Jesteśmy różni nawet w tej samej chorobie…

Mam ten obrazek jak żywy przed oczami:

Dwie kobiety na szpitalnych łóżkach, do obu ich żył sączy się powoli tego samego koloru trucizna. Diagnoza prawie identyczna, nowotwór złośliwy III stopnia tego samego narządu z przerzutami do węzłów chłonnych. Jedna miała 2 zaatakowane, druga 15. …Przez kilka godzin, które razem spędziły na sali, jedna się prawie cały czas uśmiechała i opowiadała, co zrobi, co zje zaraz po wyjściu, druga z grymasem na twarzy ciągle milczała. Ta pierwsza mówiła o swoich planach i marzeniach, ile ma jeszcze do zrobienia, choć nie wie, czy starczy jej na wszystko czasu. Druga ciągle uciekała wzrokiem…

-Jak się pani czuje? -zapytała pielęgniarka najpierw jedną…

-Źle, mdli i w ogóle do d…ale dam radę, bo wiem, że ma mi to pomóc…I uśmiechnęła się.

-A pani?- spytała się drugiej.

-Umieram…..Po co to wszystko…

Nie widziałam je po wyjściu, ale wyobrażam sobie, że jedna z podniesioną głową i z błąkającym się uśmiechem na ustach mimo bólu, wracała do domu. Druga skulona, ze wzrokiem spuszczonym z cierpieniem wymalowanym na twarzy.

Obie chore…

Nie nam po zachowaniu oceniać, która bardziej w swym cierpieniu jest wiarygodna, tym bardziej, której wiarygodna jest choroba.

Denerwują mnie stereotypy, jak ma zachowywać się chory człowiek, jak okazywać swe cierpienie i ból.
Przecież jesteśmy różni…nawet w chorobie…

48 myśli na temat “Jesteśmy różni nawet w tej samej chorobie…

  1. Nie nam oceniac- jak napisalas. Ale o wiele lepiej zyje sie z kims takim, kto umie pogodzic sie ze swoim cierpieniem. Kto wie, ze mozna jeszcze miec plany, marzenia, ze trzeba zyc, aby je spelniac. Moze ta sila i usmiech jednej z kobiet bierze sie z otaczajacej jej milosci? Na starosc tez potrzebna jest tylko jedna witamina- ta, ktora dostawala moja babcia codziennie ( a zmarla w wieku 91 lat). Witamina „M”.

    Polubienie

    1. Witamina „M” powinna być w dużej dawce przepisywana przez lekarzy wszystkim bez wyjątku :)Masz racje ,że to z otrzymywanej miłości człowiek czerpie siły, z zyczliwości innych. Pozdrawiam ciepło 🙂

      Polubienie

  2. Trudno jest sie pogodzic z choroba. Z autopsji wiem, ze lepiej tego nie robic. I starac sie zyc tak, jak przed nia, na tyle, na ile to mozliwe. To wlasnie chyba glownie ta niezgoda na chorobe leczy. Dopiero w drugiej kolejnosci lekarstwa. Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Czasem trzeba ją oswoic, jeśli jest nieuleczalna.Czasem nie można już zyć jak kiedyś. Ale na pewno nie wolno jej sie poddawać.Nie może zawładnąc naszym całym ciałem tymbardziej duszą.To trudne…Serdeczności ….

      Polubienie

    1. W chorobie potrafimy byc „nieznośni” i wydaje nam sie ,że mamy do tego prawo.Ale też i bardziej wrażliwi.Nie da się ukryc ,że choroba potrafi nas zmienic ….

      Polubienie

  3. Masz rację, nawet w chorobie jesteśmy różni, ale wydaje mi się, że druga kobieta, ta uśmiechnieta i radosna „cieszyła” sie z tego cierpienia. Jak Jezus brała je na swoje barki, nie poddawała się i nie dawała po sobie poznać, że cierpi, żeby nie zasmucać tym innych. Każdy postawa jest dobra.

