Walczę…z temperaturą i zawalonym gardłem…córci. Drugi tydzień już leży z gorączką.
Walczę też ze Służbą Zdrowia…Gdyby Niepubliczna Przychodnia siostry męża, która jest lekarzem, w dzień powszedni nie miałby kto zrobić zastrzyku dożylnego…Więc rano pokonujemy 40 km…wieczorem 30 do najbliższego szpitala…chore to…
…………………………………………………………..
Dziś tj. 13.03 o godzinie 21. po 10 dni gorączkowania w końcu wiem co córci jest:
MONONUKLEOZA ZAKAŹNA….
i wiem z czym to się je…
Gorączka jeszcze może się utrzymać następne 2 tygodnie…
Krwinki białe wciąż rosną…i to jest niepokojące…
Ale nasza Prawdziwa Pani Lekarz Rodzinna mówi, że to jeden z objawów. Na szczęście usg. nie wykazało niczego powiększonego…oprócz kilku węzłów..
Dziękuję Wszystkim za życzenia zdrowia…Bardzo nam jest ono potrzebne…
Tak jak siły by to przetrzymać…psychicznie też…