Nic na głowie ;)

Jeszcze zupełnie nie tak dawno, to za mną moja mama krzyczała, gdy wychodziłam z gołą głową na dwór. Bo ja czapek nie lubię proszę państwa, ani żadnych beretów tudzież innych nakryć głowy. Z prostego powodu: moim zdaniem w każdym nakryciu głowy wyglądam beznadziejnie. Ile jednak to ja się nasłuchałam, że się przeziębię, że mi włosy wypadną i w ogóle. Więc odkąd pamiętam, czyli odkąd mój zewnętrzny wizerunek był ważniejszy niż zdrowie ;), nawet jeśli mamie udało się wymóc na mnie wzięcie czapki to lądowała ona w torbie, a ja z goła głową sobie paradowałam. Był jednak taki moment, gdy były modne takie tuby, to się pewnie jakoś fachowo nazywało, ale nie pamiętam, coś co robiło jednocześnie za szal i nakrycie głowy i w tym o dziwo chodziłam…może ze dwie zimy. W dorosłym życiu zakupiłam sobie nawet kiedyś kaszkiet i też parę razy miałam na głowie, ale od lat już nic; no chyba, że kaptur, jeśli takowy moje wierzchnie okrycie posiada, a mnie mróz mocno da się we znaki. Ale jak się pewnie domyślacie, teraz ja krzyczę za własnym dzieckiem to samo, co krzyczała za mną moja mama. Z tą różnicą, że szelmie ślicznie jest w każdym nakryciu głowy, a broni się przed tym jak kiedyś ja..I z tą różnicą, że kupuje sobie co sezon nowe, by leżało w szafie, no i ma mniej włosów niż ja ;))…..

61 myśli na temat “Nic na głowie ;)

  1. Lepiej, żeby nie nosiła nic niż moherowe berety:) 😉 A tak na poważnei to osoba, która ma nosić czapkę zawsze myśli, ze wygląda w niej źle:)

    Polubienie

  2. Też nienawidzę czapek i nie noszę ich nawet w mróz. Wiem, że to bardzo niezdrowo, bo przez głowę ucieka nam 60% ciepła, ale nie lubię i koniec:) Zdejmie człowiek taką czapkę z głowy i z fryzury nici:)))Pozdrawiam!

    Polubienie

  3. tak tak… brak milosci do czapek… znam to bardzo dobrze, moje kiedys tez ladowaly w torbie :] … i do tej pory co jakis czas mi zatoki o tym przypominaja… wiec teraz grzecznie nosze czapke… nie powiem zebym lubila swoj widok w tym nakryciu glowy… ale co zrobic… cos za cos… a ja nie lubie bolu :] …

    Polubienie

  4. A dawno temu, było nie do pomyślenia, żeby kobieta z gołą głową wyszła 🙂 Teraz się bardziej liczy to, co jest w głowie, niż na głowie :))

    Polubienie

  5. Nie wiem czemu, ale od jakiegoś czasu nakrycia głowy kojarzą mi się z mocherowymi beretkami;) więc jedyne co zakładam to kaptur, od czasu do czasu:D Na całe szczęście nikt juz za mną nie wrzeszczy tak jak kiedyś mama:)

    Polubienie

  6. Jak dobrze że jeszcze jest ciepło, dla mnie czapka to zgroza , mam ich kilka bo co roku robię nową w tym roku też oczywiście ale niech sobie leżą w szafie jaknajdłużej.Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Ja nie mam żadego nakrycia głowy…w mrozy kaptur pozostaje, od lat wiem ,że to byłyby pieniądze w błoto wyrzucone ;)) I też postuluje by jak najdłużej ciepło było…:) Uściski 🙂

      Polubienie

  7. Wiesz, cos w tym jest….Sama nie chodzilam w czapce , kiedy bylam mloda,ale dzisiaj sobie nie wyobrazam moich dziewczyn bez czapek zima.Moze dlatego ,ze mieszkaja w troche innym klimacie.I musze Ci powiedziec, ze kiedy jest naprawde zimno, to one sa tak nauczone,ze bez czapki nie wyjda,a ja czapek nadal nie nosze, ale nosze kaptur.Poza tym czesciej gdzies jade niz ide.Pozdrawiam :)))

