Rodzinny niedzielny obiad w ilości 16 sztuk to nie jest to, co praktykuję często. A raczej jak już to ja bywam gościem. Owszem organizowałam imprezy rodzinno- towarzyskie nawet do 50 osób, ale po pierwsze nie w domu i przy fachowej pomocy. A tu sama sobie wymyśliłam, że wypadałoby jakoś rodzinnie i trochę przyjacielsko uczcić te nasze rocznice. Tuśka swoją imprezę odbyła tydzień wcześniej w Dużym Mieście w gronie mniej więcej rówieśników. Ale wypadało też rodzinnie. Przeżyłam…Stres był i nie dotyczył bynajmniej tego, że może coś rodzince nie smakować, czegoś zabraknąć itp. Jeśli tu napiszę, że u jedynej siostry mojego męża byłam na takiej imprezie tylko raz i była to komunia starszej Jej córki a chrześnicy mojego męża, to chyba samo przez się rozumie, że choć poprawne, ale nie bliskie mamy ze sobą stosunki. Moje dzieci mają bliższy kontakt z moimi Przyjaciółkami i ich dziećmi i to one i ich mężowie to są dla nich ciocie i wujkowie. No i dodatkowy stres, bo Tuśka na tort zaprosiła swojego hmm… bliskiego kolegę. Za moją wcześniejszą aprobatą, a tatę uprzedziła hmmm grubo za późno by tak naprawdę nie miał już nic do powiedzenia, więc nie powiedział nic. Katastrofy nie było…wszyscy w dobrych humorach i najedzeni opuszczali w odstępach czasowych dom, na koniec tylko zostało zaprzyjaźnione miejscowe małżeństwo. Koleżanka bardzo chciała mi pomóc ogarnąć ten wielki stół, by go trochę zmniejszyć i usiąść przed telewizorem i pooglądać jak gwiazdy tańczą. Uszykowałam jeszcze krokiety i zaczęłam podgrzewać barszcz, gdy Ona wzięła dzbanek i mówiąc, że doleje z niego do garnka barszczu, ja się obróciłam i widząc, który to dzbanek krzyknęłam NIEeeeeee!!! Hmmm chlusnęła…ale nie pytajcie się mnie teraz o przepis, bo nie wiem, ile barszczu było w garnku, a ile soku z czarnej porzeczki w dzbanku…Z czystym sumieniem i bez rozstroju żołądka dziś mogę stwierdzić, że porzeczkowy barszcz też dobrze smakuje ;D…
Aaa jak ktoś ma ochotę, to ja mam całą lodówkę wyżerki…
Pocieszę Cię, że moje imprezy rodzinne zwykle ok. 16 osób nawiedza. Dzieje się tak kilka razy w roku. Nie zawsze to jest obiad. Czasami tylko kawa i ciasto. Ale po ostatniej takiej popołudniówce ciasto przez tydzień dojadaliśmy… ;-D
PolubieniePolubienie
Kompletnie nie wiedziałam ile ziemniaków mam ugotować i teraz pół gara sobie stoi, na szczęście mieszkam na wsi ;)..Część jedzenia porozdawałam , częśc zamroziłam ale nadal pełna lodówka jest. U mnie ścisła rodzina to 8 osób, owszem przyjaciół bywało więcej , ale wtedy jakoś inaczej się gotuje ;))
PolubieniePolubienie
Z rodziną to nigdy nie wiadomo, ile zjedzą… Ja od lat to praktykuję i nie wiem, co wpływa na ich możliwości przerobowe… ;-D
PolubieniePolubienie
hihi no tak ;)))
PolubieniePolubienie
A ja bardzo lubie takie spotkania- duzo ludzi, pelno biegajacych dzieci, jedzonko dobre, nastroje tez. Ale wiesz co? Zawsze sa to nasi znajomi i przyjaciele. Rodziny w calej jej obszernosci nigdy nie bylo. Coz, za daleko.
PolubieniePolubienie
Nasze dzieci juz nie z tych biegajacych a raczej siedzacych i to w towrzystwie zaproszonych swoich przyjaciół…Uwielbiam takie spotknia rodzinne tez, ale prawda jest taka ,ze jak bywa rodzina ze strony męża to wszytsko takie oficjalne jest…Moi przyjaciele czuja sie jak u siebie w domu, rodzinka tez wiec atmosfera zupelnie inna jest, dlatego ten stres…
PolubieniePolubienie
No rzeczywiście taka impreza to nie lada wyczyn. Trzeba sie trochę napracować. Ale z tym barszczem to sie usmiałam.Moja mama tak kiedyś rosół mi załatwiła. Miała dosolić, a dosypała kwasku. I jak w przypadku barszczu był on zjadliwy, to w przypadku mojego rosołu nie. Pozdrawiam słonecznie w piekny poniedziałek:)))
PolubieniePolubienie
Bardziej słodki był a wcześniej na ostro przyrawiony, lyzka octu dodana i nie byl zly , ale w lodowce mialam jeszcze partie oryginalu ;)))
PolubieniePolubienie
Jeden do jednego. Dobrze typuję.
PolubieniePolubienie
Raczej nie…na szcescie soku było proporcjonalnie mniej…
PolubieniePolubienie
o to chyba najprzyjemniejsze w tym wszystkim..te zapasy w lodówce:)))przynajmniej przez jakis moment nie trzeba wymyślać co by tu na obiad:D a mnie czekają chrzciny..na szczęście ograniczenia lokalowe i finansowe pozwalają na małe spotkanki-12 osób:)))))))))))))a takie dania to podwaliny pod nowe smaki:))))dobrze,że nie na siebie chlusnęła:)buzialki od całej 5:)
PolubieniePolubienie
U mnie czasem w porywach gęb do jedzenie bywało i więcej ale ,że przyjaciele jak domownicy wiec to co innego niz takie siedzenie przy stole wszyscy o jednej porze i och i ach ;)).Zawsze przy chcrcinach , komuniach czy tez naszych okragłych urodzinach i rocznicach robie na sali przy fachowej pomocy , tu stwierdziłam ze dm rade sama i w domu i udało sie ;)))A z pełnej lodówki to naet się cieszę ..Buziaczki dla 5-teczki :*
PolubieniePolubienie
to ja biegiem marsz w kierunku Twojej lodówki!!!!!!!!!!!!!
PolubieniePolubienie
Akurat podgrzałam krokiety i barszcz , ale już bez dodatku w postaci soku ;))) zapraszam :*
PolubieniePolubienie
to ja krokiecika z tym wyjatkowym barszczem poproszę 😉
PolubieniePolubienie
Proszę ;)))
PolubieniePolubienie
ja bym chetnie krokiecika zjadla… i barszczyk do tego… mhmmm… moze byc nawet porzeczkowy 😀 😀 …
PolubieniePolubienie
Już się robi ;)))
PolubieniePolubienie
Czasem przez przypadek mozna cos „odkryc” , jak np.barszcz porzeczkowy 😉 Pozdrawiam :))
PolubieniePolubienie
Ja uwielbiam misz masze czyli co jest w lodówce to do jednego garka, zawsze nowa jakaś potrawa powstaje ;))
PolubieniePolubienie
To ja gratuluje:-)))) Przezycia i szkoda, ze na te wyzerke nie moge… buuuu:-(
PolubieniePolubienie
Misiu ja wierzę ,że kiedyś tu czy tam przy takiej lub innej nadrobimy :)))
PolubieniePolubienie