
Pieprz, sól, Vegeta
Mieszamy, formujemy kotleciki i obtoczone w bułce tartej smażymy na oliwie 🙂
Pychota!
W sobotę Tuśka nas nawiedziła z blachą ciasta. A że ciocia żadnemu się nie oprze, zresztą jak ja do tej pory, to pól blachy od razu znikło. W międzyczasie na tapecie były gołąbki, śledzie po japońsku i inne mniej słodkie specjały.
Jednak po jakimś czasie…:
Ciocia: Niee ja muszę jeszcze jeden kawałek ciasta, najwyżej szlag mnie trafi…Wam też ukroić?- pytanie do mnie i do mojej mamy.
Mama : a nie chcę (jak niepewnie) a ona przysięgała..
Ciocia: Frajerka…
Mama: I jeszcze nie wie komu…
Ciocia: Ale ty nie przyrzekałaś ( z nadzieją ,że ktoś ją wspomoże ).
Mama: Nie ja nie, ale ja się odchudzam – mówi to, podbierając z ciocinego talerzyka i nie protestując jak za chwilę drugi z ciastem ląduje przed nią…
Mama: No dobra, trzeba wspomóc córcie ,by przysięgi nie złamała 🙂
Jak widać jestem Frajerką, ale złamać się nie dałam i pozostałam tym razem przy śledziu 🙂