    Polubienie

    1. ooo to tak jak ja, więcej jeżdzę niż chodzę…tam u Ciebie faktycznie inne zimy, ale u nas w tamtym roku też nieźle przymroziło .Serdeczności 🙂

      Polubienie

  8. Ja nie nosiłam czapki tylko jedna zimę – w liceum. wtedy nabawiłam sie zapalennia zatok i do dzis mi to zostało. W tej chwili- narazie jest za ciepło na czapki, poza tym zakładam w domu, a w tramwaju juz mi gorąco, wiec trzeba zdjąc, a nie ma sie gdzie przejrzec czy włosy dobrze ułożone, więc praktykuje kapptur ;o))

    Polubienie

  9. :))) Kolejna zbieżność :)) W każdej, ale do dosłownie w każdej czapce wyglądam okropnie ! Za to Młodej Rudej w każdej do twarzy :))) Tylko że ja jak były małe ale już same się ubierały to zimą tylko sugerowałam założenie czapki czy szalika. Jak nei chciały ostrzegałam że się przeziębią. Jak kilka razy położyłam do łóżka zasmarkaną smarkatą to potem same pytały czy nie tzreba założyć czapki :))) A w zeszłym roku namówiły mnie żebym im zrobiła czapki i szaliki na drutach. Podobno modne się zrobiły :))

    Polubienie

    1. Ano właśnie takie modne córcia sobie zakupiła i już dwie „zgubiła „..Szalik to i ja bym potrafiła zrobić, czapka to już wyższa jazda więc podziwiam :))))

      Polubienie

  10. W czapce, jak w czapce, ale po zdjęciu czapki jest katastrofa, jak włosy takie przyklapnięte jakieś… A tata na mnie krzyczy, że najwięcej ciepła traci się przez odkrytą głowę. Dlatego zapuściłem trochę dłuższe włosy, a czapki akceptuję tylko na nartach :))))))))Pierwszy to mój wpis, a czytam już od bardzo dawna… Przyswoiłem sobie nawet archiwum w wolnej od pracy chwili.Pozdrawiam

    Polubienie

    1. Tata ma rację :)))Mój syn też ma dłuższe, ale czy krótsze czy dłuższe ma tyle włosów na głowie ,że po spaniu codziennie rano ją myje inaczej nie wyjdzie do szkoły…A czapkę nosi, sam sobie kupował , specjalnie jakaś w MTV na kims sobie upatrzył ;)))…Jestem pod wrażeniem…tego archiuwm i w ogóle…Odpozdrawiam serdecznie i zapytuje czy też piszesz bloga?

      Polubienie

      1. Wiem, że tata ma rację, ale niestety trudno mi się z racją tą jakoś zgodzić. Zaproponowałem, że zamiast kupować czapkę możemy naprawić ogrzewanie w samochodzie 🙂 Czapkę jednak mam, ale zwykłą, bo również mieszkam w pewnej odległości od Wielkiego Miasta i nie tak łatwo u nas o kablówkę, służącą do podpatrzenia trendów. Piszę i to nawet dłużej niż Ty, a staż dłuższy od Twojego wcale nie jest łatwy do osiągnięcia 🙂

        Polubienie

        1. Adres i hasło do bloga usiłowałem podać Ci w mailu, ale java nie chce działać, więc zaryzykuję i wyślę na Twój nick, zobaczymy, co się stanie 🙂

          Polubienie

  11. Twoj post to chyba o mnie jest Roksanko… bo ja tez nic na glowe nie nosze, tez w tej tubie latalam i nawet kaszkiet sie zgadza i kaptury. Ciesze sie, ze tu gdzie jestem klimat lagodny i nic nie musze nosic :))) Pozdrowka.