    Polubienie

  4. Witam. Jeśli mogę chciałabym dodać coś od siebie. Gdy moje dziecko zachorowało na chorobę Perthesa ( obumieranie głowki kosci udowej) , uczyłam go zawsze bagatelizować chorobę , pokazywać , ze są ludzie znacznie bardziej cierpiący. Gdy ja zachorowałam powaznie na serce ( zawal i te sprawy ) postapiłam dokładnie tak samo, zbagatelizowałam chorobę do tego stopnia , że otoczenia podejrzewało mnie , że nie zdaję sobie sprawy jak powaznie jestem chora. Nie mam zamiaru siedzieć w kącie i czekać na śmierć choć sama siebie nie podejrzewałam , że tak zareaguję. Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono jak pisała Szymborska. Pozdrawiam i proszę mi wybaczyć , że bez zaproszenia .

    Polubienie

    1. I bardzo dobrze zrobiłaś. To jest najlepszy sposób. Nie wolno się nad sobą użalać. Na mnie też wciąż krzyczą, że o siebie nie dbam. Ale postanowiłem sobie niczego w życiu nie odmawiać (w granicach rozsądku oczywiście) i jak narazie nieźle na tym wychodzę. Najgorsze to zamknąć się w domu ze swoimi myślami i planować pogrzeb. Ja wiem, ze u mnie i tak go zrobią po swojemu 😛

      Polubienie

      1. Pięknie …:)Nie każdy jednak potrafi sam sobie poradzić z przrażeniem jakie niesie cięzka choroba.Cudnie jak są wokół ludzie , którzy pomogą przezwycięzyć strach, złagodzić ból i cierpienie.Ale warto, warto niedowiarków przekonać,że wartożyć.Zyć pięknie .

        Polubienie

    2. Witam i też serdecznie pozdrawiam.Nie mam nic do wybaczania, przecież ja tez u Ciebie byłam bez zaproszenia:)Bardzo mnie sie podoba Twoja postawa, bardzo.Choroby wprawdzie nie wolno nam bagatelizować, ale też i obarczać nią w kązdym momencie bliskich.Dlatego warto żyć pełnią zycia i usmiechać się mimo…Nie zatapiać się tylko we własnym cierpieniu, zobaczyć ,że inni tez mogą cierpieć…Jeszcze raz pozdrawaim 🙂

      Polubienie

  5. Tak, nie nam oceniac, bo sami nie wiemy w jaki sposob zachowalibysmy sie w podobnych sytuacjach… Chcialabym byc ta usmiechnieta… ale czy potrafie? Nie wiem… Klaniam sie do ziemi przed cierpieniem, w jakikolwiek sposob jest znoszone, ono jest…

    Polubienie

    1. Misiu da sie taka być…Choć łzy w nocy płyneły w poduszkę.Wstawał świt i znowu z podniesionym czołem rozpoczynała sie walka, nie tylko z chorobą, ale ze swoimi słabościami.Tak mysle.Bo nikt nie jest z żelaza.

      Polubienie

  6. Każdy człowiek inaczej traktuje swoją chorobę. Jedni godzą się z nią i żyją jakby każdy dzień miał być ostatnim, inni żyją w jej cieniu i podporządkowują swoje życie chorobie. Trudno sie postawić w sytuacji chorego i wiedzieć jaka będzie jego reakcja..Niezależnie od tego, czy jesteśmy chorzy czy nie, powinniśmy doceniać życie, bo mamy tylko jedno.

    Polubienie

    1. Napisałam pod wpływem przeczytanego zdania w formie zarzutu,ze ktos kto tak się zachowuje , tzn na zewnatrz nie emanuje swoją chorobą nie może być chorym, jak i pod wpływem tego,że ktos chciał mi podrzucić adresy blogów gdzie ból aż czuć z ekarnu, tak jak by odczuwalne przez nas emocje miały być miernikiem tego kto bardziej jest wiarygodny w swej chorobie.A ja się z tym nie zgadzam! Cieplo pozdrawiam.

