Gdy nic nie dociera…

Jak  bardzo daleko może paść jabłko od jabłoni widzę to na pewnym przykładzie. A zjawiska  pojąc nie mogę. Utarło się ,że powielamy przynajmniej pewne zachowania rodziców, często wybieramy podobne drogi i tak naprawdę jesteśmy do nich podobni…Im starsi tym bardziej..

Pochodzi z normalnej rodziny z tradycjami…Gdzie  rodzice pracują, gdzie zawsze jest posprzątane, wyprane, wyprasowane, ugotowane…Gdzie takie wartości jak uczciwość, miłość, rodzina to nadrzędne wartości…Z domu, gdzie pewne zasady muszą być przestrzegane. W wieku szkolnym nie sprawiała raczej kłopotów  wychowawczych, choć nauka nie szła Jej  jak po maśle… Szkołę średnią skończyła  i rozpoczęła pracę w miejscu, gdzie Jej mama piastowała ważne i doceniane stanowisko. I zaraz zaszła w ciąże z facetem w wieku własnego ojca…To nie było aż takim problemem, jak fakt, że był to alkoholik. Był, bo od trzech lat nie żyje, a Ona została wdową przed 40 z nastoletnią córką. Nauczył Ją pić…nie nauczył gotowania, sprzątania…z domu tego też nie wyniosła…Choć przykład miała. To on wszystko za Nią robił, kiedy odszedł, nie zakasała rękawów, Ani Ona, ani córka. Pomocy, od własnych rodziców też nie chciała, do tego stopnia, że obie  zamknęły drzwi na klucz przed nimi. Dosłownie …nie wpuszczały ich za próg swojego mieszkania. Mimo tego, że komornik siedzi na Jej pensji, a rodzice płacą rachunki za mieszkanie. Wiele razy wyciągnięta ręka w jej stronę była odtrącana. Prośby o leczenie, czy pójście do psychologa, to jak rzucanie grochem o ścianę … A nastolatka, już pełnoletnia patrzy na to  i …nic nie robi. Dosłownie nic, woli mieszkać z matką, której jest wszystko jedno czy córka chodzi do szkoły, czy nie, czy ma co zjeść, czy nie… Obie potrafią nakłamać, by dano im święty spokój… I tu jeszcze bardziej zrozumieć  nie potrafię Młodej… Bo mogłaby się  z tego wyrwać…Wystarczyłoby tylko chcieć …Szczególnie że  nie popadła w złe towarzystwo, a przy usilnych staraniach babci, ponownie wróciła do szkoły…Niestety w tym przypadku jabłko blisko spadło … i jest uzasadniona obawa, że powoli zacznie robaczywieć…

32 myśli na temat “Gdy nic nie dociera…

  1. Jeżeli nie podobają ci się bardzo wady rodziców, w przyszłości będziesz bronił się rozpaczliwie, rękami i nogami przed tymi cechami. Zapraszam do mnie

    Polubienie

    1. Często mówimy ,że ja taka, taki nie będę, a później w podobnej sytuacji zachowujemy się jak nasi rodzice 😉 Bo to procentują pewne wpojone zasady z dzieciństwa.. Ale nie jesteśmy kopią własnych rodziców stąd też bunt na pokładzie, czasem bardzo słuszny 😉

      Polubienie

  2. Czegos tam w tym domu rodzinnym brakowalo. Moze zabraklo rozmowy…Corka zwiazala sie z czlowiekiem w wieku jej ojca, moze brakowalo jego jej. Moze byl ale nie byl duchem obecny.Mlodej to pewnie odpowiada, moze robic co chce a moze chce byc lojalna wobec matki. W koncu nie wiemy dlaczego przez tyle lat Matka odtraca reke rodzicow.Buziaki

    Polubienie

    1. Ech…pewnie dużo w tym racji co napisałaś…Rodzice przyznają się ,że popełnili wiele błędów, choć z młodszym już tez dorosłym dzieckiem mają przynajmniej matka świetny kontakt.. Tu doszedł jeszcze trudny, zamknięty w sobie charakter córki… Psycholog by się przydał jak nic…ale trzeba chcieć… Buziaki 🙂

      Polubienie

  3. Mój ojciec był/ jest alkoholikiem, nie mam z nim kontaktu od jakiś dziesięciu lat…w pewnym momencie ja wyrwałam sie z domu rodzinnego mając dość awantur, patrzenia na niego, założyłam swoją rodzinę…dzięki Bogu moj mąż jest totalnie inny, mam zupełnie inna rodzinę. Nie umiem pojąć jak ktoś moze dla „wlasnej wygody” żyć z alkoholikiem, tylko dlatego, że ma luz…nie rozumiem…

    Polubienie

    1. Bo to ciężko zrozumieć, Ty to najlepiej wiesz…Ja mogę się tylko domyślać…Bardziej dla mnie zrozumiała jest chęć wyrwania się z takiego domu, szczególnie chęć u dziecka i w dorosłym życiu nie powielania błędów rodziców. Dlatego Młodej nie rozumiem…Dziadków ma tylko od strony matki, gdyby tylko chciała zrobili by dla Niej wszystko…mądrzej , uważniej tak by pomóc a nie tylko wynagrodzić za „byle jakie” życie do tej pory…

      Polubienie

    1. Zna…ma koleżanki z fajnych domów…I mogła do dziadków przychodzić kiedy tylko chciała ..Mnie się wydaję, że właśnie ma porównanie.. Gdzieś błąd w przeszłości, jakieś żale …Mała bardzo kochała ojca, a dziadkowie długo nie mogli Go zaakceptować…Nie wiem…Przydałaby się terapia…A najważniejsze, że dziadkowie wciąż próbują do obu dotrzeć…małymi kroczkami…Ale masz rację ,że Jej z tym wygodnie..Buziaki.

      Polubienie

  4. Witaj, wpadłam na chwilkę… ale zostanę na dłużej. Fajnie piszesz. Ja dopier zaczynam j-drink-coffee.blog.onet.pl. Pozdrawiam.P.S. Dodam do linków

    Polubienie

  5. Czasem trudno zroumiec czemu nasi bliscy wybrali taka a nie inna droge zyciowa.I nie zawsze mozemy pomoc.Niestety.Moza ta dziewczyna kiedys sama zrozumie,a moze nigdy….Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

    1. Nigdy tak brzmi ostatecznie, choć przecież może się zdarzyc. Rodzice-dziadkowie nie odpuszczają, więc możę w końcu coś przemówi im do rozumu…Serdeczności.

      Polubienie

Dodaj komentarz