    Polubienie

  12. Wiem co czujesz, bo ja nie akceptuję niczego co nazywa się czapką:))) Nawet w największy mróz czasami zarzucę kaptur z rozsądku a w czapce nikt nigdy mnie nie zobaczy ;))) Ech, wiem, że to nie rozsądne… ale widziałam czapkę na wystawię bardzo fajna na którą może się skuszę…mniejsza z tym że ta ochota mi przejdzie jak nałożę ją na głowę i zobaczę się w lusterku, ale chęci mam ;DDD Pozdróweczka :*

    Polubienie

      1. Aha jasne, a potem będę chodzić z takim czymśna głowie ;DDD Już ja siebie znam a przede wszystkim moją kanciatągłowę na którą nic nie pasuje…no oprócz włosów ;DDD :*

        Polubienie

  13. ja na szczescie nie moge nosic czapek, nawet szaliczkow tez nie 😦 ale z uporem staram sie zalozyc choc ten drugi :)w dziecinstwie tez nienosilam czapek nigdy tego nie lubilam, mialam podobnie jak ty hihihuff wreszcie jestem, troszke sie pochorowalam ale to nic, dlatego mnie dlugo nie bylo, ale obiecuje nadrobic zaleglosci ;)buziaki przesyla duszyczkahttp://aniola-sen.blog.onet.pl/

    Polubienie

  14. Ja jak mam czapkę na głowie , to tak jakby mnie coś tam gryzło , więc mozesz się domyślić jak się czuję w czapce :):)………pozdrawiam serdecznie :):):)****

    Polubienie

  15. Hmm, kiedyś i ja z fantazją ułańską odsłaniałam uszy w czasie mrozów. Teraz, staruszkowata już i wiecznie zziębnięta, zawsze gdy tylko pierwszy śnieg spadnie mam na głowie czapę, która zasłania szczelnie uszy. Po same koniuszki :-))

    Polubienie

    1. No chociaż jedna co chodzi…Ale ja pamiętam jak kiedyś w taki właśnie siarczysty mróz ubrałam futrzaną czapke mamy, nasunęłam gęboko na uszy….i spadła mi też na oczy , prawie pod tramwaj się wpakowałam ;)))

      Polubienie

  16. …Czytam i uśmiecham się, bo kropka w kropkę napisałabym to samo o sobie, z dwoma tylko różnicami… Nigdy wcześniej nie miałam kaszkietu, za to teraz dostałam od Misi /siostry męża/, ale nie wiem czy go kiedykolwiek załażę… A druga różnica to taka, że moja szelma chętnie zakłada coś na głowę, ostatnio zakupiła bordowy kaszkiet i czeka na odpowiednią pogodę… Ta tuba u nas nazywała się „komin” w tym chodziłam chętnie, nawet sama sobie na drutach zrobiłam… A pamiętasz takie kaptury z szalem?… to też mogłam założyć bez oporów… :)P.S. Kupiłyśmy szelmie sukienkę – długą, bordową, bez gorsetu, ale na kole… a miała być nie bordowa i nie z kołem…Taaa zamiary sobie, a sukienki sobie… ale już jest i spoko… 🙂 Buziaczki niedzielne… :)))

    Polubienie

    1. Najważniejsze ,że kiecka już w szafie, teraz tylko dodatki na głowie ;)))..A co do nakryć głowy to jeśli już to własnie takie co nie są wciśnięte i przylegające ewentualnie…Ale mnie lewe ucho coś zaczyna boleć…i nie wiem teraz czy tej zimy sam kaptur wystarczy ??…ech Buziaki :))

      Polubienie

  17. heheh skądś znam tą historię miałam to samo, i narazie mi tak zostało, choć jak już jest naprawdę zimno to zakładam czapkę ale też się nasłuchałam ze UUUUU

    Polubienie

  18. Też się broniłam przed nakryciami głowy, ale kiedy zaczęłam wyjeżdżać zimą w góry to sroga zima nauczyła pokory.Teraz mam gustowną czapeczkę i choć nie wyglądam w niej jak cudo, to jednak zakładam nawet u siebie w czasie zimy. Buziaczki :))0

    Polubienie

  19. Ja też miałam tubę! I była to jedyna rzecz, którą sama zrobiłam na drutach. Patrzymy na siebie krytycznie i zwykle widzimy się gorzej niż widzą nas inni… i tak sobie myśle, ze Tobie też pewnie ślicznie w nakryciu glowy, ale samopoczucie ważna rzecz *).

    Polubienie

Dodaj komentarz