Odkąd wyznaję zasadę, że i tak nie dźwigam, tylko wożę, to nawet na dwa, trzy dni biorę ze sobą pełny bagaż…Także na wesele zaopatrzyłam się w trzy pary butów. W sandałkach na szpilce cienkiej i wysokiej do samego nieba wytrzymałam tylko ślub i składanie życzeń, a gdy po wyjściu z kościoła zobaczyłam kałuże wielkie jak ocean i lejący intensywnie deszcz zamarłam we wrotach i ani się ruszyłam, bo choć na salę był żabi skok to jak tu skakać w takim czymś na nogach? Dodam, że pierwszy raz miałam takie cudo ubrane i nigdy przenigdy sama nie kupiłabym sobie takich wysokości. Prezent to jest od mojej kanadyjskiej Przyjaciółki. Ucieszona jak małe dziecko z deszczu, bo przynajmniej po wirujących tańcach będzie można się ochłodzić na dworze, zła, że nie poczekał, aż bezpiecznie znajdę się na sali. Więc jak mnie już odtransportowano samochodzikiem, to szybko zmieniłam na nieco niższe…By te po jakiś trzech godzinach zmienić na prawie płaskie i bawić się i szaleć do białego rana. W końcu jako najstarsza kuzynka ze strony taty trzeba było dać młodzieży przykład. Kuzynostwo mam w różnym wieku, przez to, że najmłodsze siostry taty są ode mnie starsze tylko cztery i pięć lat…Także jak to często bywa, moje dzieciaki mają wujków i ciocie nawet młodsze od siebie. No i dobrze, bo przynajmniej dalszej rodziny mam więcej sama uboga w rodzeństwo.
Młoda para już nie taka młoda, bo trzydziestoletnia, tzn. ogólnie młodzi przecież i właściwie prawie to już standard, że żenią się teraz coraz później, za to bardzo szczęśliwa i strasznie całuśna ;)))Kuzynka w przeciwieństwie do mnie obdarowana została pięcioma braćmi…młodszymi. Temat, który się przewijał gdzieś tam nad ranem i na poprawinach to emigracja. Panna Młoda swojego czasu była dwa lata u naszej ciotki za oceanem …wróciła, tak jak zresztą kiedyś Jej matka za panny to zrobiła. I gdy dziewczyna Jej brata rozmawiając ze mną, wątpiła, czy dobrze zrobiła, bo co ich tu czeka, a oni zaraz po obronach prac dyplomowych będą szukać szczęścia w innych krajach, odpowiedziałam Jej, że gdyby ciotka kiedyś taką decyzję nie podjęła, to teraz nie siedziałybyśmy obok siebie, a Ona nie miałaby już od paru lat przy boku takiego Grzesia 😉 Każdy ma swoją szansę i każdy ją wykorzystuje lub nie, a to, co nam się wydaję lepsze, wcale nie musi być dobre dla drugiego. Ot, i wszystko..tylko smutno się robi, że jednak większość młodych ludzi ma racje, mówiąc, że tu niewiele ich może dobrego spotkać. Jeden z kuzynów z wyższym wykształceniem, ale mieszkający w małym miasteczku pracuje fizycznie i nie jest to dla niego jakaś wielka ujma, ale płaca już tak. Więc miota się o decyzji wyemigrowania do Wielkiego Miasta za lepszą pracą lub za granicę za fizyczną, ale lepiej płatną…A w domu siedmioletnia córeczka i roczny synek….ech…
Wydaje mi się, że zapanowała moda wśród młodych ludzi na wyjazdy i narzekanie, że ich nic tu, w Polsce nie czeka. Wiekszość z nich nie próbowała nawet znaleźć pracy uznając wysiłki za bezcelowe. Za to na obczyźnie podejmują się każdej pracy. Ja wiem, że za większe pieniądze, chciałabym tylko by wracali a nie wyjeżdżali na stałe…..Zresztą, co tu gadać, moja córka jedzie za 3 dni i choć tylko na rok, jednak jedzie……
PolubieniePolubienie
Moi akurat próbowali i pracują nawet w czasie studiów, ale gdy serio myślą o założeniu rodziny…ech sama wiesz. Mojej pracownicy dwie córki wyjechały tylko do pracy , jedna już jest 5 lat w Stanach i nie wróci, mlodsza miała tylko na rok do Anglii i rozpoczać studia, jest już drugi rok i niewiadomo co dalej…
PolubieniePolubienie
No to mnie nie pocieszyłaś:((( Właśnie jutro moja młodsza jedzie na rok. Tak mówi……
PolubieniePolubienie
Myślę ,że decyzja o zostaniu czy też dłuższym pobycie niż się zamierzało nie tylko z finansami jest związana, wszystko zależy na ile się zakceptuje nowe warunki, polubi dany kraj i w nim życie..Na ile nowe perspektywy bedą bardziej kuszące niż to co zostawiło się w kraju, lub też jaki się ma pmysł na życie…Wyjeżdzając kazdy ma jakieś plany ale jak wiadomo samo życie często je weryfikuje…Pocieszające jest to ,że do Anglii nie jest tak daleko 😉
PolubieniePolubienie
heh..miała być zabawa…radość a widzę,że wyszło nie za wesoło….wiem-znak czasów….a w sumie takie imprezy to przede wszystkim spotkania dawno nie widzianej rodziny:))) ale Polaki tak już mają-zamiast się cieszyć to narzekają:)))))ps.o rymuję..hehe:D
PolubieniePolubienie
Cieszyć sie też cieszyli ale wiesz jak to jest..co słychać i leci cała lawina narzekań….