      Polubienie

  7. O jakie to smutne. Wybacz, ale odkad jestem w ciąży staram się nie ciągnąć rozmów na temat chorób itp. Strasznie mnie dołują, a teraz nie mogę się dołować. Pozdrawiam Cie, i oznajmiam, że wróciłam ;o))

    Polubienie

  8. Moze jedna z tych kobiet byla cale zycie pesymistka, druga optymistka.Pierwsza nigdy nie wierzyla,ze cos sie jej uda, druga wierzyla zawsze…Pracowalam kilka lat w szpitalu stad wiem,ze ludzie bardzo roznie reaguja na swoja chorobe, ale optymisci maja wieksze szanse na przezycie, wyzdrowienie czy chocby przedluzenie zycia.Warto byc optymista.Pozdrawiam :)))

    Polubienie

    1. Na pewno lepiej i warto, choć czasem i największego optymiste życie potrafi złamac, ale takiemu łatwiej si epodżwignąć…Uściski:) Jeśli moge zapytać to pracowałaś w Polsce?

      Polubienie

        1. Czyli i woim Dużym Mieście :)”Mój” wieżowiec stoi na przeciwko szpitala Kolejowego, teraz to juz Miejski:), rodzilam Tuske w Wojskowym, na Arkonskiej lezalam jak dostalam potwornego uczulenia, no i wklinice na Pomorzanach…

          Polubienie

  9. Gdyby świat był pełen jednakowych ludzi byłoby strasznie, więc szanujmy te różności. A jak jeszcze potrafimy pochylić się i pomóc to już troszke weselej paaaaaaaa

    Polubienie

  10. dziękuję Bogu, że moi rodzice pogodnie podchodzili( tata ) i podchodzą ( mama ) do swoich chorób. Kiedyś koleżanka się wypłakiwała, że mama musi z gipsem trzy tygodnie leżeć i jaka to tragedia dla człowieka. Patrzyłam na nią jakby mówiła po chińsku do mnie. Pozdrawiam.

    Polubienie

        1. Myslę ,że chory różne etapy przechodzi…ważne jak długo tkwi w jednym dopóki nie dojdzie do takiego w którym bardzo chce mu sie zyć….Mam tu na mysli przewlekłe lub nawet smiertelne choroby…

          Polubienie

  11. Jesteśmy różni nawet sami w sobie… Dzisiaj jestem optymistką, wczoraj pesymistką… A sytuacja była ta sama… Czasami wyrzucamy z siebie to co boli, a kiedy indziej chowamy to gdzieś głęboko w sobie, zamykamy się… Dziekuję Roksanno, że nie zapomniałaś o mnie… Jakos tak dodało mi to otuchy…

    Polubienie

    1. Pamietam i chyba mam na Ciebie metodę ..co Ciebie umieszczę w linkach gdzie czekam to jakbym przywoływała do „porzadku” i dajesz znak życia…;))szkoda tylko ,że nie piszesz ale możę…zaraz to sprawdzę :**

      Polubienie

  12. mam znajomego ma 32 lata i kilka chemi za soba które maja pokonac chłonniaka ..ja pewnie na jego miejscu załamałabym sie..ale nie on on walczy mówi ze nie dla siebie dla syna a mały ma 6 lat …podziwiam go za to….pozdrawiam i dawkę zdrówka przesyłam zagubiona

    Polubienie

  13. Moja mama lezała w szpitalu z młoda kobieta,,,na ktora czekało wiele operacjii,,,a Ona była tak radosna,,,,i miała tyle planów na przyszłosc,,nie poddawała się,,chyba tak jest lepiej,,ale nie kazdy tak umie.Pozdrawiam :)ps.dlaczego twoj syn mam naswietlane oczy??cos nie tak po wypadku??

    Polubienie

    1. Misiek jest okularnikiem 🙂 wiec co jakis czas ma naswietlania, nie zwiazane z wypadkiem tylko terminy dopasowalismy:)Uściski :)P.S zawsze warto miec marzenia, plany i cele do których trzeba dążyć, wtedy łatwiej znosic chorobe…

      Polubienie

  14. Moja mama lezała w szpitalu z młoda kobieta,,,na ktora czekało wiele operacjii,,,a Ona była tak radosna,,,,i miała tyle planów na przyszłosc,,nie poddawała się,,chyba tak jest lepiej,,ale nie kazdy tak umie.Pozdrawiam :)ps.dlaczego twoj syn mam naswietlane oczy??cos nie tak po wypadku??

    Polubienie

Dodaj komentarz