PolubieniePolubienie
Moi rodzinni emigranci postanowili wócić. Pojechali zarobić i podszkolić język. Ale rodzina i życie na dłużej to już nie tam…
PolubieniePolubienie
Na szczęście wielu tak właśnie robi 🙂
PolubieniePolubienie
a ja żałuję, że nie mam dużej rodziny.. ani moi rodzice nie mieli rodzeństwa… ani ja nie mam… chociaż czasami to może lepiej :)))
PolubieniePolubienie
Kuzynowstwa u mnie mnogo ;)))rekompensata ,że nie mam rodzeństwa a mąż tylko jedną siostrę …:)
PolubieniePolubienie
Najwazniejsze, ze wesele sie udalo i zabawa byla wspaniala. Tak to juz jest, ze Polacy poruszaja rozne tematy przy weselnym stole i wtedy robi sie „malo wesolo”. Takie zycie. A co do emigracji- kazdy musi wybrac sam. Latwiej jest potem narzekac na siebie lub byc z siebie zadowolonym, bo dokonal trafnego wyboru. Cos o tym wiem.
PolubieniePolubienie
To musi być decyzja samodzielna , też tak mysle…Wesele mimo …bardzo udane i weoło było 😀
PolubieniePolubienie
Ja też wybieram się niedługo na wesele:) I butów do sukienki jeszcze nie mam… Ale chyba zrezygnuję z wysokich obcasów:))))Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jeśli rzadko biegasz na obcasach to lepiej zrezygnuj, albo weż na zmianę ;)Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
wot egzystencjalne dylematy stare jak świat podróże za chlebem…smutne to …
PolubieniePolubienie
Ciągle trwają …..Uściski :*
PolubieniePolubienie
Ubawilas mnie tymi „szpilkami do nieba” :)))Co do emigracji……nigdy bym sie na nia nie zdecydowala po raz drugi.Pozdrawiam :)))
PolubieniePolubienie
Ty wiesz jak to jest….Tesknota ciagle obecna …Buziaki :*
PolubieniePolubienie
Ciężkie czasy dla mlodych i sama nie wiem co bym zrobiła na ich miejscu.
PolubieniePolubienie
Też nie wiem…i gdy moje kiedykolwiek bedą miały takie dylematy pozostanie mi tylko ich wspierać…
PolubieniePolubienie
kiedy ja byłam na weselu? chętnie bym poszła :))
PolubieniePolubienie
Jak ich długo nie ma to się za nimi tęskni, prawda ?
PolubieniePolubienie
Hejcia fajny blogasek…….od kąd ty masz tego bloga że tak dużo ludziów ci zostawiło komcie…!!?? ;DWejdz na mojego blogaska i przekonaj sei że ja mam dużo mniej osób na blogu… : http://www.paula92roczek.blog.onet.pl
PolubieniePolubienie
Gdybyś poczytała albo lepiej się rozejtrzała 😉 to byś wiedziała ;D
PolubieniePolubienie
Ja też mam zamiar wyjechać zagrancę, ale nie na stałe. Nie wyobrażam sobie mieszkać gdzieś tak daleko, zdala od najbliższych. Fakt, że będzie przy mnie mój facet, ale rodzice, siostra, przyjaciele… ich nie będzie.
PolubieniePolubienie
To co niewyobrażalne czasem staje się rzeczywistością….
PolubieniePolubienie
Dobrze, że nóżki w porządku a Ty cała, zdrowa i zadowolona…reszta to normalka. Dobrze by było dożyc takich czasów, w których z chęcią by wracali ale czy to wogóle jest jeszcze możliwe?
PolubieniePolubienie
Nie wiem..pamiętam jak dziś pierwsze lata 90-te i entuzjazm mojej Przyjaciólki zza oceanu na wizycie..chciała wracać…kolejne lata ostudziły Jej zapał…a przecież zmierzaliśmy w kierunku normalności…
PolubieniePolubienie
sama chętnie bym wyjechała….ale coś mnie dziwnie trzyma…. jakoś boję się nieznanego… strach ryzykować że wydam pieniądze na wyjazd… że nie wypali i nie znajdę pracy i stracę pieniądze …. jakoś nie lubię ryzyka
PolubieniePolubienie
Podobno ten kto nie ryzykuje ten nie ma ;((..Moj chcrześniak z piatką przyjaciól na 3 miesiące wyruszył do Szkocji, wynajeli tam mieszkanie 3 pokojowe i w ciągu tygodnia wszyscy już mieli prace…Ale mysle ,ze nie wszystkim tak się udaje….Ty masz dla kogo zostać 🙂
PolubieniePolubienie
cool blogasek zajrzyj na mojego: http://www.tu-jest-cos-dla-ciebie.blog.onet.pl
PolubieniePolubienie
wątpię ;((
PolubieniePolubienie
Oj to trudny temat… bo pieniadze szczescia nie daja, ale utrzymanie dac musza… ot co… Czasem emigrujemy za zdrowiem, czasem za utrzymaniem a czasem za przygoda… Trudno dyskutowac na temat dwu pierwszych powodow, bo dla ideologii patrzec na swoje dziecko oblizujace sie na widok McDonalda to chyba nie bardzo… Przykre, ze we wlasnym kraju nie mozna zyc godnie… A co do warunkow tzw. normalnych lekko skromnych ale nie za skromnych… to tutaj kwestia czegos innego mocno mnie popycha… amianowicie czlowieka ktorego sie ma obok… i przyjaciol… Za zadne skarby oposcic bym nie chciala bez powodow pierwszych dwu… bo te sa ponad…. :-))
PolubieniePolubienie
Wiem Misiu..oj trudny to temat…i trudne decyzje, decyzje majace swoje konsekwencie , niekoniecznie dobre, mimo zdobytych srodkow do zycia…
PolubieniePolubienie